Ostatnio dużo szumu jest wokół religii w szkołach i ateizmu. Nie chcę
więcej spamować w komentarzach na cudzych Joggerach, więc co nieco postanowiłem
napisać tutaj. I nie przejmuję się tym, że niektórzy przyczepią mi etykietkę
wojującego ateisty
, uważam, że o swoje przekonania każdy może walczyć.
Jestem ateistą. Sam nie chodziłem na religię od trzeciej klasy podstawówki
– poszedłem na kompromis i zgodziłem się dotrwać do komunii,
przekupiony
obiecanymi prezentami. Rodzice byli niewierzący, posyłali
mnie na religię głównie ze względu na dziadków i żebym nie był
.
wyalienowany
W tamtych czasach zajęcia z religii były prowadzone w salkach
katechetycznych przy kościele. Gdy kończyłem podstawówkę (byłem w ósmej, czy
siódmej klasie) zaczęło się nauczanie religii w szkole. U nas było to o tyle
ciekawie, że w szkole brakło sal, więc żeby uczyć wyższe klasy religii w
szkole, to klasy 1-3 (a może tylko pierwsze) chodziły na wszystkie
zajęcia do salek kościelnych – czy już to nie było odrobinę chore?
W każdym razie pod koniec podstawówki i przez całe technikum ja miałem
wolne, gdy koledzy chodzili na lekcje religii. Zdaje się, że w podstawówce ja
jeden, a w technikum z kolegą Świadkiem Jehowy. Nie czułem się z tego powodu
wyalienowany. Nie czułem żadnej presji kolegów. Czasem z nimi rozmawiałem na
ten temat: jedni mi zazdrościli, inni się dziwili, ale nikt nie okazywał
wrogości. Wcześniej (gdy religii nie wprowadzono jeszcze do szkoły) też nie
miałem żadnych z tym problemów.
Minęło trochę czasu i niedługo (za dwa lata) do szkoły pójdzie moja córka.
Z pewnych względów ochrzczona, ale nie praktykująca
(nie wychowywana po
katolicku, nie brana co niedziele do kościoła). Wie, że są ludzie, którzy
chodzą do kościoła. Czasem babcia lub ciocia jej coś o bozi
czy Jezusie
opowiedzą, ale na razie nic co trzeba by prostować. Wychowujemy ją według
naszych przekonań.
Właściwie dotychczas za bardzo nie przejmowaliśmy się kwestią religii w
szkole. Uznaliśmy, że jak jest nieobowiązkowa i moje doświadczenia pokazały, że
można po prostu nie chodzić, to problemu nie ma. Jednak teraz się okazuje, że
religia to równie poważna rzecz, jak matematyka, czy język polski i do średniej
się wlicza. Co więcej alternatywą dla religii ma być etyka. Na razie w
większości szkół to fikcja, ale podobno to musi się zmienić…
To, że wolałbym, żeby dziecko nie chodziło na religię, wydaje mi się
oczywiste. Biblia to bardzo ciekawy kawałek literatury i kultury, ale nie
uważam, że już małe dziecko musi ją poznawać i uczyć się o niej przez jakieś
dziesięć lat. Po drugie, nie chcę, żeby moje dziecko było uczone dobra jako
czegoś opisanego w jakiejś świętej księdze (której i tak nie można traktować
dosłownie) i nie czynienia zła pod groźbą jakiejś strasznej kary po śmierci.
Chciałbym też, żeby moja córka nauczyła się korzystać w życiu z własnego
rozumu, a nie tylko z wiary w wytyczne wątpliwego pochodzenia.
Zajęcia z etyki nie wydają mi się dobrą alternatywą. Po pierwsze uważam, że
nie stać nas na zatrudnianie nauczycieli i rezerwowanie sal, że jakąś dwójkę
dzieci na szkołę przez jakieś dziesięć lat uczyć etyki. Skąd wziąć tyle
materiału do nauczenia? Czemu tego miałoby być więcej niż matematyki, fizyki,
czy wu-efu?
Po drugie, jaką mam gwarancję, że na tej etyce nie będzie nauczyciel (może
nawet ksiądz, czy katecheta) wciskał dziecku tych samych zasad co na religii? I
to intensywnej, bo to byłyby zajęcia praktycznie indywidualne i to
ukierunkowane na osoby, które mają problemy z wiarą
.
No i jeszcze jedna sprawa. Etyka byłaby dla dziecka wyjątkowo nieatrakcyjna
w porównaniu do religii. Zajęcia indywidualne (czy w małych grupach) są z
zasady cięższe
od grupowych, bo nauczyciel więcej czasu i energii
poświęca jednemu uczniowi. Zakładając, że dziecko generalnie nie lubi się
uczyć, to chętniej wysiedzi tam, gdzie nauczyciel będzie poświęcał mu mniej
uwagi. Poza tym, ksiądz na religii będzie chciał mieć jak najwięcej uczniów,
będzie się starał, żeby nikt nie wybrał konkurencyjnej etyki (to byłaby
przecież porażka) – jeśli nie będzie w stanie atrakcyjnie i przekonująco
prowadzić lekcji, to może po prostu gwarantować lepsze oceny… Z drugiej
strony, nikomu nie będzie zależało na tym, żeby ktoś chciał chodzić na etykę…
Zaraz się podniosą głosy, że zamiast religii, czy etyki powinno być jakieś
religioznawstwo. A nawet, że lekcje religii powinny tak wyglądać, czy gdzieś
tak wyglądają. Ale przecież to nierealne! Kto by miał tego nauczać? Najpewniej
księża, albo katecheci. Nawet jeśli nie, to i tak w większości przypadków
(jeśli statystyki nie kłamią), ludzie wierzący. Jak głęboko wierzący człowiek
może obiektywnie przedstawić różne religie? Skoro wierzy, że jego religia jest
prawdą (to chyba dogmat większości wiar), a reszta to tylko wiary innych ludzi,
które trzeba szanować, to w jaki sposób miałby pozostać obiektywnym? Uważam, że
to byłoby nie w porządku wymagać od głęboko wierzącego człowieka (np. księdza),
żeby przedstawiał inne religii na równi swojej.
Jeszcze jedna kwestia: zmuszanie dziecka do chodzenia na religię vs
zmuszanie do nie chodzenia. Nie chcę do niczego zmuszać, będzie to trzeba
przedyskutować w rodzinnym gronie, biorąc pod uwagę zdanie córki. Jeśli miałaby
cierpieć nie chodząc na religię, albo chodząc na etykę, to trudno. Jednak
uważam, że to nie w porządku, że w ogóle pojawia się taki dylemat.
Najgorsze, że problem pojawi się prawdopodobnie wcześniej niż kiedyś
sądziliśmy. Teraz zajęcia z religii bywają w przedszkolach, Krysia do
przedszkola idzie za tydzień. Wyboru przedszkola praktycznie nie ma –
miejsc jest tak mało, że nie można wybrzydzać. No cóż, najwyżej w przedszkolu
będą jej mówić, że ma być dobra, bo inaczej trafi do piekła, albo się
bozia
zdenerwuje (czym to się różni od nie rozrabiaj, bo cię porwie
?), a potem my będziemy jej tłumaczyć, że ma być dobra, żeby innym
Baba Jaga
nie sprawiać przykrości. Miejmy nadzieję, że z takiego zamieszania będzie w
stanie wyciągnąć właściwe wnioski.
P.S. nie chcę syfu w komentarzach, ani nie liczę na wysokie miejsce w
rankingu najbardziej komentowanych, więc ostrzegam z góry, że jak uznam to za
stosowne, to komentarze będę usuwał, albo je całkiem zablokuję.
W takim razie nie nazywaj się ‘katolikiem’, bo to z katolicyzmem ma niewiele wspólnego.
PolubieniePolubienie
To może przemówię w imieniu ortodoksyjnych muzłumanów, bo mimo iż żaden z was nie ma prawa wypowiadać się za Boga to wielu to robi, więc i ja mogę sobie uzurpować prawo do mówienia jako kto chcę. Więc, jako ortodoksyjny, wierzący słowo-w-słowo Koran muszę wam powiedzieć jedno:
bq. The only reward of those who make war upon Allah and His messenger and strive after corruption in the land will be that they will be killed or crucified, or have their hands and feet on alternate sides cut off, or will be expelled out of the land. Such will be their degradation in the world, and in the Hereafter theirs will be an awful doom;
( Koran 5,33 )
Tylko uwaga, gdy będziecie szukać tłumaczenia tego tekstu – w internecie i książkach jest cholernie dużo tłumaczeń, które są specjalnie wyłagodniane, żeby przypadkowy czytelnik nie odniósł „mylnego” wrażenia. Podałem to najbardziej bliskie oryginałowi.
PolubieniePolubienie
Blacky:
Jajcuś:Mt 16,18-19 ztcp, w Kazaniu na Górze tego nie powiedział, tylko Piotrowi i apostołom
Skoro tak rozważałeś przysięge ślubną, to nie zwróciła twojej uwagi przysięga wychowaniu po chrześcijańsku dziecka składana przy jego chrzście?
PolubieniePolubienie
@Adasi:
Ciekawy fragment dotyczący rozwodów. Tylko trzeba zauważyć ciekawą rzecz. Tu Jezus dopuszcza rozwód („co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”), a KK nie dopuszcza takiej możliwości. Jedyne co jest, to unieważnienie małżeństwa z ważnego powodu, np. zatajenie przez jednego z nich, że jest się pedofilem. Ale wtedy jest unieważnienie całkowite: ślubu nie ma, bo nigdy nie było. Więc rozwód jako taki nie istnieje.
A co do wychowania ‘po chrześcijańsku’… Te słowa można traktować dwojako. 1. ‘w wierze chrześcijańskiej’ 2. ‘z wpojeniem wartości chrześcijańskich’.
PolubieniePolubienie
@Black:
Tu JCh daje ‘moc’ Piotrowi/apostołom i ich następcą. O rozwodach wypowiada się gdzie indziej (Mk10,2-9, Mt19,3-9)
PolubieniePolubienie
@adasi: Ja nic przy chrzcie nie przysięgałem, niby jakim cudem, skoro jestem ateistą? A co ze swoimi przysięgami zrobią Ci, co brali w tym udział, to już sprawa ich sumienia i ich przekonań. Ja ze swojego zobowiązania wobec kościoła (podpisanego przy ślubie) się wywiązuje — nie kwestionuję decyzji żony w sprawach wychowania religijnego córki. Inna sprawa, że wiem, że te decyzje raczej nie będą sprzeczne z moimi przekonaniami.
A z wojenkami religijnymi proszę się wynieść. Dla mnie każda wiara w boga jest równie fałszywa, więc wasze przepychanki mi na nic. Może nawet mnie ciekawi na jakich zasadach ktoś wierzy (trzeba przyznać, że jest to na swój sposób fascynujące), ale pod tym wpisem to dyskusja nieco off-topic.
PolubieniePolubienie
@Jajcuś:
Mnie ciekawi skąd się biorą tacy zatwardziali ateiści (o dziwo rzadko sie spotyka w .pl agnostyka) ;>
Do wychowania dziecka w wierze katolickiej zobowiązałeś się prosząc o chrzest dziecka księdza (o czym ksiądz poinformował). Uważasz, że to mniej warte niż ‘podpis’?
Co do głównego tematu – uważam że religia powinna wrócić do kościołów. Nie byłoby problemów ocen.
PolubieniePolubienie
@adasi: a mnie ciekawi skąd u ludzi taka wiara w bogów (w duchy, czy UFO też, ale w jakiegoś boga lub bogów jednak wierzy najwięcej).
Jeśli chodzi o chrzest: czytaj uważnie. Ja księdza o żaden chrzest nie prosiłem. Nic w tym kierunku nie załatwiałem. Jedynie „stałem na widowni” (czasem trochę można się poświęcić).
I cieszę się, że się zgadzamy w kwestii religii w szkole 🙂
PolubieniePolubienie
W serwisie racjonalista.pl pojawił się artykuł na temat poruszony w powyższym wpisie wraz z komentarzami (sam artykuł przedstawia zdanie odmienne niż moje). Polecam.
PolubieniePolubienie
@Jajcuś: U mnie? Jestem wychowanym katolikiem, a po własnym „Sturm und Drang periode”, kiedy zaczynałem od postawy Blacka (antyklerykalny katolik) do praktycznie całkowitego agnostycyzmu (nie ateizmu) stało się „Coś” – można to nazwać chyba ‘osobistym doświaddczeniem istnienia Boga’.
Co do pierwszej komunii – uważam, że II klasa podstawówki to stanowczo za wcześnie. Bo staje się (co sam zresztą potwierdzasz) to ‘festiwalem prezentów’, a zapomina się o co w tym naprawdę chodzi.
Z tego samego względu zresztą IMHO nie powinno być religii w szkole – ciężko jest na ocenianej lekcji nauczyć miłości (a tym jest wiara chrześcijańska).
PolubieniePolubienie
@Adasi:
„antyklerykalny katolik” – chyba Ci się wymsknęło, bo niby katolikiem nie mam prawa się nazywać. 😉
@Jajcuś:
W dawnych czasach, wiara w Boga była najprostszym wytłumaczeniem, niektórych zjawisk choćby fizycznych, czy chemicznych. Zwalało sie na Boga, że tak uporządkowany świat musiał on zrobić (z tym się zgadzam), on tylko może takie cuda jak grawitacja robić. Z czasem wiemy coraz więcej, coraz więcej zjawisk zostało wytłumaczonych, a nadal wierzymy w Boga. Po części z przyzwyczajenia, po części z istnienia pewnych zjawisk jeszcze nie wytłumaczonych. Powszechna wiara w Boga będzie możliwa tylko wtedy, kiedy już żadne zjawiska czy cuda nie będą zagadką dla nas. I gdy pokonamy śmierć.
PolubieniePolubienie