2012 – perspektywy

Chyba dawno sobie tu solidnie nie pomarudziłem…

Trzy lata temu nowy rok zaczynał się bardzo obiecująco. Ja odzyskałem zdrowie (co miałem sobie wreszcie odbić), większych zobowiązań nie było, żyć nie umierać. Można było wreszcie na jakieś narty się z żonką wybrać, latem pewnie też gdzieś zaszaleć (zaczynając chociażby od Open’Era)… ale najpierw były „ważniejsze rzeczy”, potem duże zmiany i rok był bardziej pracowity niż imprezowy.

Z początkiem kolejnego roku można by stwierdzić, że świat mi się zawalił… ale nawet nie. „Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło”, „gorzej już być nie może”… jakieś powody do optymizmy były. Albo wszystko do końca szlag trafi, co już większej różnicy nie sprawi, albo po prostu zaczynając od tamtej sytuacji zbuduję sobie życie od nowa, po swojemu. W każdym razie najpierw trzeba było się zająć żoną i domem… było ciężko, raczej nie radośnie, ale jakoś to przeszło…

Rok temu sytuacja już była w miarę unormowana… pozostało konsekwentnie sobie to życie układać… marzenia były piękne, realizacja rozsypała się na brutalnej rzeczywistości. W życiu zbyt wiele jest zobowiązań, zazdrości, hipokryzji… Ostatecznie okazało się, że najlepszym sposobem spędzania czasu, jest jego bezproduktywne marnowanie (niech żyją smartfony i gierki na nie!)… Próbowałem rozbujać życie towarzyskie, zyskałem najwyżej jakiś znajomych na FB, próbowałem ożywić swoje projekty programistyczne, ale chyba czas zamienić „The new and shiny XMPP implementation for Python” na „another dead project”…

Zaczyna się rok 2012… a ja nie mam już żadnych postanowień, marzeń, czy planów… No, może jedyny realistyczny plan, to znowu się na OFF Festival wybrać w tym roku, ale przecież nawet to może się sypnąć. Za miesiąc kończę 35 lat… „kiedyś jeszcze będzie dobrze”… ta… ja już będę po czterdziestce…

27 uwag do wpisu “2012 – perspektywy

  1. Myślałeś o znalezieniu sobie jakiegoś hobby?
    Mnie ostatnio złapało nurkowanie. Czytam wszystko co mi wpadnie w łapki na ten temat, kompletuję sprzęt i nie mogę się doczekać lata 🙂 (bo teraz to taki średni sezon – więc jedynie bąblowanie na basenie pozostaje).

    Frajda niesamowita, trochę dreszczyku emocji (bo w końcu to sport ekstremalny) i… no.. fajnie jest :)) I ma się „niezawodowy” oraz „nierodzinny”, do tego niezobowiązujący cel w życiu 🙂

    Polubienie

  2. „hobbów” ci u mnie dostatek, nie ma większego sensu szukać kolejnego, które i tak mi się znudzi, albo je zaniedbam… szczególnie takiego, które wiąże się z jakimikolwiek inwestycjami…

    Polubienie

  3. Nie wiem co dokładnie złego się wydarzyło przez te lata, więc nie napiszę dokładnie dobrego komentarza. Jedno mi przychodzi na myśl jak patrzę na swoje życie. Dużo zależy od nastawienia. To samo wydarzenie można widzieć różnie. Nie mówię tu o oczywistych tragediach jak śmierć, ale o tragediach, które kopią w tyłek jednych w dół drugich w górę.

    Polubienie

  4. Ja za 2 miesiące kończę 36. Myślałem, bez wnikania i analizy, że jesteś starszy…

    To jak zdrowie pozwala to pozwól sobie na jakiś niezobowiązujący sport bez nadmiernej rywalizacji i inwestycji. Jogging, tai chi, jogę, basen… Żeby za chwilę kręgosłup nie napieprzał. Zwłaszcza przy naszej siedzącej robocie.

    Z mojej perspektywy, planów nie ma co robić. Bez nich wyszło lepiej.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Cynthia Anuluj pisanie odpowiedzi