Dwa tygodnie bez opieki

Dwa tygodnie temu, dokładnie to 17 sierpnia po południu, wyjechaliśmy na rodzinne wczasy. To znaczy, że przez dwa tygodnie nie mogłem doglądać moich roślinek w biurze. Nie chciałem też, żeby ktoś mi się kręcił po biurze, a jasnym było, że dwa tygodnie bez podlewania to trochę dla nich za dużo… trzeba było coś wykombinować…

„Patent” z odwróconą butelką wsadzoną w doniczkę sprawdzałem i nie zdawał egzaminu – albo cała woda przelatywała przez doniczkę od razu (butelka bez zakrętki), albo nie leciała wcale (butelka z dziurką). W domu też wypróbowałem urządzenie w postaci ceramicznego stożka wsadzanego w doniczkę, połączonego rurką ze zbiornikiem z wodą, kupione w sklepie ogrodniczym – efekt taki sam jak w przypadku butelki bez zakrętki. Kiedyś w sieci znalazłem jeszcze jedno rozwiązanie, które, wydawało mi się, mogło zadziałać: Self-regulating watering system

Kupiłem więc na Allegro duże kuwety i zacząłem zbierać butelki po wodzie mineralnej – duże (1.5 l) i bardzo duże (5 l). Dzień przed wyjazdem zmontowałem system: ustawiłem kuwety na podłodze, wstawiłem w nie doniczki, podlałem i wlałem do każdej kuwety warstwę wody. W butelkach napełnionych wodą zrobiłem dziurki (dość duże – wcześniej sprawdziłem, że mała niespecjalnie działa) nieco powyżej dna i postawiłem butelki obok doniczek. Dodatkowo połączyłem kuwety ze sobą kawałkami sznurka odciętymi od mopa, kamyczkami dociśniętymi do dna.

System nawadniający

W dzień wyjazdu byłem jeszcze w pracy, to mogłem zobaczyć czy system się uruchomił. Jeden baniaczek i jedna butelka były do połowy puste, reszta wciąż pełna. Poziom wody w kuwetach różnych, ale w żadnej nie było sucho. Sznureczki łączące kuwety wilgotne. Dalekie to było od ideału i mogło znaczyć, że system nie działa, ale mogło być też wynikiem krzywej podłogi i różnej wysokości dziurek w butelkach. Jeśli to to drugie, to „samoregulacja” z czasem powinna załatwić sprawę (po opróżnieniu jednej butelki powinna się zacząć opróżniać druga). Pozostało mi już tylko zaufać tej konstrukcji.

Przygotowując samopodlewanie zauważyłem, że znowu czerwce wróciły… to korzystając z okazji, że i tak w najbliższym czasie nie będę nic z tego jadł, ani siedział w skażonym pokoju, to tuż przed wyjazdem jeszcze spryskałem roślinki pestycydem.

Wakacje się udały – dwa tygodnie miłego szeroko pojętego nic nierobienia.

Pozdrowienia znad morza ;) Krysia na plaży Ptaszek na plaży
Widok z latarni morskiej w Gąskach Zachód słońca Na statku

(więcej w wakacyjnym secie na Flickr)

Wczoraj wieczorem wróciliśmy i dzisiaj rano popędziłem do biura sprawdzić jak się czują moje roślinki. Spodziewałem się wszystkiego – zasuszonych badyli, lub przegniłych roślin. A tu zaskoczenie – papryczki mają się tak, jakby nic się nie stało:

Papryczki i pomidorek po 2 tygodniach bez opieki

Trochę wody było tylko w jednej małej i jednej dużej butelce, w jednej kuwecie wciąż woda stała (w tej, w której na początku było najwięcej – chyba jednak krzywa podłoga). We wszystkich doniczkach było wciąż mokro – jeszcze z tydzień by mogły tak postać. „Cayenne” uginało się pod nowymi owocami, na Tabasco, Twilight i na fuju masa dojrzałych owoców. Tylko Habanero skromnie – dwie nowe zielone papryczki. W każdym razie jestem bardzo zadowolony… i wciąż czeka mnie trudna decyzja, które roślinki przezimować, a których się pozbyć…

4 uwagi do wpisu “Dwa tygodnie bez opieki

  1. @lRem: Ja widziałem w sieci te Blumat, ale musiałbym sporo tego kupić, a to tanie nie jest… znalazłem w sklepie pod domem coś co wyglądało prawie identycznie i było tańsze… możliwe, że nie tak dobre jak ten Blumat. Albo moja ziemia w doniczkach niekompatybilna.

    Polubienie

Co o tym sądzisz?