Dalej na wakacjach…

…ale niestety tylko do piątku. 😦 Ostatnio pogoda zupełnie się popsuła i od ostatniego wpisu chyba ani razu nie plażowaliśmy. Grzybów też ciągle nie ma (pierwszy raz spotkałem się z czymś takim, że w środku sezonu w lesie nie ma _żadnego_ jadalnego grzybów, a znalezienie niejadalnego to też wielka sztuka). Żadnej ryby też nie złowiłem… Ale i tak nie chcę wracać.

Rozpoczęło się głosowanie do Jabber Council. 9 kadydatów i 5 miejsc. Ciekawe jak mi pójdzie. Żadne pytania od wyborców do mnie nie dotarły (po to przyszedłem do kawiarenki, aby odpowiedzieć na ewentualne pytania) – widać większość jest pewna mojego skreślenia (albo wybrania). Wszystko okaże się 17-tego września.

Teraz trochę uzupełnienia poprzedniego wpisu – to co chciałem już wtedy napisać, ale zapomniałem.

Zachęcony komentarzami na Joggerze postanowiłem przeczytać coś Pratchetta (dobrze to piszę? pewnie nie). Kupiłem więc jedną książkę, potem drugą… i trzecią. Zdążyłbym na tym urlopie przeczytać jeszcze z dwie, ale to byłaby rozpusta. Iwonie też się podoba, więc przynajmniej nie będzie miała nic przeciwko takim wydatkom w przeszłości 🙂

Gdy jeszcze była pogoda i się plażowaliśmy żona była jedyną kobietą na plaży (przynajmniej w obrębie kilkuset metrów) opalającą się topless – trochę z powodów praktycznych – dzidziuś i tak by ciągle swoją „spiżarnię” wyciągał. Poprzednio, gdy byliśmy nad morzem więcej osób się tak opalało. Ciekawe czy to czasy się zmieniły, czy ta Pogorzelica to takie nieprzyzwoicie przyzwoite miejsce. Ale nawet nikt się nie burzył z tego powodu.

Na wakacjach

No to jestem na urlopie, w Pogorzelicy. Przyjechaliśmy pociągiem w
zeszłą niedzielę rano (do samej Pogorzelicy musiał teść nas podwieźć
samochodem). Na miejscu czekał na nas pokój w domku z już rozpakowanymi
częściowo bagażami (z teściów jest czasem pożytek 🙂 ). Po śniadaniu
(albo po obiedzie, dawno to było…) poszliśmy zobaczyć morze. Było na
miejscu. Postanowiliśmy przedstawić je dzidzi i postawiliśmy Krysię
bosymi stópkami na mokrym piasku. Nie spodobało jej się (pierwszy raz
stała boso gdziekolwiek poza domem). Potem postawiliśmy na suchym piasku
kawałek od morza. Pobiegła w kierunku wody i tym razem bardzo się jej
spodobało. Biegała tak przez jakiś czas, zamoczyła sobie przy tym
(chyba pierwszy raz od zewnątrz) pieluszkę… i nie dało się jej
stamtąd zabrać. Więc chyba morze się jej spodobało 🙂

Przez następne dni to włóczyliśmy się po okolicy, to wychodziliśmy
nad morze itp. Pogoda nie specjalnie sprzyjała plażowaniu – prawie cały
czas pochmurnie i zimno, ale deszczu niewiele, więc nawet grzybów nie
ma. Za to wieczorami chodzę na ryby – na plażę. Wzbudzam tam ogólne
zainteresowanie (jedyna osoba z wędką na plaży), ale raz udało mi się
nawet złowiæ rybę – 60cm węgorza – starczyło na pyszną kolację.

Dzisiaj wybrałem się do kawiarenki internetowej, żeby sprawdzić
pocztę, napisać na Joggera itp. Może prawdziwy urlop to byłby taki
zupełnie bez Internetu, ale przecież i tak ponad tydzień wytrzymałem 🙂 Teraz tylko żona płacze, że mi dobrze, a ona też by chciała. 🙂 Na jej pocieszenie mam tylko to, że nie jest tak przyjemnie jak w domu. Przed Windows oczywiście nie siedzę (tego bym chyba nie zniósł), ale ten Knoppix też mnie wkurza. A może to to KDE które tu domyślnie się uruchamia. Kto wpadł na pomysł ustawienia LC_ALL=C??? A ja się zastanawiam, czemu ustawienia LC_CTYPE nie działają… Czemu w xtermie mam zielone literki na białym tle??? No i jak tu zmusić Konsole do wyświetlania polskich literek? Jednak dobrze że coś takiego jest i że obsługa kawiarenki była na tyle miła, że pozwoliła mi to odpalić.

Na koniec ma pozdrowienia znad morze dla wszystkich czytelników – ode mnie, żony (maszczuha/ika) i córeczki (Krysia/”obrzydliwa paskuda”).

PS. Nie mam tu ispella z polskim słownikiem, więc mogły zdarzyć się koszmarne błędy 😦

Wydałem CJC i znikam

Wczoraj wydałem
PyXMPP
i CJC
w wersji 0.2. CJC – Console Jabber Client – to klient Jabbera na
terminale tekstowe z interfejsem użytkownika podobnym do tych znanych
z popularnych klientów IRC takich jak: irssi czy BitchX. Nie jest
jeszcze skończony (a jaki program jest?) – brakuje w nim między innymi:
rejestracji nowych kont, rejestracji w transportach oraz wyszukiwania
użytkowników, ale poza tym podstawowa funkcjonalność jest i działa. Jest
też przynajmniej jeden użytkownik, który używa CJC regularnie (nie ja)
:-).

Jeżeli w tym co wydałem są jakieś poważne błędy to, niestety, mają
szansę być poprawione dopiero po ósmym września. Wtedy wrócę z wczasów
na które wyjeżdżam dzisiaj wieczorem. Teściowie z większością bagaży
wyjechali już dzisiaj rano, żeby na miejscu – w Pogorzelicy – wszystko
na nasz przyjazd przygotować. My zaszaleliśmy i zarezerwowaliśmy sobie
przedział sypialny w pociągu – nie bardzo sobie wyobrażamy podróż z
dzidziusiem samochodem na drugi koniec Polski (ostatnio godzina jazdy
była dla niej trudna do wytrzymania). Koszty takiej podróży są
olbrzymie (za dwie osoby to będzie ponad 300zł), ale na pewno wygoda
większa. Gorzej na miejscu – tam samochód się przydał, a teść pewnie nam
swojego nie będzie dawał. Trudno.

„Lesia” przeczytałem i nawet mi się podobał. W najbliższym czasie
nie będę jeździł komunikacją miejską, więc pewnie literaturę sobie
odpuszczę, ale mogę się zastanawiać co następnego czytać gdy znowu będę
musiał do roboty jeździć.

Postępy, postępy…

Wreszcie transport GG na moim serwerze się nie wywala – mmazur znalazł
błąd, którego sam nie mogłem dostrzec. A błąd był bardzo głupi.
Zostały jeszcze jakieś drobiazgi do poprawienia i będzie można wydać
wersję 2.0.4.

Jabgraph już też chodzi i rysuje wykresiki dla mojego transportu,
a dzięki wczorajszej poprawce na wykresie uptime’u nie ma kompromitującej
„piły”. Lada dzień na jabberstudio będą dostępne pliki pierwszego
release (w CVS już są) oraz demo na WWW.

Krysia też robi postępy: dzisiaj postawiła swoje pierwsze kroczki
„bez trzymanki”.

A teraz… na rybki! 🙂

Nie było mnie, ale już jestem

W piątek wieczorem pojechałem do moich dziewczyn (i teściowej) do Bochni. Okazało się że z Gliwic do Bochni jest, dzięki DTŚ i A4, jedynie 2h drogi.

Niestety wypady do kopalni soli Krysi nie posłużyły i pochorował nam się dzidzuś :-(. W sobotę nie było jeszcze tak źle, więc wybraliśmy się na wycieczkę. Oczywiście celem był plac zabaw z karuzelą :-). Po powrocie Krysi katarek dokuczał i znacznie bardzie i zamówiliśmy sobie Pediatrę. Pani doktor obejrzała Krysię, stwierdziła że nic poważnego i antybiotyków nie ma sensu dawać, ale zapisała dużo innych leków. Kupiliśmy, ale jak przyszło podać je dziecku okazało się, że to nie takie proste. Dzidzia plucie ma już bardzo dobrze opanowane, a lekarstwa jej nie posmakowały :-(.

W nocy spała nienajgorzej, mimo że trochę chyrlała i miała niewielką gorączkę. Dzisiaj rano miała bardzo dobry humorek, ale był bardzo osłabiona, wyglądała więc jak po pół litrze :-). Pogoda się popsuła i padał deszcz, więc dzisiejszy spacerek zaliczyła na hotelowym korytarzu – albo sama pchała wózek tam i spowrotem, albo kazała siebie wozić 🙂 . O 15tej wyjechałem i teraz dziewczyny muszą sobie znowu radzić same. Napewno sobie poradzą 🙂

Święta…

Obżarstwo zaczęliśmy jeszcze wczoraj, a i tak do końca świąt się nie wyrobimy. Dzisiaj wybraliśmy się na świąteczny spacerek. Pogoda wspaniała, a Krysia pełna energii. Od rana jeszcze nie spała, a zwykle zasypia chwilę po 12-tej na spacerku. Na dzisiejszym spacerku bawiła się z rodzicami w parku. Najważniejszym elementem placu zabaw okazała się karuzela – Krysia najchętniej dałaby się w niej kręcić przez cały dzień. Nawet jak nie siedziała na karuzeli, to chodziła w niej w kółko jak w kieracie (zacząłem się zastanawiać, czy nie spróbować w ten sposób produkować energii elektrycznej na własne potrzeby 🙂 ). Po spacerku tradycyjny obiad u babci, potem do domku, a Krysia wciąż wesoło się bawi.

Transport GG też nie jest w czasie świąt zaniedbywany. Mimo moich usilnych starań nie udało mi się go wywalić na serwerze z zarejestrowanymi 83 użytkownikami. Tłumaczenie już prawie skończone, i możliwe że użytkownicy i administratorzy dostaną wersję 2.0.0 „na zajączka”. Jeśli chodzi o wersjonowanie, to chyba nie będę się bawił w żadne „pre”, „beta” itp., bo to w praktyce nie wychodzi. Po prostu wersje będą w postaci: x.y.z, zwiększenie z będzie oznaczało poprawki, zwiększenie x rewolucyjne zmiany, a zwiększenie y zmiany, może nie rewolucyjne, ale na tyle istotne, że mogą coś popsuć.