Słodko-gorzkie kupowanie na amazon.de

Przyszedł czas, żeby sprawić sobie nowego laptopa. Laptopa używam głównie do grania, ale mimo to nie jestem skłonny zapłacić za „gamingową” maszynę. Jednak chciałbym coś mocniejszego niż moje dwuletnie Lenovo. Po zastanowieniu uznałem, że chcę laptop z procesorem Intel i5 i grafiką Intel Iris Graphics. Po ustaleniu podstawowych parametrów wystarczyło znaleźć ofertę na Allegro, morelach, czy innych owocach…

Problem w tym, że w Polsce takich laptopów nie ma. Bo nie liczę maszyn Apple, które poza tym, że są Apple, to kosztują sporo więcej niż jestem skłonny za laptopa zapłacić. Postanowiłem jeszcze zajrzeć na amazon.de, skoro już bezproblemowo wysyłają do Polski.

Tam wybór też nie był wielki, ale coś było. Znalazłem komputer w pasującej konfiguracji i cenie, a gdy tylko przyszła wypłata wyklikałem zakup. Coś się jednak nie zgadzało. Na liście przedmiotów w koszyku jest „i3”, chociaż wybierałem „i5”. Wróciłem do wyboru – gdy zmieniam opcje, zmienia się tytuł oferty (np. z SSD lub bez), ale „i3” pozostaje. Gdzieś jest babol, albo w tytule, albo w wybieranych opcjach. Pogooglałem i wyszło że taka kombinacja, z taką ceną to raczej  musi być i5. Przy okazji wyszło, że nawet producent na swojej stronie do takiego modelu się nie przyznaje, ale ileś niemieckich stron o nim wspomina i parę sklepów oferuje. Wypadałoby się skontaktować z Amazonem i wyjaśnić sprawę… ale ja, będąc mną, wolałem zaryzykować zakup niż próbować kontaktu z żywym człowiekiem, nawet mailowo. Tak więc w czwartek około 16:00 kupiłem laptopa na amazon.de i czekało mnie parę dni nerwów o to, co przyjdzie. Darmowa standardowa wysyłka oznaczała w tym przypadku „poniedziałek albo wtorek”. Można było dopłacić za ekspresową wysyłkę, wtedy „na pewno poniedziałek, albo zwracamy kasę” – aż tak mi się nie spieszyło.

W piątek, o 14:38 mail „Your Amazon.de order of „Acer Aspire E 15…” has been dispatched!” potwierdził, że wszystko idzie zgodnie z planem. Zaskoczenie przyszło wieczorem… SMS z DHL, że paczkę dostarczą w sobotę i że mogę sobie wybrać gdzie. Ale że jak w sobotę?! To już w weekend będę mógł się pobawić nową zabawką? 😀

Skorzystałem z formularza przekierowania paczki, bo przecież w sobotę nie będę siedział w biurze. Odpuściłem sobie obronę czołgu i od rana siedziałem w domu z komórką pod ręką, żeby czatować na kuriera… O 8:32 przyszedł SMS, że kurier już jedzie… o 11:17… że był, ale mnie nie zastał, a szczegóły na WWW. Szczegóły mówią, że spróbują ponownie we wtorek… Noż… To dzwonię do DHL. O dziwo od razu się połączyłem z kimś, kto był w stanie powiedzieć co się dzieje z moją paczką. Miła pani spróbowała się najpierw połączyć z kurierem, a jak to się nie udało, przekazała sprawę do „działu interwencji”. Wkrótce mieli się ze mną skontaktować. O 13:20 przyszedł mail (z „13:04” w dacie): „Kurier jest w tym momencie pod Państwa adresem, niestety nikogo nie zastał, brak również kontaktu telefonicznego.”. Noż…

Wybiegłem przed blok, poleciałem pod drugi (biuro mam dwa bloki dalej). Śladu po kurierze nie ma. Dzwonię znowu do DHL… Miła pani (nie jestem pewien, czy ta sama) znowu próbuje wyjaśnić sytuację. Kurier był, nawet zrobił zdjęcia i zachował historię połączeń. Nikogo na miejscu nie było, telefonów nie odbieram. Ale kurier był pod adresem biura, bo informacja o przekierowaniu co prawda jest w systemie, „ale się nie ściągnęła”. Część tajemnicy rozwiązana, ale co dalej. Jak już mi narobili nadziei na ten weekend, to do wtorku nie mam zamiaru czekać. Podobno przesyłka wróciła na terminal w Zabrzu i można ją jeszcze tego samego dnia odebrać… upewnią się i dadzą mi znać. W międzyczasie wróciła Krysia, poprosiłem ją, żeby do mnie zadzwoniła. Mój telefon działał.

Przyszedł mail, że przesyłka jest do odbioru osobistego, ale jakoś z niego nie wynika, że na pewno już mogę tam jechać. Już nie chciałem do nikogo dzwonić, pojechałem…

Na miejscu nieco mniej miła pani od razu moją paczkę znalazła i wydała. Przekonywała mnie, że kurier był pod oboma adresami i nikogo nie zastał. „Może pan złożyć reklamację”. Teraz to już na nic, ważne że mam laptopa!

Wróciłem do domu, rozpakowałem. Cały, wygląda solidnie. W pudełku materiały po angielsku – fajnie, że nie wszystko po niemiecku. Dałem mu chwilę odpocząć i się podładować. Odpalam… Windows 10, tak jak miało być, bo opcji bez systemu nie było… i gada do mnie po niemiecku! Do tego to ma klawiaturę niemiecką! Jakieś umlauty, „Z” z „Y” zamienione i „gdzie jest Delete?”. Najbardziej mnie zaskoczyło moje zaskoczenie. Miałem już przecież do czynienia z laptopami z niemiecką klawiaturą i wiedziałem że kupuję produkt dostępny tylko na niemieckim rynku. No cóż, do klawiatury zawsze można się przyzwyczaić (byle na nią nie patrzeć!), a Windowsa i tak nie będę używał, przynajmniej poza tym, ile potrzebne do przygotowania laptopa pod Linuksa.

 

2 uwagi do wpisu “Słodko-gorzkie kupowanie na amazon.de

    1. Generalnie tak. Jedyne rozczarowanie to ilość rdzeni, ale to wynik, tego, że się niedouczyłem i błędnie założyłem, że laptopowe i5 mają standardowo cztery rdzenie, jak w desktopach. No cóż, nie można mieć wszystkiego, a na pewno nie za te pieniądze. 😉

      Klawiatura, według recenzji w internecie, miała być badziewna, ale według mnie jest całkiem dobra (przynajmniej w porównaniu do tanich Lenovo, jakich używałem wcześniej.

      Matryca błyszcząca (wolałbym matową) i mogłaby mieć nieco lepszy kontrast, ale tu też nie miałem co wybrzydzać. Przynajmniej jest FullHD.

      Polubienie

Co o tym sądzisz?

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s