Wczoraj z żonką przeprowadziliśmy mały eksperyment. Wynik obserwacji:
w pewnych zastosowaniach Nutella sprawdza się dużo lepiej niż bita
śmietana. ;-)
9 Songs i Marzyciele
O 9 Songs
czytałem jeszcze w wakacje. Już wtedy wiedziałem, że chcę
to obejrzeć. Jednak na polską premierę trzeba było jeszcze poczekać. Miała być
gdzieś we wrześniu, ale oczywiście w żadnym pobliskim kinie tego nie puszczali.
Recenzje jakie się wtedy pojawiły, nie były zbyt pochlebne. Że ludzie
wychodzili po kilkunastu minutach z kina, że to szmira, zwykła pornografia.
Mnie to nie zrażało. Bardziej mnie przekonywały wcześniejsze opisy
z zagranicznych seks-blogów.
Wczoraj wybrałem się po jakiś film do wypożyczalni i udało mi się to 9
wypożyczyć. I nawet nie leżało w dziale
Songstylko dla dorosłych
.
Obejrzeliśmy sobie wieczorem. Fabuły rzeczywiście tam praktycznie nie było.
Jeśli chodzi o sceny erotyczne, to pokazali prawie wszystko co mogliby pokazać.
Nawet dialogi na początku filmu były jak żywcem wzięte z jakiegoś pornosa
;-). Jednak pornos to nie był. Różnica na plus, to brak tej,
typowej dla pornografii, sztuczności. Oglądaliśmy kochającą się parę, a nie
tylko dwoje ludzi którym kazano się seksić przed kamerą. Z różnic na minus, to
przede wszystkim zbytnie skrócenie najciekawszych scen – jak w pornolach
są zwykle za długie i nużące, to tu bywały zbyt krótkie, żeby się nimi
nacieszyć. No i uroda aktorki pozostawiała trochę do życzenia. Owszem,
naturalniejsza (w pozytywnym sensie), niż plastikowe, wydepilowane do zera,
laseczki z pornosów, ale biust trochę za mały, a i twarz mogła by być lepsza.
Poniżej biustu już bez zarzutu. No, może odrobinę za chuda.
No i nie można w przypadku tego filmu nie wspomnieć o muzyce, w końcu
piosenki są nawet w tytule. Liczyłem na trochę dobrego rocka… i rzeczywiście
sporo rocka było. Tyle, że nic powalającego na kolana. Trochę szkoda. Seks
naprzemian z dobrą muzyką, to byłoby coś. A… i jeszcze
oczywiście były sceny z Antarktydą… w Sieci widziałem jakieś interpretacje
tego tematu… sam raczej żadnego głębokiego znaczenia się w tym nie
dopatrzyłem. W każdym razie nie przeszkadzało za bardzo.
Trochę inny film oglądaliśmy jakiś tydzień temu, może więcej. Żonka kupiła
dwie płytki z jakiegoś pisemka dla pań – Dobre Rady
i Marzyciele
. Ten drugi film od razu zachęcił nas ilustracjami na
okładce. Kino europejskie, więc można było się spodziewać czegoś
nietuzinkowego, niekoniecznie dającego się oglądać (przez nas).
Oglądać się nawet więcej niż dało. Film pokazywał nietypowy związek trójki
młodych ludzi – dwoje Francuzów i Amerykanina, gdzieś w latach
sześćdziesiątych. Było o kinie, o polityce, o miłości i seksie. Czuło się, że
seks wisi w powietrzu, jeszcze zanim go pokazali. A i to co pokazali, mimo że
znacznie mniej odważne niż w 9 Songs
oglądało się całkiem miło.
Szczególnie, że główna bohaterka miała się czym pochwalić.
Bez wątpienia było to ambitniejsze kino. Miłe dla oka, ale i interesujące.
Opisany związek może odrobinę perwersyjny, ale można było uczucia bohaterów
zrozumieć. Seks pokazany taki, jakim jest – piękny, przyjemny, ale
i trochę tajemniczy. A sam seks był tylko częścią całości, wyjątkowo dobrze
pasującą do reszty (co się często w kinie nie udaje).
Ciekawe, że więcej udało mi się napisać o tym filmie, który sam w sobie
zawierał dużo mniej treści…
To co w obu filmach mi się podobało, to to, że można pokazać seks jako coś
pięknego i przyjemnego. Można go pokazać bez przemocy (niestety w kinie często
jedno idzie razem z drugim), bez oceniania, i potępiania
niestandardowych
zachowań (w typowym amerykańskim kinie byle trójkącik
musiałby się skończyć nieprzyjemnymi konsekwencjami).
Niegrzeczni PeeLDowcy, niegrzeczni…
Jeden niegrzecznych PeeLDowiec znalazł na SourceForge programik gnaughty. Pochwalił się na
pld@chat.chrome.pl i zaraz uznano, że do tego speca trzeba
zrobić, bo w PLD nie może być takich braków. Spec oczywiście powstał i zasilił
repozytorium PLD. Ciekawe kiedy ten pakiecik trafi na oficjalne FTP…
Pakiety porn-get i pornview już tam są.
Żonka wróciła :-D
Najpierw poszła pod prysznic umyć głowę, potem zażyczyła sobie kolacji, a po kolacji spytała:
– to najpierw seks, a potem włączamy komputery? Czy na odwrót?
Tak, to moja ukochana żonka wróciła! :-)
Jaki byłby twój system operacyjny w łóżku
Naukowe flirtowanie
Trafiłem dzisiaj na ciekawy artykuł. SIRC Guide to
. Artykuł, jak sam tytuł wskazuje, o flirtowaniu, napisany
Flirting
przez brytyjskich naukowców. Strasznie długie, ale dość interesujące (dotarłem
do końca :-)). Miejscami powala szczegółowością (odległości
w stopach, czasy w sekundach, czy ułamkach sekund), miejscami wydaje się
banalne, ale zawiera wiele ciekawych spostrzeżeń dotyczących kontaktów
międzyludzkich. Miejscami jest nawet zabawne. Dobry tekst, jak ktoś chce
podszlifować język i to angielski, a nie amerykański.
I znowu na jakiś głupi artykuł trafiłem…
Już kiedyś czytałem (poprzez pubsub.com, jak zwykle) na fragment tego
artykułu (dalej nie szukałem), a teraz trafiłem do źródła: The Coming Boom
Rzecz jest o tym jak naukowcy badają kobiecy orgazm w celu wytworzenia
odpowiednika Viagry dla kobiet. Technika badań jest dość ciekawa — link
po jakim trafiłem do artykułu był trafnie nazwany Reverse
.
engineering the female orgasm
No, nie zupełnie o odpowiednik Viagry chodzi, bo nie tylko gotowość fizyczną
(co jest problemem u facetów) ma to dawać, ale także ochotę seks. Cel badań
mnie się trochę kojarzy z świństwami wsypywanymi dziewczynom do drinków, aby
były łatwiejsze. Rozumiem, że niektórym kobietom może to być potrzebne, ale
pewnie, gdy to powstanie, to jak zwykle będzie nadużywane. I rozkręci się wielka
akcja reklamowa (potęgująca to nadużywanie)… i spamerzy będą mieli co
sprzedawać
… I faceci nie będą musieli już się starać, bawić w jakieś
gry wstępne itp., bo wszystko załatwi jedna tabletka… Nie, może nie będzie
tak źle… w końcu są jeszcze na tym świecie ludzie radośni mimo, że nie
używają Prozacu ;-)
Open Source Sex?
Uzależnienie od bloga?
Kilka osób przyznało
się do uzależnienia od bloga mojej żony. Hmmm… coś w tym jest —
takie rzeczy się zdarzają. Sam jestem chyba uzależniony od jednego bloga:
Hi, My Name Is Steve, and I
Am a Sex Addict.
I nie chodzi o świństwa. Mimo, że jestem stary świntuch, to nieprzyzwoite
opowiadanka mnie z czasem nudzą. A tam zaglądam, od wielu tygodni, codziennie,
cierpiąc w weekendy z powodu braku nowych wpisów. Frajdę sprawia mi śledzenie
losów tej pary, przeżywam w pewien sposób ich radości i niepowodzenia, a także
pozwala mi to lepiej zastanowić się nad własnym życiem i związkiem. To chyba
coś jak oglądanie reality show, czy oper mydlanych (za jednymi i drugimi
raczej nie przepadam), ale czasem można sobie pozwolić na takie
niskie
rozrywki. ;-)
Jest też sporo innych blogów na które zaglądam, ale poza Joggami, które
dzięki technicznym ułatwieniom śledzę na bieżąco, odwiedzam je raczej
sporadycznie — jak mi się przypomni. O, właśnie — dawno nie
zaglądałem na blog Bruce’a
Eckela… i słusznie, nic tam nowego nie ma :-(.
![[pitiful]](https://i0.wp.com/www.zipperfish.com/free/quizimages/boobs_butt_shoulder-pitiful.jpg)