Jakiś czas temu wyczytałem na
newsach, że w Świerklańcu jest fajny park linowy
. Jakiś czas temu
mi mama wychwalała coś podobnego tyle, że w Wiśle. Ja kiedyś uwielbiałem łazić
po drzewach, więc chętnie czegoś takiego bym spróbował. Dzisiaj ładna pogoda,
dzień wolny, dobrze by było go jakoś miło z rodzinką spędzić. A o Świerklańcu
dużo dobrego, nie wliczając tego parku linowego, słyszałem. Zabrałem więc
rodzinkę na wycieczkę…
Na miejsce trafiliśmy właściwie bez problemu (nie licząc tego jak się
władowałem jak blondynka pod prąd przy samym wjeździe do parku). Już
w pierwszej chwili stwierdziliśmy, że tamtejszy park pałacowy jest
wielki. I do tego bardzo ładny. Pełno ludzi, ale nie aż tyle,
żeby uprzykrzało to nam tam pobyt. Znaleźliśmy też wspomniany park
.
linowy
Właściwie to nie byłoby go w ogóle widać, gdyby nie tłumek ludzi
patrzących się w górę. Gdy podeszliśmy okazało się, że rzeczywiście tam coś
jest – kilka drzew połączonych linowym torem przeszkód. Właśnie jakiś
gostek kończył tam zabawę. Było widać, że ma niezłego pietra, a przy okazji
niesamowicie godoł po śląsku. Zresztą instruktor nie był gorszy –
przyjezdni z innej części Polski mogli by uznać, że to takie przedstawienie
dla turystów.
Gdy tamten zszedł zaraz zacząłem się rozglądać za jakąś kolejką, czy
zapisami… Okazało się, że jeden chętny już jest, ale ja się też od razu
załapię. Krótkie szkolenie – jak się bezpiecznie przypinać
karabińczykami do lin asekuracyjnych i mogliśmy zaczynać. Ja pierwszy, za mną
jakiś młody chłopak.
Najpierw sznurkową drabinką na górę. Wszedłem, ale tak się przy tym
zmęczyłem, że zwątpiłem czy daleko zajdę. Na szczęście kolejne ćwiczenia już
nie były takie siłowe. Przeszedłem większość tego toru przeszkód
,
poziom adrenaliny w organiźmie przy tym podskoczył to raczej niespotykanego
u mnie poziomu. Przy którymś z kolei odcinku już całkiem nieźle mi szło
– zaczynałem czuć się trochę pewniej… Do czasu. Gdy dotarłem do
najdłuższego odcinka, z wiszącymi na sznurkach oponkami zwątpiłem. Mimo to
spróbowałem, ale na drugiej oponce się poddałem. Z wysiłkiem jakoś jeszcze
wróciłem na drzewo i poprosiłem o spuszczenie mnie w dół (schodzenie było
chyba najprzyjemniejsze). Może innym razem przejdę więcej. Na dziś tej
adrenaliny i wysiłku stanowczo wystarczy. :-)
.
A przy okazji przypomniała mi się jeszcze piosenka:
Po linie idziesz sam i w całym cyrku cicho tak i krok za krokiem musisz iść nie masz odwrotu musisz spaść wszyscy czekają żebyś spadł wędrujesz po to żeby spaść balansujesz po to żeby spaść ta cisza jest dla ciebie [...](Republika,Sam na linie)
w Swierklancu jest faktycznie cudnie, moj brat mial tam weselisko, a taki park linowy masz jeszcze w Ustroniu:)
PolubieniePolubienie
Wiem, że jest też w Ustroniu. Ale ostatnio zwiedzaliśmy Park Niespodzianek i na linowy już nie było czasu. 🙂
PolubieniePolubienie
nie spadniesz, nie spadniesz…:)
PolubieniePolubienie