Seks to nie wszystko (Lie with me)

Chodziłem obok tego filmu w wypożyczalni od jakiegoś czasu. Ilustracja na
okładce zachęcająca, ale opis taki nijaki… W sieci też o nim nie czytałem (w
przeciwieństwie do 9 songs, czy Shortbus). Jak mieliśmy ochotę
na film dla dorosłych, to raczej pornosa brałem… przynajmniej mniej-więcej
wiadomo czego się spodziewać. Jednak w końcu trafiłem na coś o tym filmie w
sieci. Artykuł nawiązujący do pierwszej sceny filmu oraz zestawienie 25 najlepszych scen
erotycznych w normalnych filmach 2006 roku
, w którym to zestawieniu
film Lie with me jest na pierwszym miejscu. Załączone fragmenty też
były zachęcające.

Sam film trudno mi opisać. Pewnie dlatego opisy na okładce i w serwisach
filmowych są takie nijakie. Nie dziwi też komentarz na onecie: hmmm…
dziwny film
. W każdym razie film jest o seksie i o miłości. Seks jest
pokazany jako coś pięknego i radosnego. Miłość, jako to co na robi mętlik w
głowach i komplikuje życie. Jedno może istnieć bez drugiego, ale dopiero razem
tworzą mieszankę wybuchową. Brak jest przemocy, odrobina agresji, ale tylko
tyle co trzeba. Pojawia się też kłamstwo, z oryginalnego tytułu (domyślam się,
że jego dwuznaczność jest celowa)… ale nie widzę w tym jakiejś myśli
przewodniej.

Główna bohaterka ładna, seksowna, IMHO bardzo dobrze zagrała swoją rolę.
Jej partner chyba trochę za bardzo przypomina jakiegoś macho z pornola.
Dialogów nie ma prawie w ogóle. Większość tekstu, to monolog myśli głównej
bohaterki. Żona na końcu spytała, czy to produkcja europejska… nie
europejska, Kanadyjska… ale wyraźnie można było odczuć, że to nie film z
USA: jest sporo niedomówień (kim jest blondyna?), sytuacje są pokazane, lecz
nie wyjaśniane. Widz może sobie całość sam przemyśleć i zinterpretować.

Film może nie był powalający, ale mnie się podobał. Teraz czekam na
Shortbus po polsku…

Jedna uwaga do wpisu “Seks to nie wszystko (Lie with me)

Dodaj odpowiedź do koraga Anuluj pisanie odpowiedzi