Wybraliśmy się całą rodzinką na wybory. Po drodze głośno rozmyślałem:
— Ciekawe czy będzie tam któryś z tych „mężów zaufania” z PiSu? A właściwie to mogłaby być „żona zaufania” w moherowym berecie. Ale czy wtedy by nie było to łamanie ciszy wyborczej?
Pogdybałem sobie (oprócz powyższych rozważań było i o „sympatycznych” długopisach i o mężach ze stearyną) i poszedłem głosować… a tam, w kącie lokalu siedzi starsza pani, z pretensjami do świata wymalowanymi na twarzy. Obok niej wisi… moherowy kapelusik. Dobrze, że nie beret, bo bym dosłownie tam ROTFLował. :)
Publikacja wpisu opóźniona do zakończenia ciszy wyborczej
Idąc też zastanawiałem się czy będzie „mąż zaufania”, ale jednak nie było 😦
PolubieniePolubienie
Co Ty chcesz, berety są fajne ;-D
PolubieniePolubienie
U nas był mąż. Pecha miał, stać musiał – wszak nie wolno wyborcom zabierać krzesełek. A były tak wyliczone, że tylko dla komisji i dla wyborców 😀
PolubieniePolubienie
a to mąż nie był wyborcą?:D u mnie chaos – jak zwykle w porze obiadowej. trudno było załapać, kto jest komisją, a kto wyborcą;)
PolubieniePolubienie
U mnie nie było żadnego oszołoma na szczęście, ale nie winę ich, bo miejscowość poniżej 2000 mieszkańców pewnie nie jest ważna uwagi 😉
PolubieniePolubienie
u mnie też zamiast męża była żona, robiła kreseczki ilu głosowało
PolubieniePolubienie
Ja bym się tak nie natrząsał z Mężów/żon Zaufania, sprawy wizerunkowe odłożył litościwie na bok (ach te moherowe bereciki) – hint: ostatnie wybory samorządowe w Wałbrzychu. Władza w naszym kraju oznacza profity dla rządzących i ich przyjaciół, np. w Warszawie, mimo wyroku sądu nakazującego to, Ratusz nie chce ujawnić, na co i dla kogo poszło 31mln zł z miejskiej kasy wydanych na podstawie umów o dzieło. Więc pokusa fałszowania wyborów istnieje – chodzi o olbrzymie i łatwe pieniądze.
PolubieniePolubienie