Po trzech i pół tygodnia leżenia w łóżku jakby coś zaczęło się poprawiać.
Przedwczoraj wstałem nie tylko, żeby pójść do łazienki (co było wcześniej
wielkim poświęceniem), ale i żeby po prostu się ruszyć i np. postawić wodę na
herbatę. Co więcej, po położeniu się znowu, wcale nie czułem się dużo gorzej
niż przed wstawaniem (wcześniej każde ruszenie się z łóżka musiałem przez
jakiś czas przeboleć).
Wczoraj było jeszcze trochę lepiej. Gdy wieczorem żona poszła puszczać
Krysi fajerwerki, ja podszedłem do okna i przez jakiś czas obserwowałem. Także
Nowy Rok przywitałem na nogach. Uznałem, że jak dzisiaj tego nie będę musiał
odchorować, to mogę spróbować na chwilę wyjść z domu.
No i rano czułem się całkiem nie źle, no, poza bólem głowy (czy noworoczny
kac nie mógłby sobie abstynentów odpuszczać?). No i wyszedłem. Trzy piętra w
dół, dookoła bloku i trzy piętra w górę. Pod koniec bolało mocno, ale mniej
niż bywało. I chwila leżenia wystarczyła do dojścia do siebie.
Czyżby odpuszczało? :-)
Oby, bo za tydzień czeka mnie wyjazd
do Bytomia, do neurochirurga.
Trzymam kciuki 🙂
PolubieniePolubienie
Ja rowniez 🙂 Oby ten rok byl dla Ciebie powrotem do formy 🙂 Tylko sie zbytnio nie przeforsuj chodzeniem, przy poczuciu, ze jest lepiej! Trzymaj sie!
PolubieniePolubienie
Zdrówka w tym nowym i wytrwałości:)
PolubieniePolubienie
nowy rok – nowa forma:) i oby w takim kierunku sie to rozwijało:)
PolubieniePolubienie
Wracaj do formy!
PolubieniePolubienie
Dobrze zacząć tak Nowy Rok… to była dobra wróżba:)
PolubieniePolubienie
Wracaj Jajcuś do zdrowia, bo aż strach jak się niektóre Twoje poprzednie posty czytało. Teraz musi być już lepiej!
PolubieniePolubienie