Na Facebooku ktoś zareklamował Roberta A. Heinleina jako „ojca współczesnej poliamorii”. Od razu musiałem sprawdzić kto to. Wyczytałem, że to „jeden z trzech największych autorów science fiction” i że jego „Obcy w obcym kraju” to powieść kultowa, a szczególnie była taką dla amerykańskich hipisów. No cóż, okazało się że o SF nic nie wiem… W każdym razie napaliłem się jeszcze bardziej, żeby coś przeczytać. Okazało się, że „Obcy w obcym kraju” u nas nie do dostania, już prawie zacząłem po bibliotekach szukać, ale znalazłem „Luna to surowa pani” na Allegro – ta książka najlepiej była wspominana pod tym facebookowym wpisem…
Po kilku stronach dziwiłem się ile się na nich zmieściło – działo się dużo, a i trochę świata Luny zostało opisane. Potem tempo może trochę zwolniło, ale wciągnęło mnie już na dobre. Książkę połknąłem w kilka wieczorów.
Czytanie science-fiction sprzed pół wieku ma swój specyficzny urok – okazuje się w ilu miejscach nasz XXI wiek przebił najśmielsze oczekiwania autora, a do ilu rzeczy nam wciąż tak daleko jak za jego czasów. Heinlein trochę przecenił postępy astronautyki, za to zupełnie nie docenił np. rozwoju telekomunikacji. Akcja książki zaczyna się w roku 2075, a tamtejsza infrastruktura telefoniczna przypomina tą, ze schyłku PRL 😉 Mam też wrażenie, że autor nie do końca „techniczny” był, bo niektóre kwestie były opisane tak naiwnie, że ciężko to wiedzą tamtych czasów usprawiedliwić (np. kryptografia, czy ogólnie pojęta kwestia bezpieczeństwa systemów informatycznych). Mimo to, ze strony „science” to też pozycja interesująca.
Oczywiście, jak to bywa, SF to tło dla innych tematów powieści – tutaj to głównie polityka (w końcu to o rewolucji). Poza polityką to, co mnie zainteresowało książką – kwestie społeczno-rodzinno-damsko-męskie ;-)
Wielu krytykuje Heinleina za jego postawę wobec kobiet. Rzeczywiście trochę mało poprawne politycznie w dzisiejszych czasach. Ale czy to źle, że w jego książce kobiety są ubóstwiane? Zajmują się głównie domem i dziećmi, a nie pracą zawodową czy rządzeniem… ale przecież nie dlatego, że nie mają wyboru – Heilein wręcz sugeruje, że jakby chciały to by rządziły i to faceci by wyboru nie mieli. ;-)
Nie podejmowanie się przez nie „poważnej pracy” (górnictwo, rolnictwo) tłumaczył słabością fizyczną – IMHO znowu nie docenił postępu techniki. Szokować może też sposób witania kobiet (oznaka podziwu i szacunku) – gwizdanie – ale to tylko kwestia kulturowa (ciekawe jak to było odbierane w czasach Heinleina). A małżeństwa grupowe, czy poliandria? Czemu nie? ;-)
Miejscami książka przypominała mi Pratchetta… może tylko dlatego, że ja poza Prattchettem niewiele fantastyki czytałem. ;-)
A może rzeczywiście jest jakieś podobieństwo między Hexem i Mike’iem, albo Dwukwiatem i Stu (nie… to już bardzo naciągane… proste skojarzenie pod hasłem „turysta” ;-)
). Wyczuwałem też pewną specyficzną różnicę – Heinlein wydaje się trochę jak dziecko, piszące ciekawie, ale niewiele wiedzące o świecie i naiwne. Pratchett pisze co prawda baśnie, ale wydaje się, że posługuje się solidną wiedzą o rzeczywistym świecie. Ale znów, to może być kwestia czasów w których te powieści powstawały…
Podsumowując: trochę „dziwne”, na swój sposób naiwne czy nawet głupie, ale podobało mi się. Może nie tak, żeby od razu czytać całą bibliografię autora, ale do „Kota, który przenika ściany” (niejako kontynuacja „Luny”) może zajrzę. Albo do „Obcego w obcym kraju”, gdy wpadnie w moje ręce.
P.S. Jogger trochę mnie wkurzył… gdy za pierwszym razem wcisnąłem „Opublikuj”… kazał mi się zalogować, a większość napisanego wpisu straciłem :-(
. Część łaskawie pozwolił „odzyskać”.
jeszcze polecałbym kawalerię kosmosu, żeby zobaczyć jak ekranizacja może się różnic od pierwowzoru 🙂
PolubieniePolubienie
Ja dobrze wspominam „Drzwi do lata”. Jeśli bardzo Ci zależy na przeczytaniu Obcego w obcym kraju, prześlij mi swój adres na Kot.Zgubek@gmail.com, to Ci pożyczę.
PolubieniePolubienie
Heinleina mam przeczytane w tym momencie prawie wszystko, co było wydane po polsku, „Kota” mam, ale na razie nie zamierzam do niego zaglądać, bo z tego co kojarzę jest to jedna z jego ostatnich książek, pojawia się tam tłum postaci ze wszystkich innych powieści wyzywający autora, i ogólnie grand finale. Tak jak daromar polecam „Kawalerię kosmosu”, również mógłbym ew. „Obcego” pożyczyć.
Co do naiwności i opisów techniki – zdecydowanie kwestia czasów, np w „Wkładaj kombinezon i w drogę” pokazuje, że ma całkiem sporą wiedzę techniczną, a światopogląd cóż, faktycznie jest skrajnie idealistyczny, ale to tylko głównie tu i w „Obcym” – przy czym w „Lunie” na skalę państwową, a tam indywidualną. Inne książki aż tak pod tym względem nie przeginają.
PolubieniePolubienie
a właśnie, czytałem jeszcze Time enough for love ale to już po ang i jest to istna kopalnia cytatów
PolubieniePolubienie
„Obcy w obcym kraju” jest rewelacyjny. Kupiłem kiedyś w świecie książki. Jak chcesz pożyczyć, to nie ma sprawy.
Nie wiem czy czytałem „Lunę…”, ale „Kota…” na pewno i mi się podobał.
Kilka razy zastanawiałem się nad zakupem „Władców marionetek”, ale jako, że widziałem film, to się nie zdecydowałem. Może jeszcze kiedyś.
PolubieniePolubienie
„Obcego…” czytałem kilka lat temu i wywarł na mnie naprawdę duże wrażenie. Głównie chyba dlatego, że nie był naszpikowany wszędobylskimi statkami kosmicznymi i prezentował zdecydowanie inne podejście do tematu przyszłości.
Chyba wezmę Heinleina po raz drugi „na warsztat” 🙂
PolubieniePolubienie
To chyba mnie przekonaliście do „Obcego…” 🙂
Dzięki za wszystkie oferty pożyczenia… jest ktoś z Gliwic lub okolicy? 😉
PolubieniePolubienie
40 minut samochodem?
PolubieniePolubienie
To powyższe oznacza, że masz zaproszenie na kawę, herbatę, czy co tam sobie zażyczysz, a będzie w domu 😉
PolubieniePolubienie
Oczywiście, możecie przyjechać w komplecie 😉
PolubieniePolubienie
Lemiel: Odważny jesteś 😉
PolubieniePolubienie
To znaczy, że mam się czego bać? Hmm. Krysi czy Krzysia?
PolubieniePolubienie
pewnie Ika taka groźna 😉
PolubieniePolubienie
No to mam już „Obcego w obcym kraju” 🙂 (dzięki lemiel)… Nie sądziłem, że to takie grube… więc albo wymięknę na początku, albo jestem stracony na co najmniej jakieś dwa tygodnie 😉
A potem może „Kot…”, który pożyczyłem w komplecie…
PolubieniePolubienie
„Obcy” jest świetny, zwłaszcza dopóki jest humorystycznie-dionizyjski. Potem te mesjanistyczne kawałki są ciutkę gorsze, ale mimo wszystko całość jest w dechę.
Swoją drogą jak można otrzeć się chociaż o SF i nie słyszeć o Heinleinie ?…. 🙂
PolubieniePolubienie
Było miło Was gościć.
Ja z Heinleinem zetknąłem się chyba przez FAQ pl.rec.fantastyka.sf-f, ale teraz jest tylko nowy, wspaniały, bez treści, a w poprzednim bodajże była lista polecanych lektur.
W otoczeniu nie było znających go. Bo nie wszyscy pracują na uczelniach w dużych miastach…
PolubieniePolubienie
I jak tam „Obcy…”?
PolubieniePolubienie
T.K.: super 🙂 I uznałem, że nie podołam napisaniu godnej recenzji… 😉
PolubieniePolubienie