Okazało się, że wystarczyło: ifdown eth1; ifup eth1
. Widać
znowu zgłupiała moja super sieciówka na USB… albo switch do którego jest
podłączona.
A niedziałanie DNSu, a co za tym idzie i mojego joggera, wynikało z mojej
własnej głupoty. W rekordzie SOA miałem bzdurne czasy wpisane i zgodnie z tymi
wytycznymi zapasowe serwery DNS zapominały o jajcu.net
najpóźniej w
godzinę po padzie mojego serwerka. Widać kiedyś chciałem wymusić szybsze
odświeżanie strefy, a nie chciało mi się do dokumentacji zaglądać który
numerek co oznacza. Zmniejszyłem tymczasowo
prawie wszystkie… i tak
już zostało. Teraz ustawiłem expire
na trzy tygodnie i wreszcie
zapasowe serwery nazw powinny spełniać swoją rolę jak należy.