Przed wyjazdem na wczasy kupiłem sobie zestaw 13 e-booków fantastycznonaukowych na Humble Bundle. Zabrałem się do nich alfabetycznie i tak:
„Blackcollar”, Timothy Zahn – wojownicy ninja w kosmosie. Bzdura już w założeniach, w środku miejscami fabuła się kupy nie trzyma… ale czytało się fajnie.
„Budayeen Nights”, George Alec – zbiór opowiadań, przeplatanych wstępami o tym, jakie są wspaniałe. Przeczytałem dwa i dałem sobie spokój. Opowiadania ogólnie mi nie podchodzą, a Sci-Fi umiejscowione gdzieś na bliskim wschodzie i przeplatane cytatami z Koranu, to już zupełnie.
„Encounter with Tiber”, Buzz Aldrin (drugi człowiek, który stanął na Księżycu) i John Barnes – takie Science Fiction, jakiego dawno nie czytałem, a może i najlepsze jakie wpadło w moje ręce. Część, która dzieje się na w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego i na początku obecnego wieku to trochę „political fiction” – tylko trochę odbiegające od tego co się rzeczywiście w tym czasie stało (np. autorzy przewidzieli koniec promów kosmicznych, ale nieco inaczej, sytuacja polityczna na świecie rozwinęła się w innym kierunku). Nawet gdy w fabule pojawia się nowocześniejsza technologia, nie jest to bajanie o nieśmiertelności i podróżach w czasie, ale raczej w miarę rozsądne rozważania na temat możliwej przyszłości technologii. Obcy wydają się może zbyt ludzcy, ale chyba lepsze to niż wymyślanie nie wiadomo czego bez żadnych podstaw – no i za ich pomocą można było coś o nas opowiedzieć.
Teraz może dam trochę odpocząć Kindelkowi, żeby samemu ochłonąć po ostatniej lekturze… ;-)