Kilka osób przyznało
się do uzależnienia od bloga mojej żony. Hmmm… coś w tym jest —
takie rzeczy się zdarzają. Sam jestem chyba uzależniony od jednego bloga:
Hi, My Name Is Steve, and I
Am a Sex Addict.
I nie chodzi o świństwa. Mimo, że jestem stary świntuch, to nieprzyzwoite
opowiadanka mnie z czasem nudzą. A tam zaglądam, od wielu tygodni, codziennie,
cierpiąc w weekendy z powodu braku nowych wpisów. Frajdę sprawia mi śledzenie
losów tej pary, przeżywam w pewien sposób ich radości i niepowodzenia, a także
pozwala mi to lepiej zastanowić się nad własnym życiem i związkiem. To chyba
coś jak oglądanie reality show, czy oper mydlanych (za jednymi i drugimi
raczej nie przepadam), ale czasem można sobie pozwolić na takie
niskie
rozrywki. ;-)
Jest też sporo innych blogów na które zaglądam, ale poza Joggami, które
dzięki technicznym ułatwieniom śledzę na bieżąco, odwiedzam je raczej
sporadycznie — jak mi się przypomni. O, właśnie — dawno nie
zaglądałem na blog Bruce’a
Eckela… i słusznie, nic tam nowego nie ma :-(
.
To tylko internet, prawdziwe życie jest gdzie indziej. Doznaję go nieustannie od 2 tygodni w postaci remontu mieszkania i szczerze nienawidzę. Internet jest o wiele fajniejszy.
PolubieniePolubienie
Ja wiem, że to nie prawdziwe życie. Dlatego wolę czytać tamto, niż o Twoim, czy Petego remoncie, a tym bardziej niż samemu remont robić 😉
PolubieniePolubienie
Za parę lat bedziesz musiał. 😀
PolubieniePolubienie
To wynajmę kogoś kto to zrobi za mnie. A potem najwyżej będę na blogu pisał co i jak mi spieprzyli 😉
PolubieniePolubienie
Takie badziewie jak RSS jest pewnym technicznym ułatwieniem dla nie-Joggerów 😉 [ale żeby znaleźć RSS bloga Eckela to musiałem się nieźle nagrzebać – chyba że jest w tak oczywistym miejscu, że niewidocznym dla Jezuchów ;)]
PolubieniePolubienie