Z pamiętnika hipochondryka

W sobotę wieczorem wysiadając z samochodu zobaczyłem wszystkie gwiazdy (i nie tylko
dlatego, że było późno). W nocy się nie wyspałem, bo nawet przewracanie się na
drugi bok sprawiało ból. Ba, nawet leżenie bez ruchu bolało… Rano więc byłem
nie tylko obolały, ale i marudny. Żona kolejny raz przypomniała, że powinienem
znowu wybrać się do lekarza. Ale okazała też litość i nie kazała mi jechać do
Szałszy (co wiązałoby się z wsiadaniem i wysiadaniem z samochodu… ała).
Jednak zgodnie z ostatnimi zaleceniami lekarza postanowiłem się jednak ruszać
– poszedłem na pieszy, czterogodzinny spacer, do pobliskiego lasu. Nawet
jakieś grzybki znalazłem i wróciłem nieco mniej obolały.

Po wizycie u doktora A (Panie, teraz każdy tak ma!) i u pani doktór
B (To początki zmian zwyrodnieniowych – będzie panu to dokuczać już
do końca życia
) miałem wątpliwości, że jakiś lekarz jeszcze będzie mi mógł
skutecznie pomóc, chyba że przepisując mocniejsze środki przeciwbólowe,
a uśmierzanie bólu do nie wiadomo kiedy nie byłoby rozwiązaniem mnie w pełni
satysfakcjonującym. Jednak od ostatniej wizyty, mimo stosowania się do
zaleceń, było ze mną coraz gorzej. No i żona nalegała. Dziś więc wybrałem się
do przychodni i trawiłem do pani doktór C. Właściwie to ją mam wpisaną jako
swojego lekarza rodzinnego, ale jakoś nie udawało mi się do niej trafić (ale
też bardzo się nie starałem).

Pani doktór stwierdziła, że zmiany zwyrodnieniowe to nie są, bo ja młody
i zdjęcie nic nie wykazało. Uznała, że to zapalenie nerwu kulszowego
i przepisała lek przeciwzapalny/przeciwbólowy (zapewniając, że to będzie mnie
leczyć, nie tylko uśmierzać ból), coś osłonowego dla żołądka, jakiś lek
rozkurczający i witaminę B1. Dodatkowo, wypisała skierowanie do poradni
rehabilitacyjnej, ale rehabilitacji mam się poddać dopiero jak mi trochę
przejdzie. Teraz raczej mam unikać zbytniej aktywności (czyli jednak darować
sobie pływanie i rowerkowanie). Chciała też dać L4, ale jej wytłumaczyłem,
że po pierwsze, nie mogę sobie teraz na to pozwolić, a po drugie sam sobie
jestem pracodawcą i papierek mi niespecjalnie potrzebny.

Zapisałem się do poradni rehabilitacyjnej (na razie konsultacja
u tamtejszego lekarza) i poszedłem do apteki. Tam pani od razu stwierdziła, że
taka normalna B1 mi nic nie pomoże, powinno to być B1 forte, ale na
recepcie nie jest to napisane, ale i tak mi sprzeda i sprzedała. Resztę
recepty też. Od razu łyknąłem prawie cały komplet… i już jakby trochę
lepiej. Mogę wstać z krzesła i od razu mnie nie skręca całkiem z bólu.
Wyglądam podobno też już mniej smętnie. :-)

Podobno to może potrwać miesiąc zanim będą konkretne efekty kuracji…
zobaczymy. Jak się nie uda, to podobno mogę jeszcze dostać skierowanie do
neurologa.

10 uwag do wpisu “Z pamiętnika hipochondryka

  1. Niestety trzeba się konsultować u wielu lekarzy. Jak trafiłem do pierwszego otropedy, to usłyszałem że winny jest tryb pracy i to że jestem za gruby (oba fakty to prawda, ale było tak od lat i jakoś nic się nie działo). Dopiero drugi (albo, nie – trzeci chyba nawet) zgodnie z moją sugestią skierował mnie do reumatologa i tym samym doszedłem do tematu łuszczycowego zapalenia stawów, oraz antygenu hla b27 który także jest związany z wapnieniem stawów. 9 miesięcy kuracji (bez grama alkoholu :<) i jestem prawie jak nowy.

    Polubienie

  2. Kasia: A co ja mogę innego niż słuchać lekarzy (oczywiście z pewną dozą własnego rozsądku)? 😉
    A poza tym, ja to sobie zawsze porównuje z tym, jak ja podchodzę do rozwiązywania różnych „informatycznych” problemów. W końcu zwykle rozwiązuje je skutecznie (w końcu mam wiedzę i doświadczenie), ale wcześniej często nawet nie wiem co się dzieje (mimo tej wiedzy i doświadczenia). Dlatego też staram się rozumieć niepewność i zmienne diagnozy lekarzy. Ważne, żeby ostateczny efekt był dobry i po drodze nic więcej „się nie zepsuło”.

    Polubienie

  3. B1? Chyba będę musiał spróbować. Bo też mam objawy zwyrodnieniowego zapalenia stawów. Byłem na rehabilitacji kręgosłupa. Przez 1,5 tygodnia masowali mi kręgi lędźwiowe ultradźwiękami. Trochę pomogło. Ale czasem to leżeć normalnie nie mogę – ani na plecach, ani na boku. No i kolana mi wysiadają. Trochę pomaga na kolana bals sulfur – roztwór siarki, który wygląda jak przezroczysta galareta. Na plecy i korzonki też dobre, generalnie na zapalenie stawów i mięśni. Znam ten ból i łączę się w bólu bo to nic przyjemnego :-/

    Polubienie

  4. Swoją drogą, Jacku, ciekawe co by mówili klienci jakbyśmy my tak pracowali: – Hmm… Może wymieni Pan dysk twardy? – Hmm… Wciąż nie działa? To może spróbuje Pan nową pamięć kupić? – To teraz płyta główna! Na pewno zadziała.

    itd.
    Zamiast nazw podzespołów można wstawić nazwy leków i będzie scenariusz z życia wzięty.
    Zawsze mnie nachodzą takie refleksje jak idę do lekarza z synem lub z sobą po raz n-ty — lekarz wymyśla kolejny lek, ja płacę, a on nie ponosi żadnej odpowiedzialności.

    Polubienie

  5. Medycyna to niestety często wróżenie z fusów, na każdego działa co innego 😉
    Swoją drogą Jacku, łączę się w bólu, ja od niedzieli uziemiony jestem, ale na szczęście już powoli przechodzi (ostatnio to miesiąc trwało :/)

    Polubienie

Co o tym sądzisz?