Z trzy tygodnie temu zamknęli mój ulubiony sklepik koło mojej pracy.
W Żabkach, obu, od miesiąca chyba remont. Jedyne miejsce w pobliżu firmy,
gdzie teraz mogę sobie kupić owoce, to Biedronka. Więc codziennie tam chodzę,
wybieram owoce i stoję w tej kolejce… No jeszcze jest jeden sklep, z innej
strony, ale nie chce mi się tam chodzić bo jest nie po drodze do krokietów.
Wracając do owoców w Biedronce. Jabłka mają takie, że aż patrzeć na nie
nie mogę. Grejpfruty śliczne, ale nie dobre — za gorzkie. Mandarynki
paskudne — obierają się tak ciężko jak najgorsze pomarańcze, a do tego
strasznie kwaśne. Banany dobre, ale często jeszcze zielone. Za to
pomarańcze… pomarańcze przepyszne — słodziutkie i soczyste, a do tego
łatwo się obierają. I to za każdym razem gdy kupiłem sobie na drugie śniadanie
do pracy.
Wczoraj o tych pomarańczach wspomniałem żonie. Oburzyła się, że się nie
podzieliłem. Ja na to, że bałem się, że jak kupię do domu, to mogą się okazać
niedobre. Ale pomyślałem, że w końcu, skoro zawsze były dobre, to czemu
miałyby nie być kolejnym razem. Co prawda widziałem, że już się kończą, ale
jak będą to się kupi, jak nie, to nie.
Dzisiaj więc poszedłem do Biedronki z zamiarem kupna czterech pomarańczy,
zamiast jednej. Tym razem nad pomarańczami była nawet kartka promocja
,
ale pomarańcze wyglądały tak samo jak wczoraj i wcześniej. Może trochę
bardziej przebrane, więcej podgnitych (wcześniej tez się trafiały), ale można
było znaleźć zupełnie ładne, jak te wcześniejsze. Wybrałem cztery z tych
najładniejszych. W pracy wybrałem z nich tę najbrzydszą (wyglądała na lekko
podgnitą), żeby się upewnić, że to wciąż to samo. Była, jak zawsze,
przepyszna. Pachniało nią podobno potem w całej firmie.
Wieczorem więc w domku obraliśmy sobie jedną. Była jakby zepsuta
i właściwie niejadalna. No to drugą… ta strasznie sucha w środku, też nie
dało się jeść. Dopiero trzecia okazała się jadalna… ale zupełnie to nie było
to co jadałem w pracy… Chyba czasem nie warto przy zakupach myśleć
o rodzince… znaczy się, przy zakupach w Biedronce…
A teraz wcinam pyszne jabłuszko, które mi żona obrała. Z osiedlowego
warzywniaka. Warzywniaki rządzą! ;-)
Jedzenie z supermarketów to w 95% taki shit, że szkoda sobie zdrowie psuć.
PolubieniePolubienie
Jajcus: bo z biedronki to najlepsze sa opisy do jabbera 🙂
PolubieniePolubienie
sztywny: z drugiej strony śmierdzącego kurczaka i w osiedlowcu usiłowali mi sprzedać. Na szczęście śmierdział już bardzo. I myślisz, że pANI go wyrzuciła jak go zwróciłem?
PolubieniePolubienie
D-: Oczywiście zawsze można trafić na oszustów i skurczybyków. Ale w Biedronce nawet jak kupisz coś nie-przeterminowanego to przeważnie jest niskiej-jakości, nafaszerowane konserwantami, itp. itd.
PolubieniePolubienie
No i nastoisz się jak głupi, bo… pół Polski kupuje w Biedronce 😉
PolubieniePolubienie
sztywny: naiwnyś bardzo, jeśli myślisz, że chemiczne i konserwowane to jest tylko w Biedronce. ;]
PolubieniePolubienie