Wczorajszym obiadkiem się nawet nie otrułem. Co ciekawsze nawet mi smakował,
a przecież tylko wrzuciłem na patelnię co mi w ręce wpadło: boczek, kiełbasę,
cebulę, czosnek, marchewkę, makaron i ser.
Wieczorem zabrałem się za nowy parser strumienia dla PyXMPP, bo z
libxml2-2.6.7 dotychczasowy nie działa i podobno to jest ficzer a nie bug.
Mam już gotowy analizator leksykalny – automat Mealy’ego na 35 stanach, który
bez problemu wyłuskuje konkretne tagi oraz dane pomiędzy nimi ze strumienia XML,
nie głupiejąc nawet na sekcjach CDATA, czy niewyeskejpowanych
w wartościach atrybutów. Nie obsługuje DTD, ale to i>
tak w strumieniach XMPP jest zabronione. Obsługuje za to (tzn. umie ignorować)
PI i komentarze, mimo że też nie musi. Najlepsze jest to, że automat zadziałał
poprawnie (na ile go przetestowałem) za pierwszym razem gdy go uruchomiłem i
udało mi się go jakimiś danymi nakarmić. Teraz jeszcze muszę dokończyć
wyłuskiwanie początku/końca strumienia i pełnych zwrotek oraz przekazywania tego
do parsowania przez libxml2 (mój preparser
nawet nie do końca sprawdza
czy otrzymany XML jest well-formed).
Pracę zacząłem on restartowania serwera na Opteronach który zrobił Ooopsa.
Niektóre kernele na nim odpalane od razu wywalały się z machine check
, więc wiem że coś jest skopane. Dzisiaj nawet próbowałem dojść do
exception
tego co dokładnie i zacząłem analizować kody które mi któryś z tych kerneli
wyrzucił. Ale zanim się mniej-więcej w tym połapałem i znalazłem odpowiednie
tabelki w specyfikacji, to minęła 16-ta i czas było wracać do domu.
Po drodze do domu poszedłem na obiad do Sphinksa. Pierwszy raz zresztą.
Jedzenie może nie rewelacyjne, ale dobre, dużo i w miarę tanie. Zresztą w moim
przypadku to już sukces, że byłem w stanie to zjeść bez kombinowania.
Wielokrotnie już zamawiałem jedzenie, którego potem nie byłem w stanie zjeść i
zostawiałem nieruszone. Tym razem dla pewności nawet wypytałem najpierw kelnera
czy ta Shoarma na pewno nie ma żadnych pomidorów i czy przypadkiem nie jest
przyprawiona na słodko. Nic z tych rzeczy, więc zamówiłem. I rzeczywiście na
talerzu było wszystko jadalne – frytki, mięsko i normalna
(bez
majonezu/śmietany/pomidorów/buraczków) surówka. Podali też trzy różne sosy w
miseczkach, ale tego nie musiałem ruszać (dwa spróbowałem na końcu frytki, ale
ten ostry był z pomidorami i wcale nie taki ostry, a czosnkowy chyba na
śmietanie – nic dla mnie). Jeszcze kiedyś się tam wybiorę, może z żonką.
A jutro Bar pod Pierożkiem :-)
.
Maszyna Meacośtam? Gdzie takich rzeczy uczą?
A od jedzenia nie w domu, to będziesz miał tego.. no… takiego długiego w przewodzie pokarmowym występującego w wersji uzbrojonej i pacyfistycznej… no cholera… o! Tasiemca!
PolubieniePolubienie
Na Politechnice, na elektronice, AFAIR na PTC to było (podstawy technologii cyfrowej, czy jakoś tak). O kurde, ja już zapominam co miałem na studiach…
A tasiemca się nie boję. Może nawet już się jakiegoś dorobiłem 😉 Inna sprawa że naprawdę wolałbym jeść pyszne obiadki "made by my żona".
PolubieniePolubienie