Brak prądu i zupa z puszki

W pracy standardowo, porobiłem trochę rano, po jedenastej wybrałem się po
drugie śniadanko i do żonki z owocami. Trochę tam posiedziałem i wróciłem do
biura… trochę popracowałem… i trach. Wszystko się zresetowało. Trochę
zajęło mi odpalenie komputerów ponownie, bo stary IBM robiący za router
uruchamia się dopiero za którymś razem, a i ze swoją workstacją miewam
problemy… W końcu komputery działały i chciałem kontynuować pracę… nic
z tego… sieci nie ma… NO-CARRIER na interfejsie wyjściowym
routera.

Zadzwoniłem do providera, oni nic nie wiedzą. Nie wiedzieli też, kiedy
spodziewać się naprawy. Uznałem, że nawet jak im się tylko hub zawiesił
z powodu zaniku zasilania, to potrwa zanim ktoś przyjedzie i naprawi.
Postanowiłem znowu przejść się do żonki. Po drodze, na portierni, dowiedziałem
się, że jedna faza wysiadła.

U żonki zapuściłem pinga do biura, co by wiedzieć, kiedy wracać i zająłem
się słodkim lenistwem… nie długo, żonka już mi robotę znalazła: ułożenie
setki faktur w kolejności. Nawet mi się to udało. Pingi do biura wciąż nie
dochodziły, ale przyszedł koniec pracy żonki. Postanowiłem odprowadzić ją
chociaż pod mój biurowiec… jednak tam okazało się, że teraz w biurowcu
w ogóle nie ma prądu, bo to jakaś większa awaria. Rzeczywiście, na pobliskim
skrzyżowaniu nie działały światła.

Czwartek to dzień Krysinych wygibusów (zajęć w szkole muzycznej),
więc żonka poszła po dziecko, a ja musiałem sobie sam skombinować obiad. Bar
Pod Pierożkiem, gdzie normalnie bym coś zjadł, był zamknięty (brak
prądu), więc poszedłem do Żabki po jakąś chińską zupkę… Już miałem
taką kupić, gdy zauważyłem coś innego:
zupy w puszce
Pamapol. Były tam
też takie bez pomidorów, więc zainteresowałem się kapuśniakiem
z boczkiem
. Rzut oka na etykietkę wykazał brak jakiś świństw (same
naturalne składniki), więc jak mógłbym nie spróbować. Wziąłem do tego bułkę
i w sumie zapłaciłem 4zł. Całkiem dobry obiadek z tego wyszedł, będę musiał
przetestować inne opcje. :-)

Wygibusów dzisiaj jednak nie było (zgadnijcie… tak, brak prądu), więc po
obiedzie wybraliśmy się na zakupy. W drodze tam i z powrotem przejeżdżałem
przez to skrzyżowanie bez świateł i ruchem kierował tam wtedy policjant. Muszę
przyznać, że robił to bardzo dobrze, było widać, że postawili tam
wykwalifikowanego fachowca, a nie pierwszego lepszego krawężnika, co
tylko do końca by zablokował ruch, a to rzadkość.

W domu, na szczęście, prąd cały czas działa.

6 uwag do wpisu “Brak prądu i zupa z puszki

  1. Krystek: 800g Tych mniejszych chyba tam nawet nie widziałem.

    Kasia: mam kuchenkę gazową. Byłem nawet przygotowany na grzanie wody na chińską zupkę w garnku, zamiast normalnie w elektrycznym czajniku 🙂 Na szczęście, katastrofa domu nie dosięgła. 😉

    Polubienie

  2. no z tego, co oni proponują, to ja ewentualnie ogórkowa, krupnik albo pomidorowa… ale jakoś nie wyobrażam sobie tych właśnie zup z puszki – może najbardziej ogórkową jeszcze…
    popracuję chyba nad swoją kulinarną wyobraźnią…:D

    Polubienie

Co o tym sądzisz?

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s