Co za zbieg okoliczności…

Jestem w trakcie czytania Ostatniego kontynentu Pratchetta,
a przed chwilką z żonką obejrzałem Dom nad jeziorem. Samo tak wyszło.
Kto czytał i oglądał zrozumie o co mi chodzi. W sumie ciekawe jak to Pratchett
rozwiąże…

…i niech nikt nie waży mi się odpowiedzieć na to pytanie
retoryczne w komentarzach!

One (dead) Man Show

Wracając z Pingwinariów nie mogłem w samochodzie normalnie posłuchać muzyki w radiu — co chwilę musiałem wciskać „szukaj kolejnej stacji”, żeby zejść z jedynego słusznego tematu. Toż to bardziej męczące niż reklamy. Cztery dni mnie w domu nie było, więc jak wróciłem postanowiłem obejrzeć Teleexpres, żeby zobaczyć co się w świecie działo… Dotrwałem do 12-tej minuty i wyłączyłem — nic nie wskazywało na to, że przekażą jakąś istotną wiadomość, no chyba że jedną w stylu, że kaczki znowu chcą rozwiązać parlament…
Po Teleekspresie już nie miałem zamiaru radia ani telewizora włączać. Z wyjątkiem dobranocki dla dziecka (o dziwo, była). Mimo to ogólna paranoja nie dała nam spokoju. Sporo po 21:00, gdy położyliśmy spać wykąpane dziecko, rozwyła się syrena… Gdyby Papież umarł o pierwszej w nocy, też by wszystkich pobudzili??? W przyszłym roku i wszystkich następnych też nas to czeka?

FOSDEM

Przeglądająć blog ralphm, kolegi z
Jabber Software Foundation, trafiłem na
kolekcję zdjęć z FOSDEMu. Ze
zdjęć wygląda na to, że atmosfera tam jest podobna do tej na Pingwinariach.
Biorąc jeszcze pod uwagę to, że bywa tam masa ciekawych ludzi z europejskiej
części świata Open Source, to jest to coś na czym warto by być. Właściwie, to
już w zeszłym roku pomyślałem, że fajnie by było w tym roku się tam wybrać.
Ale nie dałem rady — wstęp był wolny, ale wyprawa do Brukseli to jednak
spore koszta i w tym roku nie wchodziło to w grę :-(. Może w
przyszłym roku się uda…

BTW. ralphm miał tam wykład na ten sam
temat, o którym ja będę opowiadał na Pingwinariach. Jeszcze przed jego
wykładem rozmawialiśmy o tym i przekazał mi kilka cennych uwag. Zapewne też
skorzystam z jego materiałów, jak już je gdzieś wystawi. Zobaczymy, czy
mój wykład będzie chociaż w części tak udany jak jego…

Capoeira?

Dzisiaj na rynku w Gliwicach zobaczyłem coś dziwnego. Grupa ludzi w białych
koszulkach i białych spodniach zawiązanych sznurkiem, w większości na boso
tańczyła w kręgu przy muzyce dziwnego instrumentu. Instrument to krzywy kij, z
jedną drucianą struną podpartą kamykiem i uderzaną krótkim patykiem, do tego
okrągłe pudło rezonansowe. Tańczyły dwie osoby w kręgu, a ludzie wokół klaskali
rytm muzyki. Taniec wyglądał trochę jak jakaś dalekowschodnia sztuka walki.
Muzyka brzmiała „ludowo”, ale trudno było mi skojarzyć z jakimś miejscem na
świecie, raczej nie był to daleki wschód. Rysunki i napisy na koszulkach
kojarzyły się jednoznacznie z Brazylią.

Podobało mi się to. Chciałbym umieć się tak ruszać. A i muzyka znacznie bardziej
mi się podobała niż to co serwują np. do aerobiku czy chociażby na lodowisku.
Potem przyszła żona z Krysią i dziecku też się spodobało. Gdy pokaz się skończył
(albo zrobili przerwę) spytałem się jednej z tańczących dziewczyn co to było.
Dowiedziałem się, że to Capoeirabrazylijska sztuka
walki
. Dziewczna opisała mi w skrócie historię tej sztuki walki i zaprosiła
na treningi na Konarskiego. Wiek nie ma znaczenia, nawet tacy około 40-tki
trenują
. Fajnie — już widać, że się starzeję. Do 40-tki mi jeszcze
wiele brakuje, ale uważam że chyba jestem za stary do tego. Poza tym za leniwy i
za mało systematyczny. Ale trochę ruchu by mi się przydało i taka Capoeira to
jest chyba coś co mógłbym ćwiczyć.

Od tych capoeiristas dostałem też ulotkę z adresem ich strony WWW. Po powrocie do domu
zajrzałem tam i dowiedziałem się dużo więcej o Capoeira. O jej
historii, na czym to polega. Dowiedziałem też się, że wspomniany wczyśniej
instrument nazywa się Berimbau, a umiejętność grania na nim oraz
śpiewania odpowiednich piosenek, jest nie mniej ważna niż trening fizyczny. To
to już raczej nie dla mnie. Chociaż…

Oczywiście nie mogłem powstrzymać się od sprawdzenia tej strony walidatorem.
Oczywiście się nie waliduje, ale nie jest tak tragicznie. Tragiczna jest
natomiast nowa strona Centrum Komputerowego
Politechniki Śląskiej
. Zajrzałem tam dzisiaj, bo wysiadło nam łącze w świat,
które mamy właśnie od CK. Wygląda nawet nieźle, ale nie ma tam zupełnie (albo
nie umiałem znaleźć) informacji dla komercyjnych klientów CK. Nawet do końca nie
wiadomo pod jaki numer dzwonić w przypadku awarii. Poze tym chodzi to teraz na
jakimś ASP.NET i kod strony jest paskudny jak żadko. Na pewno nie jest to HTML,
tym bardziej nie XML, ale fragmenty XML w tym siedzą. I to ma być, według
Microsoftu, przyszłość WWW? Aż strach się bać…

Telewizja, telewizja…

Ostatnio tu wiele nie pisałem, bo zawalony jestem różną robotą (może jeszcze
o tym napiszę). Dzisiaj też tylko dwie ciekawostki, rodem z TV:

Wczoraj TVP pokazała swój nowy serial („jedyny w swoim rodzaju” itp.).
Oczywiście żadna rewelacja, a ta nowatorska idea żałosna (audiotele
„czy śmierć XXX była przypadkowa?”). Ale ja nie o tym…

Oglądając takie głupoty w telewizji hobbystycznie zaglądam w monitory. Tym
razem zauważyłem dwie ciekawe rzeczy:

  • Jedna firma produkująca monitory chyba zapłaciła producentom serialu za
    reklamę – bo monitor pokazywali tak, że ekran gry był od góry odcięty, ale napis na obudowie
    monitora ukazany bardzo wyraźnie.
  • Linda siedział przed monitorem na którym wyświetlone był coś, co nie
    wyglądało jak Windows. Wpisywał jakiś tekst do edytora co wyglądał jak VIM (np.
    „~” zamiast nieistniejących linii). Pewnie dlatego musiał zginąć już
    w pierwszym odcinku :-)

Druga „ciekawostka” dotyczy dzisiejszego Teleexpresu i informacji
o najnowszym „superkomputerze” (klastrze) w TASK. Powiedzieli że oparty jest
o procesory Intel Itanium 2, ale już nie wspomnieli jaki system operacyjny na
tym chodzi. Wraz z ostatnimi informacjami TVP sugerującymi że wszędzie używa się
Windows daje to dość ciekawy obraz rzeczywistości…