Dawno nie byłem na żadnym koncercie (ale nie aż tak dawno, jakby z tego bloga wynikało). Już w zeszły weekend chciałem się na coś wybrać, ale akurat nic ciekawego w okolicy nie byłem (poszedłem za to do kina, ale jednak samotnie w kinie, to nie to). W tym tygodniu za to były aż trzy eventy na które mógłbym się wybrać: jakiś koncert z cyklu „Drum Fest” w starej Bajce, Indios Bravos w Wiatraku oraz właśnie jakieś „Spotkania Alternatywne” w gliwickiej Starej Fabryce Drutu… Nie kojarzyłem żadnego z wykonawców, ale ze wstępnego rozeznania każde „mogło by być”…
Najbardziej zainteresowały mnie te Spotkania… bo alternatywa to to co na OFFie grają, a OFF był super. Nazwy „Igor Boxx”, i „Gooral” nic mi nie mówiły (chociaż obawiałem się, że to jakiś hip-hop, pewnie dlatego że takie rzeczy ostatnio w Fabryce Drutu bywały), więc potrzebne jeszcze było szybkie rozeznanie na YouTube…
Igor Boxx…
…no, nawet ciekawe… ale czy będzie się podobało przez cały koncert?
Potem Gooral…
…khm… toż to „jakieś techno”… ale, w sumie… może być ciekawie.
Ostatecznie zdecydowałem, że 15 zł na bilet można dać, zawsze mogę się ewakuować w trakcie ;-)
Koncert opóźnił się o 50 minut… w sumie standard. Pierwszy grał Igor. Dwóch gości przed laptopami to nie to czym normalnie jest „koncert na żywo”, ale w tym przypadku można się było tego spodziewać. Było super. Mimo, że właściwie cała muzyka z komputera, to brzmiała niezwykle żywo i naturalnie – zapewne przez dobre sample i świetne nagłośnienie. Do tego super wizualizacje na ekranie – tworzące jedną całość z muzyką. To w ogóle była jedna duża całość, o tematyce wojennej.
To, co mnie trochę dziwiło, to zupełny brak oklasków po każdym utworze… ale może to normalne przy takiej muzyce? Na jazzowych koncertach ludzie klaszczą w środku utworów i też tego nie rozumiem ;-)
. Ja, w każdym razie, się nie wychylałem.
Igor grał godzinkę, a po krótkiej przerwie wyszedł Gooral, a potem dołączali członkowie jego zespołu (góral z elektrycznymi skrzypcami, wokalistka Wiosna i wokalista śpiewający falsetem). Od początku było widać, że to Gooral jest gwiazdą wieczoru. Publika szalała przez cały występ. Muzyka była nie tylko „bardziej na żywo”, ale ogólnie bardzo żywiołowa. Odniosłem jednak wrażenie, że wykonanie było miejscami trochę niechlujne, a nagłośnienie kiepskie (za głośno, za dużo basów, wokale było kiepsko słychać). Mimo to klimat zrobił swoje i bawiłem się świetnie.
Generalnie jestem bardzo zadowolony, że się na to wybrałem. Właśnie takiego odmóżdżenia i namiastki OFF Festivalu było mi teraz trzeba :-)