Niech ktoś coś zrobi z tymi obrońcami dzieci

Czytając ostatnie newsy mam wrażenie, że świat kompletnie zwariował na punkcie pedofilii. Oto trzy przykłady:

Wszystko oczywiście w imię ochrony dzieci. Tyle, że dzieci na tych regulacjach nic nie zyskują, a kupa uczciwi obywatele są traktowani jak przestępcy. Przyjrzyjmy się sprawą nieco bliżej:

W przypadku Wikipedii poszło o okładkę płyty Virgin Killer zespołu Scorpions. Samozwańcza organizacja Internet Watch Foundation uznała ją za prawdopodobnie nielegalną i na tej podstawie umieściła na swojej liście blokowanych stron. Lista ta jest wykorzystywana przez największych ISP w Wielkiej Brytanii do ograniczania dostępu do nielegalnych treści. Do niedawna myślałem, że takie rzeczy jak cenzura Internetu to tylko w Chinach i krajach islamskich… ale jednak nie, Europa nie lepsza. Tyle, że zamiast bezpieczeństwa państwa, czy wartości religijnej jako pretekstu używa się ochrony najmłodszych. Przynajmniej na razie…

Jedno, to cenzura prowadzona przez jakąś podejrzaną organizację. Druga to podstawy do uznania strony za niebezpieczną. Chodzi tylko o obrazek nagiej dziewczynki, do tego z zasłoniętymi genitaliami (niektórzy znawcy twierdzą, że nieprzyzwoite są tam odsłonięte piersi… ciekawe czy u chłopczyka też byłyby nieprzyzwoite, skoro wyglądałyby tak samo). Przecież dla normalnego człowieka jest to obrazek zupełnie nie erotyczny. To specjaliści z Internet Watch Foundation robią z tego niewinnego dziecka obiekt seksualny. Moim zdaniem to ich należałoby leczyć!

Co gorsza, niedawno w telewizyjnych Wiadomościach słyszałem entuzjastyczny reportaż o tym, jak u nas podobno chce się wprowadzić jakąś ochronę przez niebezpiecznymi treściami. Dziennikarze przy tym słowem nie wspomnieli o szczegółach rozwiązania, czy potencjalnych zagrożeniach.

Druga sprawa, Simpsonowie. Obawiam się, że w moje ręce też parę razy trafiły podobne obrazki czy animacje. W życiu nie uznałbym ich za pornografię… tym bardziej za jakieś materiały pedofilskie. A jednak australijski sąd uznał. Co gorsza, w naszym prawie ostatnio też wprowadzono penalizację posiadania treści pornograficznych przedstawiających wytworzone albo przetworzone wizerunki małoletnich uczestniczących w czynnościach seksualnych (patrz: np. artykuł Tak, tak, nowelizują kodeks karny… wizerunki małoletnich, hacking, 269b… u Vagli). Może ktoś mi udowodni, jak narysowanie kreskówki z pieprzącymi się dzieciakami krzywdzi jakieś dziecko? A tym bardziej posiadanie czegoś takiego?

Trzecia sprawa: podniesienie wieku ochronnego do 18 lat. Zgadzam się, że wiele dzieci za wcześnie rozpoczyna współżycie, ale nierozsądne zachowania seksualne są równie powszechne u dorosłych. No i zapisanie w prawie, że seks przed osiemnastką jest nielegalny wcale do seksu dzieciaków nie zniechęci, najwyżej zrujnuje życie wielu ludziom, którym to ktoś kiedyś wytknie, żeby wykorzystać prawo dla swoich korzyści… Zdaje się, że u nas też się takie pomysły pojawiały, na szczęście szybko zostały porzucone.

Cycki w sądzie i w prasie

Dzisiaj rano usłyszałem w Antyradiu, że w końcu zapadł wyrok w sprawie plażowiczek opalających się topless w Szczecinie. Interesuję się sprawą, bo sam nie mam nic przeciwko opalaniu topless (wręcz przeciwnie), a jednocześnie niekoniecznie chciałbym namawiać żonę do przestępstwa. ;-). Od razu zajrzałem na gazeta.pl (z przyzwyczajenia) i przeczytałem artykuł Szczecin: Skazane za opalanie się topless”

Nie wyglądało to dobrze. Z artykułu wynikało, że sąd jednoznacznie potępia taki wybryk, wręcz sugeruje że takie są normy i raczej się nie zmienią… a właściwie to niewiele wynikało, poza sensacją w tytule.

Przed chwilką jednak ktoś na blipie podlinkował inny artykuł na ten temat: Nagana za opalanie topless. Tutaj już obszerniej (mimo, że sam artykuł nie jest wiele dłuższy) przedstawiono stanowisko sądu i wydaje się ono dużo bardziej wyważone. Jedynie stwierdzenie na kąpielisku były dzieci, a dla nich wstyd przed nagością jest zjawiskiem naturalnym wydaje się dość dyskusyjne.

Generalnie wolałbym zobaczyć inne rozstrzygnięcie. Skoro nie było skarg od zwykłych obywateli, którzy poczuli się zgorszeni widokiem tych pań, jedynie od funkcjonariuszy, którzy do interwencji mogli mieć swoje powody, to IMHO rozprawa w ogóle nie powinna mieć miejsca. Jednak nie jest źle – wymierzona kara jest symboliczna, a opalanie topless nie zostało jednoznacznie i generalnie potępione. Po prostu, jak funkcjonariusz prosi, to lepiej ten stanik założyć. ;-) No i jest szansa, że będzie lepiej (gorzej niestety też może być).

W sieci oczywiście od początku sprawy było dużo komentarzy na ten temat. W kręgach w których się poruszam raczej były to komentarze w obronie plażowiczek. Jednak i one nie zawsze mi się podobały. Szczególnie drażniły mnie argumenty obu stron sugerujące, że tylko niektóre cycki nadają się do pokazywania. Obrońcy wołali, że to młode atrakcyjne panie, więc wszystko jest ok, bo ich biust nie mógł nikogo zgorszyć. Niektórzy przeciwnicy, że opalania topless trzeba zabronić, bo na plaży pojawi się pełno starych Niemek z obwisłym biustem. Nie rozumiem, jak można tak mówić — równie dobrze można by było w ogóle zabronić starszym paniom plażowania, bo przecież i w stroju kąpielowym niekoniecznie będą wyglądać atrakcyjnie. Jeśli pozwalać pokazywać ten kawałek ciała (a uważam, że warto), to wszystkim, którzy mają na to ochotę. Większość ludzi sama uzna na ile może sobie pozwolić, a na resztę patrzeć nikt nie każe.

Uważaj co czytasz, gdy dziecko patrzy

W tym tygodniu do pracy chodzę dopiero po dwunastej, żeby wcześniej się chorym dzieckiem zajmować. Leżę sobie więc w domku z laptopem i przeglądam WWW. Dokładniej, to czytam sobie
aktualny odcinek komiksu Questionable Content, a dziecko zagląda mi przez ramię… i co gorsza zadaje pytania:

– O czym to jest?

No cóż… nie będę kręcił, w końcu to nic strasznego:

– O pani która zrobiła sobie kolczyk na cipce.

– A czemu tam jest ten pan?

– Bo pani chciała, żeby ktoś ją trzymał za rękę, jak będzie bolało.

Nie jest źle. Jednak dziecko dopatrzyło się czegoś jeszcze:

– A czemu ta pani jest na końcu smutna?

Tu już wolałem ominąć szczegóły:

– Bo ta druga pani jej powiedziała, że musi bardzo uważać, żeby nie bolało.

Po tym już starałem się zmienić temat… Krysia jeszcze tylko spytała A czemu ta pani chciała kolczyk na kitce? dowodząc, że chyba nie wszystko do niej dotarło. I może dobrze. :-)

Romantyzm geeków…

Leżymy sobie w łóżeczku… zaczynam dobierać się do żonki…

– O, stanął ci! – zauważyła żonka…

– A czemu nie miałby stanąć?

– A wiesz… z okazji naszej rocznicy… – żonce najwyraźniej jakiś nieprzyzwoity pomysł przyszedł do głowy – …moglibyśmy
sobie kupić… taki routerek WiFi?

– To a’propos tej sterczącej antenki?

– Skąd wiesz?!

… i jakoś ta chwilowa zmiana tematu nie zepsuła nam nastroju… wręcz
przeciwnie, seks był znakomity :-)

Nie pobiorą krwi od geja

Przeczytałem o tym najpierw na gazeta.pl,
potem na racjonalista.pl. Pojawił się
pomysł, aby gejom
zabronić oddawania krwi
. Znowu ktoś chce budować kapitał polityczny na
ludzkich fobiach…

No bo co pytanie potencjalnych krwiodawców o orientacje seksualną miałoby
dać? Ograniczyć pobieranie krwi od osób, które uprawiają ryzykowny seks?
Przecież o to krwiodawcy już są
pytani
. Kwestia orientacji seksualnej nie wnosi tu nic nowego, poza
uprzedzeniami. Często zupełnie nie na miejscu – i gej może być prawiczkiem,
albo żyć w wieloletnim monogamicznym związku, a nie brak i osób
heteroseksualnych uprawiających przygodny seks bez zabezpieczeń.

No i mam też wrażenie, że znowu ktoś odwraca uwagę od istotnych
problemów… przecież ostatnio znowu było głośno o osobach zarażonych WZW
typu C
przez transfuzję krwi, lub przyjęcie produktów krwiopochodnych.
WZW, a nie HIV, czy syfilis. A chorobą tą dawcy raczej nie zarazili się
podczas gejowskiego seksu – nią łatwiej się zarazić w szpitalu niż
podczas seksu (nawet homo). Ale trudno w jakiś spektakularny sposób pokazać
jak się walczy ze szpitalnymi zakażeniami… znacznie łatwiej pokazać
zagrożenie gdzie indziej, gdzie łatwiej będzie je zwalczyć.
Przy okazji można dołożyć tym, których i tak się nie lubi.

The Straight Girl’s Guide to Sleeping with Chicks

Chcieliście
recenzji?
To będziecie ją mieć. I nie musicie się obawiać spojlera – w końcu
i ja nie
wiem jak się książka kończy
. ;-)

Może zacznę od tego, skąd w ogóle się u mnie ta książka wzięła. Kiedyś
(rok, czy dwa lata temu) na jakimś blogu przeczytałem o tym jak jakiś facet
kupił The Straight Girl’s Guide to Sleeping with Chicks swojej
dziewczynie, czy żonie, w prezencie i, że dziewczyna się z tego bardzo
ucieszyła. Pomyślałem, że moja żonka też by się ucieszyła, ale raczej, jakby
to było po polsku. Na tym się wtedy skończyło.

Niedawno, już nie pamiętam z jakiego powodu, znowu sobie o tej książce
przypomniałem.Sprawdziłem więc szybko w sieci, czy ktoś nie wydał tego po
polsku. Nie. No to zacząłem szukać, czy nie ma jakiś innych książek tej
autorki wydanych po polsku. Nie ma. No to, czy w ogóle są jakieś o podobnej
tematyce. Nie ma. A na Amazon.com przecież to nie jedyna tego typu książka
– tam jest pełno różnych poradników erotycznych uwzględniających
coś więcej niż standardowy monogamiczny związek mężczyzny i kobiety… I tak
przeglądając ofertę Amazon.com i recenzje do The Straight Girl’s…
uznałem, że chcę to przeczytać. Sprawdziłem, czy w innych sklepach nie miał
bym tego taniej, albo jakiegoś normalnego e-booka za grosza, ale wyszło
na to, że oferta Amazona wydaje się najrozsądniejsza. No to kupiłem.

Jak tylko dotarło zabrałem się za czytanie i następnego dnia przeczytałem
234 strony (a w między czasie trochę uczciwie popracowałem). To chyba niezły
wynik, szczególnie, że książka jest w obcym języku. A więc czyta się dobrze.
Możliwe, że jeszcze lepiej osobom bezpośrednio zainteresowanym. Bo to przecież
poradnik dla kobiet.

Pierwsze parę stron – początek wstępu – mnie trochę
rozczarowało. Opowieść o dziecięcej zabawie wydała mi się trochę naciągana,
wręcz w stylu taniej sensacji. Ale dalej było już znacznie lepiej. We wstępie
autorka, Jen Sincero, wyjaśnia skąd wziął jej się pomysł na tę książkę,
a także, skąd to Straight w tytule. Potem zaczyna się właściwy
poradnik.

Pierwszy rozdział jest skierowany do dziewczyn co chciały by, a boją
się
i ma na celu pomóc w rozwianiu niektórych wątpliwości. Drugi
poświęcony jest kobiecemu ciału i jego poznawaniu (głównie przez masturbację) – trzeba w końcu poznać sprzęt jakim się
będzie operować. Następny o tym gdzie i jak dziewczyna może znaleźć/poderwać
inną dziewczynę do wspólnych zabaw. Rozdział czwarty rozpoczyna się od
informacji typu czym paskudnym można się zarazić i jak się przed tym
zabezpieczać, ale po tym obowiązkowym wstępie zaczyna się opis tego, jak
kobieta może kobiecie zrobić dobrze. Minetka dostała dla siebie cały kolejny
rozdział, a w szóstym rozdziale opisane są różne zabawki którymi dziewczyny
mogą sobie urozmaicić wspólne zabawy.

Rozdział siódmy poświęcony jest trójkątom. W końcu dla kobiet które lubią
i facetów, i kobiety, to może być całkiem interesująca opcja. Jednak autorka
nie ukrywa, że to bywa skomplikowane i niebezpieczne, szczególnie ze względów
uczuciowych. Ostatni rozdział to generalnie No dobra, przespałam się
z dziewczyną i co dalej?
, bo opcji jest trochę: zapomnieć i wrócić do
facetów, przerzucić się całkowicie na kobiałki, czy nawet porzucić stare życie
zamieszkać z nową kochanką.

Cała książka przepełniona jest dobrym humorem. Czy to w tytułach
rozdziałów jak Oh My God, She Wants Me to Eat Her Pussy!,
we wstawkach jak vocabulary builder z pomysłami typu
paddling the ping canoe, po samą treść pełną zabawnych fragmentów, jak:

It’s not like your first time with a guy when you fumbled around, dropping
balls right and left, while you desperately tried to read the mind of the
on-eyed pokeman (Is it happy? Is it sad? Oh, God, why is it shrinking?).

Z drugiej strony, temat jest potraktowany bardzo poważnie. Autorka pisze
w oparciu o swoje doświadczenia, ale i wielu innych kobiet, z którymi w tym
celu przeprowadziła swojego rodzaju wywiad. Wybrane wypowiedzi tych kobiet są
cytowane w całej książce. Jen Sincero postarała się opisać sprawy jak
najobiektywniej i uwzględniając wszystkie istotne opcje. Na równi potraktowane
i opisane są jednorazowe przygody, czy poważne związki, podrywanie panienki
w barze, czy szukanie partnerki wśród przyjaciół. Na końcu rozdziału piątego,
pewnie ku zaskoczeniu wielu czytelników, stwierdza, że ona właściwie
minetki nie lubi – ani dawać, ani brać. Nie przeszkodziło jej to
w szczegółowym opisaniu tego aktu i odpowiednich technik.

Myślę, że kobiety, chcące spróbować seksu z innymi kobietami, nie będą
zawiedzione po przeczytaniu tej książki. Zresztą dziewczyny, które niczego nie
chcą próbować, a tylko są zainteresowane taką tematyką, a także spora grupa
facetów też. W każdym razie mnie się podobało.

Homofilia?

Prezydent straszy homoseksualistami, widać naród powinien się tego bać…
A ja co? A ja nic. Nie mogę zrozumieć co w tym takiego strasznego. Co więcej
przejawiam jakieś ciągoty… nie, nie do facetów… do kobiet
o niepoprawnych orientacjach seksualnych…

Jedna czwarta kobiet w moim rosterze lubi dziewczynki (co najmniej,
ankiety nie przeprowadzałem). Swego czasu z pasją oglądałem The L Word (ostatni sezon
jednak marny i ta pasja przeszła), ostatnio bardzo ucieszyło mnie odkrycie
nowego bloga: Grace the spot
(lesbijskiego oczywiście), a po moim ostatnim zakupie na Amazon.com (o tym innym razem), księgarnia
ta proponuje mi głównie lesbijską literaturę…

Czy mnie trzeba leczyć? Czy może od razu odstrzelić, dla dobra
społeczeństwa i wartości chrześcijańskich? ;-)

Antyczne staniki

Siedzę sam w domu, nie mam nic specjalnego do roboty, to włączyłem
telewizor. Na jedynce jakiś głupi film. Oczywiście moja uwaga od razu skupiła
się na kobietach, szczególnie, że były skąpo ubrane… To, co zwróciło moją
uwagę, miały na piersiach. Wygląda jak całkiem współczesny stanik. A reszta
filmu sugeruje starożytność… Zerknąłem do opisu filmu w internecie: Trzy
tysiące lat przed Chrystusem.
Ciekawe. Z tego co wiem, to staniki, jakie
znamy, wynaleziono na początku dwudziestego wieku…

Postanowiłem zgłębić temat, zanim zacznę marudzić na blogu. Wyczytałem, że
i ponad 2000 lat przed naszą erą kobietom zdarzało się nosić coś w rodzaju
staników. Ale to coś podobno zawsze zostawiało piersi odkryte… no i raczej
nie sądzę, żeby mogło bardzo przypominać współczesną bieliznę… Później
w starożytnej Grecji i Rzymie zaczęto stosować inne cosie… do owijania
piersi tak, żeby nie było ich widać (coby kobieta wyglądała bardziej jak
facet)… to też raczej bikini nie przypominało.

Ja rozumiem, że to rozrywka i realiów historycznych nie muszą się bardzo
trzymać… ale przecież równie dobrze bohaterowie mogli by nosić zegarki na
rękach i strzelać z karabinów, a nie tych niepraktycznych łuków…
;-)