Był geocaching, było pieczenie chleba, była jazda na rowerze, była uprawa papryczek, było granie w Ingressa… i wygląda na to, ze w tym sezonie moim głównym hobby jest granie na gitarze, a przynajmniej próby nauki na gitarze.
Zaczęło się od tego, że wyczytałem na Reddicie, że jest pod Linuksa coś w rodzaju Rocksmith. Rockmithem się chwilę pobawiłem parę lat temu, gdy promowano to podczas festiwalu Colours of Ostrava. Jednak to była bardzo droga gra, niezbyt u nas dostępna i oczywiście nie pod Linuksa. Poza tym skąd bym wziął gitarę elektryczną? Tym razem trafiłem na coś, co działa pod Linuksem (ale też pod Androidem, Windowsem, iOSem i macOSem), nie wymaga żadnego specjalnego sprzętu i można ćwiczyć za darmo, z dowolną gitarą. W domu mamy nawet dwie gitary klasyczne (małą i dużą), bo żona i córka uczyły się grać. Zainstalowałem więc tego Yousiciana, wziąłem gitarę i spróbowałem jak to działa.
Okazało się, że nie tylko działa, ale nawet sprawia frajdę. Nawet większą niż Guitar Hero, które też miałem, ale szybko się znudziłem. Po kilku „lekcjach” grałem z Yousicianem jakieś przyjemne melodie – coś z tego wychodziło.
Wypróbowałem wersję ‚Premium’ (bo na tydzień była za darmo) i bez autoreklam i limitów można było ćwiczyć więcej i szybciej. Nie stać mnie jednak na to żeby zapłacić za rok z góry, a miesięczny abonament ma dla nas cenę nieco zaporową. Później sobie jeden miesiąc wykupiłem, ale generalnie ograniczam się do tego, co jest dostępne za darmo.
Były jednak drobne problemy techniczne – czasem program zaliczał nutki, których nie zagrałem, bo sam siebie słyszał. Innym razem nie zaliczył co zagrałem dobrze, tylko dlatego że dziecko obok akurat nuciło coś innego. Użycie zewnętrznego mikrofonu zamiast wbudowanego istotnie poprawiało sytuacje, ale nie do końca i nie było zbyt wygodne. Pewnie sporo łatwiej byłoby z gitarą elektryczną, ale kupowanie takiej dla chwilowego kaprysu byłoby głupie. Lepiej sobie radzić z tym co mam.
Pogooglałem i dowiedziałem się, że tanio można kupić przetwornik piezo do gitary klasycznej. Taki przetwornik ma wyjście na wzmacniacz, jak gitara elektryczna. Wciąż wypadałoby mieć czym to podpiąć do komputera. Podobno da się i bezpośrednio do wejścia mikrofonowego (potrzebna tylko przejściówka z dużego na małego jacka), ale dla odpowiedniej jakości dźwięku wypada mieć dedykowane wejście instrumentalne (dużej impedancji). Postanowiłem, że kupię sobie przetwornik, ale od razu i porządny interfejs audio do którego będę mógł go wpiąć. Wybrałem taki, do którego mogę podpiąć też mikrofon albo keyboard – jakbym chciał nagrywać nasze muzykalne dzieci. Stanęło na tanim przetworniku Cherub WCP-60G i nieco lepszych interfejsie audio Lexicon Alpha.
Ten Cherub okazał się faktycznie tani. Sygnał z przetwornika po nagraniu czy puszczeniu na żywo na głośniki nie był zbyt miły dla ucha, no ale trudno, żeby dynsk za 30zł robił z gitary klasycznej pięknie brzmiącą elektroakustyczną. Dla Yousiciana jednak było to więcej niż wystarczające i jedynym źródłem niezaliczonych ćwiczeń była już tylko moja technika gry.
Natomiast Lexicon okazał się faktycznie bardzo solidnym urządzeniem – robi dokładnie to co trzeba i jak trzeba. Uznałem, że nawet jeśli mi przejdzie Yousicianowanie to nie będą to zmarnowane pieniądze, a jak nie przejdzie… to będę miał gdzie podłączyć gitarę elektryczna. Bo po miesiącu zabawy jeszcze nie miałem dość i zacząłem planować, że jak do urodzin (w lutym) będę dalej tak ćwiczył i robił postępy, to mogę sobie gitarę elektryczną sprawić.
W międzyczasie kupiłem dzieciom ukulele (tanie z promocji w Lidlu) i okazało się, że do tego też Yousician daje radę.
Urodziny się zbliżały, a ja grałem dalej. W bólach zbliżałem się do końca szóstego levelu w „Lead Guitar” (początki były dużo prostsze). Pewności, że jeszcze będę długo grał nie było, ale… cholera, zasłużyłem sobie! Tak więc kupiłem sobie gitarę – Epiphone Les Paul Special Vintage Edition, w kolorze wiśni – Paulinkę.
Z Paulinką zaraz zaliczyłem szósty poziom w gitarze prowadzącej i piąty w rytmicznej. W rytmicznej zaraz też będę miał szósty, ale w prowadzącej zaczęło się robić naprawdę trudno…
Spróbowałem też trochę pograć „na basie” (Yousician przymyka oko na to, że gram oktawę wyżej) i osiągnąłem tam trzeci level. Może mam powód, żeby ostro ćwiczyć do kolejnych urodzin? 😉
Tymczasem z Yousiciana korzystają też Krysia i Krzyś – zarówno z ukulele jak i z gitarami (Krzyś próbował wcześniej z keyboardem, ale nie wciągnęło tak bardzo). Zamówiłem nawet kolejny interfejs audio – tym razem najtańszy (około 30zł), bo ten Cherub wpięty wprost do laptopa niespecjalnie daje radę. Ciekawe ile jeszcze miesięcy zabawy z tego będzie i co nam po tym zostanie.