Jesień Linuksowa

Siedzę sobie w Ustroniu na Jesieni Linuksowej. Dzisiejsze wykłady skończyły się już dawno temu – teraz jest część rozrywkowa. Antylopy GNU z ogniska jednak nie będzie, ale i tak jest fajnie. Grupka pingwiniarzy bawi się w „kalambury” itp, a inna (w tym ja) dorwała się do internetu. 9 laptopów na jedną komórkę z GPRS, ale jak już ruszyło (przez pierwsze 2h prób było jakieś 99% strat) jest nieźle :).

No to byłoby na tyle. Nie piszę więcej, bo nawet nie wiem czy z mojego CJC uda się to wysłać 🙂

Hacker kontra inżynier-profesjonalista.

Mimo, że jogger nie służy do dyskusji dołącze się do wątku
zgody
i mmazura.
Zgadzam się z mmazurem. Dodałbym jeszcze coś – ja nie umiałbym pisać programu
od razu według założeń jak ma wyglądać produkt końcowy. Po prostu tego na
początku nie wiem. Oczywiście jest założony jakiś konkretny cel, ale można by go
osiągnąć na setki sposobów. Jak w parę godzin zrobię jakoś działającą
prowizorkę, to wiem co w niej jest nie tak, co należy zmienić, co dodać
i z czego zrezygnować. Czasem wiąże się to z pisaniem od nowa (nie jest to
dużo, jak już się wie jak), czasem wystarczy ulepszyć prowizorkę, a czasami
się ją po prostu porzuca – gdy okazuje się że projekt mnie przerasta, albo
uznam go za za mało ambitny czy użyteczny. To jest wolność jaką daje mi
hobbystyczne programowanie Open Source – mogę robić to co sprawia mi satysfakcję,
a z innych projektów zrezygnować. Dlatego też w pracy wolę być administratorem,
a nie programistą – daje mi to czas na programowanie jakie lubię.

Z zaczynaniem od prowizorki wiąże się jeszcze coś – nie zaczynam
„oficjalnie” projektu (np. przez założenie go na JabberStudio), póki nie mam
jeszcze jakoś działającego kodu, który nadaje się do dalszego rozwoju.
Oczywiście czasem okazuje się że poszedłem błędną ścieżką i w pewnym momencie
programu nie da się dalej rozwijać z powodu błędnych założeń – tak jest np.
z moim apingerem. Używają
tego chyba setki ludzi na całym świecie, dostaję ileś majli w sprawie jego
błędów i ograniczeń, ale żeby to poprawić musiałbym napisać to od początku.
Nie chce mi się – bo u mnie działa. Smutne, ale tak wyglądają ograniczenia
Open Source. A co do samych ograniczeń tego projektu – wynikały one głównie
z tego, że miał być to program bardzo prosty, a urósł do czegoś poważniejszego
– pierwotne założenia zostały osiągnięte, ale jak program się rozwijał, to
oczekiwania rosły. Nie wyobrażam sobie jednak, żebym miał coś zaczynać tworzyć
zakładając od razu wielki projekt – tworzenia dużych projektów nawet się nie
podejmuje. Linus też nie zaczynał pracy nad Linuksem z myślą o stworzeniu
w pełni funkcjonalnego i bardzo popularnego systemu operacyjnego na wiele
platform sprzętowych. Pierwotne założenia nie dość że różniły się od tego czym
Linux jest dzisiaj, ale w wielu miejscach były z tym sprzeczne. Ale przecież
jeden człowiek nigdy by nie zaczął pracy nad tak wielkim projektem.

A może ktoś zna jakiś duży projekt Open Source, który odniósł sukces, a prowadzony był „profesjonalnie” (według definicji zgody)?

Starczy tego, teraz czas zająć się obiecanym wydaniem nowego transportu
GG…

Coś mi ostanio odbiło…

… i postanowiłem napisać własny serwer Jabbera – w pythonie, zgodny ze
specyfikacją XMPP i w ogóle bajerancki. Pewnie i tak nic z tego nie wyniknie. Na razie zacząłem robić moduł do
obsługi strumieni XMPP (jabber.py mnie nie zadowala), oparty o libxml2.
Okazało się, że libxml2 bez poprawek się do tego nie nadaje, ale
przygotowałem odpowiedniego patcha i jest OK. Mam nadzieję że go zaaplikują do
oryginalnych źródeł.

Jednak na razie musiałem sobie pisanie modułu i serwera odpuścić – w końcu
za tydzień będę prowadził wykład i trzeba jakąś prezentację przygotować. Na
razie porobiłem trochę screenshotów (jak ktoś ma jakieś ciekawe screenshoty
klientów jabberowych, to jestem chętny) i walczę z OpenOffice (chyba jednak
LaTeX bardziej mi odpowiada).

Ale przygotowanie prezentacji pewnie też sobie zaraz daruję, żeby dołączyć
do Iwony i Krysi, które pojechały na spacer na działkę 🙂

Z innej beczki: chyba w PLD szykuje się (albo tylko szykował) przewrót.
„Rebelianci” chcieli, żebym ich poparł, ale ja wolę się nie mieszać. Też mnie
kloczek wkurza, ale miejscami rozumiem jego rację, racje „rebeliantów” zresztą
też. Ja tylko chcę mieć działającą dystrybucję, z w miarę aktualnymi zasobami,
a na razie żadna ze stron nie jest w stanie mi tego zagwarantować.

Wczoraj…

Mama jest zawalona egzaminami do sprawdzania, więc zamiast obiadu u niej
musieliśmy sami sobie coś zorganizować. Wybraliśmy się więc do pizzerii.
Pizzeria okazała się porządniejszą restauracją i zamiast Pizzy ja
zamówiłem „żeberka na ostro z purée fasolowym”, a żona Lasagne ze
szpinakiem. Dobre było, ale rachunek podano mi z cukierkami – dla
osłody sumy jaka tam widniała. Krysia przez większość naszego obiadu
słodko spała w wózeczku obok stolika.

Potem Iwona z Krysią pojechały do domu, a ja udałem się na wykład
o DNSie zorganizowany przez SLUG. Nie dowiedziałem się
może niczego nowego, ale warto było, chociażby żeby spotkać się
z lokalnym „community”. Wykład był poprowadzony bardzo dobrze, IMHO
wypadł najlepiej z wykładów z serii GNU/Politechnika, na których byłem.
No, może prelegenci się zbytnio rozgadali (trwało to prawie trzy
godziny), ale na ten temat można by mówić i o wiele dłużej.

Jak zwykle na wykładzie rozdano ankiety. Tym razem było tam pytanie
„na jakie jeszcze wykłady się wybierasz?”. Z tego co ludziom zza ramion
podejrzałem, to mało kto wybiera się na mój wykład o Jabberze. Może
i lepiej – kompromitacja będzie mniejsza :). Myślę że zainteresowanie
tematem jest małe, bo mało kto ten temat traktuje poważnie
– większości kojarzy się on z GaduGadu i rozmowami w stylu „Skond
klikasz? Ile masz latek?”. A może rzeczywiście, to nie jest
wystarczająco poważna tematyka, aby wykład o niej prowadzić?