Znajdź młodszą królewnę, ewentualnie zwierzaczka
na poniższym
obrazku. ;-)
To oczywiście rezultat testowania jednego z prezentów znalezionych pod
choinką. Swoją drogą, klocki Lego też są super!… ;-)
Tato przyniósł mi dzisiaj nową zabawkę. Zabytek właściwie. Cyfrowy aparat
fotograficzny Casio QV-300. Podłączany do komputera przez port szeregowy
i robiący zdjęcia w rozdzielczości 640×480. Już jeden taki mam (Relisys Dimera
3500), ale ten Casio robi dużo lepsze wrażenie. Po pierwsze ma wyświetlacz
LCD. Zadziwiająco dobry wyświetlacz. Po drugie, jego pamięć mieści nie 8 zdjęć
wysokiej jakości
, ale 60. Do tego i przycisków więcej, coś w rodzaju
zooma (przełącznik tele/wide przy obiektywie), obracany obiektyw (można
fotografować samego siebie) i masa różnych przełączników, z których części
jeszcze nie rozpracowałem.
Gphoto2 znowu mnie pozytywnie zaskoczyło, bo obsługuje i ten aparat. Więc
można się tym bawić pod Linuksem. Niestety, wtyczka gphoto2 do Sane nie uznaje
portu
, a więc prosto z Gimpa się do tego nieserial:
dostanę. Będzie trzeba jeszcze spróbować zrobić z tego kamerę
, ale przy interfejsie szeregowym nie bardzo to widzę…
internetową
Prawdopodobnie w swoim czasie to było pierońsko drogie i szpanerskie
urządzenie. Nadal robi niezłe wrażenie, jednak z powodu małej rozdzielczości,
kiepskiej jakości zdjęć przy słabym oświetleniu i interfejsu RS-232C,
w praktyce zbytnio użyteczne to nie będzie.
No to zdjęcia, których
domagała się Krysia,
już są na
selwelku,
znaczy się, na Tropku
. I nie, nie leżą na nim, ani nie są przyklejone
taśmą klejącą. Po prostu przeniosłem tam
nasz album ze zdjęciami.
Ciekawe czy z zewnątrz da się to oglądać (nasze łącze do najwydajniejszych
nie należy)…
O to jak wygląda mój serwerek, o którym ostatnio kilka razy wspominałem:
Ładny, prawda? Niestety, dla jako-takiej funkcjonalności, trzeba było
trochę dziur w obudowie zrobić, więc z drugiej strony wygląda on tak:
Oto co jest w środku:
A wygląda to tak:
Zdjęcie jest odrobine nieaktualne — przed wstawieniem serwerka na
miejsce dolutowałem do włącznika Power
kondensatorek, co by nie trzeba
było serwerka odpalać ręcznie po każdym chwilowym zaniku zasilania.
A serwerek w pracy, na swoim miejscu, wygląda tak:
Moje zdjęcie z kaczuszką obiegło już pół świata. Nie mogłem tego tak
zostawić. Musiałem się zemścić!
Dzisiaj Krysia przypomniała sobie o swoim aparacie fotograficznym
(Cyfrówka, z pamięcią na 8 zdjęć wysokiej rozdzielczości
(640×480) i
nowoczesnym interfejsem typu RS-232C z nowatorskim złączem
mini-jack
!).
Po chwili zabawy w domu dała się przekonać do spacerku, ale zastrzegła
aparat też idzie na spacerek
i, co ciekawsze tatuś się schowa za
. No i na spacerku rzeczywiście kazała mi
krzaczek, dzidzia zlobi zdjęcie
się chować za kraczkami zanim robiła mi zdjęcia. Dziecko wie, że to warunek,
żeby zdjęcie tatusia jakoś wyglądało. ;-)
Tych, co po lekturze Prachetta wierzą, że w aparatach fotograficznych
siedzą demony muszę rozczarować:
— dzidzia ma w aparacie mamusię!
— tak, zrobiłaś zdjęcie, to jest teraz w aparacie.
— pan narysował mamusię w aparacie.
— pan?
— pan Mateusz narysował mamusię w aparacie..
Nie znam żadnego pana Mateusza. Żona podobno też nie. Chyba rzeczywiście w
aparacie siedzi. ;-)
Z ostatniej chwili: dziecko właśnie ryczy, że chce monitor (wcześniej było,
że komputer, ale ja nieopacznie stwierdziłem, że chyba o monitor chodzi).
Klawiaturę i myszkę (ma własne) już sobie oczywiście podłączyła
.
Monitor i wyświetlacz laptopa są jednak w ciągłym użytku i dziecko tego nie
dostanie.
… mi żona jajka wyskrobała:
(to z lewej zostało tak wyskrobane jeszcze w zeszłym roku).
Sorry za jakość, ale moja „Dimera 3500” to badziewie, a do robienia zdjęć z
tak małej odległości z lampą to już zupełnie się nie nadaje. I tak się
nakombinowałem, żeby było coś widać. Normalne zdjęcia będą po wywołaniu filmu z
Minolty (bliżej nieokreślona przyszłość).
No i dobrze, że Jogger znowu działa. Bez niego było naprawdę ciężko.