Niestety. Jutro wieczorem wyjeżdżamy i wracamy do domu.
Ja przez swoje chorowanie miałem zmarnowane część z tych
trzech tygodni tutaj, więc tym bardziej żal już wyjeżdżać.
Jak już pisałem grzyby się zaczęły pojawiać. Wszyscy tutaj w
domku nazbierali sporo maślaczków, czy trochę kurek, a mnie
się udało wczoraj znaleźć nawet parę kozaków, o dziwo
wszystkie to stare kapcie. Dwa były tak zeżarte, że nawet nie
było co zbierać. Dzisiaj grzybobranie sobie praktycznie
odpuściłem. Zajrzałem tylko na 10 minut między brzózki, gdzie
wczorej te kozaki zebrałem i udało się znaleźć jednego młodego
kozaczka. Niestety był tak samo robaczywy jak tamte stare,
tyle że przez ślimaki prawie nie ruszony. Później, idąc po
prostu ścieżką przez las znalazłem prawdziwka. Myślałem, że to
mały muchomorek, ale sprawdziłem z bliska i okazało się że
jednak prawdziweczek. Ledwo co od ziemi odrósł, a już w
połowie zeżarty przez ślimaki, a do tego trochę robaczywy (to
drugie to właściwie norma w przypadku prawdziwków). Jeszcze
jutro spróbuję trochę grzybków pozbierać…
Wczoraj i dziś nadrabiałem zaległości w wędkowaniu. Nic nie
złowiłem, ale trochę sobie z kijem na plaży posiedziałem. I
fajnie było. Może innym razem coś się złapie. Jednak w tym
roku wiele sobie nie połowiłem — zaledwie kilka razy
udało mi się z wędką na plażę wyrwać.