W Ameryce kolejny skandal. Szkolni bibliotekarze z różnych części USA nie
chcą w swoich bibliotekach książki dla dzieci
The Higher Power of Lucky
Susan Patron, nagrodzonej prestiżową nagrodą. Protestują też rodzice. A
wszystko dlatego, że w książce tej pojawia się słowo moszna
(jako
miejsce w które wąż ugryzł psa)…
Widać, do pewnego wieku, pewne części ciała po prostu nie istnieją, a
przynajmniej nie mają nazw… ;-)
>miejsce w które wąż ugryzł psa
maja fantazję ci amerykańscy pisarze! 😉
PolubieniePolubienie
W myśl zasady- to czego nie nazwiesz, nie istnieje :>.
PolubieniePolubienie
ktoś to kiedyś nazwał mianem „debil amerykański”
PolubieniePolubienie
zalezy do jakich dzieci to jest skierowane… chodzi mi o przedział wiekowymniuechciałbym zeby np mojemu 5 letniemu dziecku czytać ze wąż ugryzł psa w „jaja” 🙂
PolubieniePolubienie
Dla dziesięciolatków.
PolubieniePolubienie
Ale 5 letnie dziecko już wie, czym się różnią dziewczyny od chłopaków – więc – po co te tematy tabu? :>
PolubieniePolubienie
Moszna-by pomyśleć, że nie mają innych problemów ci amerykanie. Przecież wystarczy zmienić to słowo na inne – np. noga, przecież i tak pewnie skutek dla książki byłby ten sam. Chyba żeby straciła na artystyczym wyrazie 😀
PolubieniePolubienie
No nie można było zamienić na nogę, z tego co czytałem, to chodziło o to, że dla dziesięcioletniej bohaterki miało to być właśnie nowe, tajemnicze słowo. Tak właśnie dziecko poznaje świat i język. Negowanie tego w imię „przyzwoitości” to IMHO lekkie przegięcie.
PolubieniePolubienie
Nim się spostrzeszesz, to w Polsce będzie tak samo.
PolubieniePolubienie
Polityczna poprawność – ble!
(przepraszam, nie mogłem się powstrzymać…)
PolubieniePolubienie