Wakacje dawno, dawno temu

Wpis
u Felinity
przypomniał mi pewien, chyba w pewien sposób przełomowy, a może niewiele znaczący, epizod z mojego życia.

Też kiedyś byłem chorobliwie nieśmiały. Właściwie to trochę wciąż jestem,
gdzieś tam w środku. Jednak kiedyś dość skutecznie uprzykrzało mi to życie, szczególnie
wszelkie kontakty męsko-damskie… Na szczęście z czasem się to zmieniło i myślę, że
duży na to wpływ też miały pewne wakacje, sprzed jakiś dwunastu lat i też nad
jeziorem…

Byłem wtedy z ojcem na wczasach w Swornegaciach, jak co roku. Na ośrodku
nawet poznałem jakiś ludzi, ale i tak się często samotnie szwendałem po
okolicy. Na jednym takim spacerze trafiłem na dziwnie zachowujących się
ludzi… że sam akurat byłem w jednym ze swoich dołków (nikt mnie nie
kocha, nikt mnie nie lubii…
), to się ci ludzie zainteresowali tym smętnym
samotnym człowieczkiem. Okazało się, że to jakiś obóz młodzieży z Bytomia
i akurat mają jakieś warsztaty teatralne… Opiekunowie grupy byli nieco ode
mnie starsi, pozostali uczestnicy raczej młodsi. Wszyscy zupełnie dla mnie
obcy… ale zaprosili do wspólnej zabawy, a ja się zgodziłem.

I chodziłem codziennie na te dziwne zajęcia. Początek warsztatów to były
właśnie ćwiczenia na śmiałość (przeciwko tremie i na wyluzowanie się) –
np. krzyczenie na całe gardło, czy odgrywanie jakiś głupich scenek. Tego mi
było trzeba. Wśród obcych ludzi nawet łatwiej było mi się przełamać i robić
rzeczy na których normalnie nigdy bym nie zrobił (miałem przecież problemy
z prostszymi sprawami). I cieszyć się tym. Jakieś głupie blokady w sobie
przełamałem na dobre, albo nauczyłem łamać kiedy trzeba. A cała ta sytuacja
była taka jakaś magiczna… z jednej strony wczasy, w ośrodku, jak co roku,
gadanie „o dupie Maryny” z jakimiś gostkami… a potem spacerek nad inne
jeziorko i te zajęcia na które się załapałem na krzywy ryj i gdzie
skutecznie przełamywałem swoje słabości, jakoś tak zupełnie bez trudu.

Kumple z ośrodka, gdy im powiedziałem, że na jakieś warsztaty teatralne chodzę,
uznali, że sobie coś uroiłem. Niby się zainteresowali tematem, ale nie za
bardzo, ja ich tam nie ciągnąłem, w końcu to było moje odkrycie.

Wracając do warsztatów. Sprawa była tym dziwniejsza, że były to warsztaty
teatralne, a mnie do teatru raczej zawsze było daleko. Mam umysł
ściśnięty
, a w szkole język polski należał do najbardziej
znienawidzonych… No i okazało się, że w tym kierunku aż tak bardzo się nie
zmieniło… na któryś zajęciach skończyły się ćwiczenia rozluźniające,
a prowadzący polecili nam nauczyć się wybranego wiersza… nawet pożyczyli mi
w tym celu jakąś książkę (przypominam: byłem dla nich obcym człowiekiem, który
wyszedł z lasu)… następnego dnia książkę oddałem i darowałem sobie dalej te
warsztaty. Swój cel osiągnąłem, nawet tego nie planując.

Jak już o poezji mowa… to wypada wspomnieć o jednym z tych kumpli
z ośrodka
. Tak się złożyło, że był nim młody (w moim wieku) Gliwicki poeta
Krzysztof Siwczyk,
parę lat później odtwórca tytułowej roli w filmie Wojaczek. Tak,
z jednej strony grupa młodzieży pijącej piwo, z którą gadałem o pierdołach,
a z drugiej warsztaty teatralne. I to w tej pierwszej grupie był autentyczny
poeta, a później i aktor… Nie była to żadna bliska znajomość, on mnie zapewne
nie pamięta. Ale dla mnie warta zapamiętania (poza tym, że fajnie spotkać kogoś,
o kim jest artykuł na Wikipedii ;-)), chociażby dlatego, że to on
zainteresował mnie Świetlikami. Miał lekkiego fioła na punkcie Świetlickiego
i wciąż podśpiewywał (recytował) jego piosenki. Po tych wakacjach
kupiłem sobie pierwszą kasetę Świetlików.

Po tych wakacjach moje życie zaczęło się gwałtownie zmieniać… może to był
właśnie jakiś przełom, a może to po prostu taki wiek. W każdym razie nawet
jakieś dziewczyny zaczęły się pojawiać w moim życiu. ;-)

P.S. Pisząc ten wpis zorientowałem się jak mało pamiętam z tamtych czasów… a może to dużo?…

16 uwag do wpisu “Wakacje dawno, dawno temu

  1. z pamiętaniem to jest tak, że czasem coś nam otwiera jakąś klapkę w mózgu i wtedy jesteśmy zaskoczeni, że coś nam na kilka lat z tej pamięci wykasowało… ale fajnie jest sobie przypominać…

    Polubienie

  2. Fajne są takie wspominki. Jakiś czas temu sam tak wspominałem u siebie 🙂
    W końcu po części żyjemy tym co było. A wspominanie tych przyjemnych epizodów też ma spory smaczek:)

    Polubienie

Co o tym sądzisz?