Gdy tylko dowiedziałem się, że szykuje się coś takiego jak OFF Festival Club, wiedziałem że muszę się tym zainteresować. Co prawda nazwy „El Boy Die” i „Scout Niblett” nic mi nie mówiłem, a „Ed Wood” i „Cieślak i Księżniczki” kojarzyłem tylko tyle, że byli na OFF Festivalu, ale jakoś mnie te występy ominęły (i że Księżniczki do skrzypaczka i dwie wiolonczelistki), ale marka „OFF Festival” dużo dla mnie znaczy. W końcu sierpniowy festiwal był niesamowity. A Scout tak sympatycznie wygląda na zdjęciach…
Tradycyjnie przygotowałem się słuchając wcześniej trochę gwiazdy wieczoru. Fenomenalne „Kiss” (duet z Willem Oldhamem), a także trochę innych, „cięższych” kawałków. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że wybrać się warto.
Po przedwczorajszej śnieżycy trochę obawiałem się jak tam dojadę, ale wczoraj już nie padało, autostrada czarna, korków brak – zero problemów. Dotarłem akurat na 18:00 gdy mieli otwierać. Pierwszy raz byłem w Hipnozie i od razu mi się spodobało. Fajny klimat, na sali rozstawione stoliki, w kątach kanapy. A co najpiękniejsze: nikt nie palił! Domyśliłem się, że to efekt nowych przepisów. Rzeczywiście, podobno wcześniej dym papierosowy był tam normą. Jednak się da. Nagle okazuje się, że ludzie mogą siedzieć w klubie bez papierosa w zębach. Palarnia była w osobny pomieszczeniu za drzwiami i właściwie pusta. No cóż, widać Polak czasem umie się zachować dopiero gdy mu przepisy tak każą (i ktoś patrzy, niekoniecznie pilnuje).
Pierwszy artysta zagrałby o 19:00, ale nie dotarł. Zima pokonała Kanadyjczyka ;-)
. Inni na szczęście dotarli na czas i zaczęli bez opóźnień. Do stolika przy którym usiadłem najpierw dosiadła się sympatyczna dziewczyna z Tych, później dwóch gości z Sopotu (a jeden z nich to właściwie z Chicago), więc nawet było do kogo gębę otworzyć (nie żebym ja się nagle taki towarzyski zrobił). Na początku uznali mnie i tę dziewczynę za parę, na co ona gwałtownie i kategorycznie zaprotestowała. Dwukrotnie. Powinno mi być przykro? ;-)
Ed Wood zagrał… interesująco. Podejrzewam, że w bardziej dopasowanym nastroju byłbym wręcz zachwycony. Ika w każdym razie uznała by to za straszne rzępolenie, jazgot, czy jak ona na to mówi ;-)
W przerwie przed kolejnym koncertem poszedłem do baru po kawkę. Miła kelnerka mnie obsłużyła, przy okazji zauważając: „co pan taki smutny? Ja tu się do pana cały czas uśmiecham…” Ups. Rzeczywiście uśmiechała się ślicznie, ale chyba nad reakcjami i właściwą mimiką muszę popracować. 😉 Kawka była dobra i chyba nawet spełniła swoje zadanie.
Przyszedł czas na Cieślaka z Księżniczkami. Troszkę inny klimat, bardziej „liryczny”. Piękna muzyka. A chyba największe wrażenie zrobiły na mnie chórki Księżniczek w którymś utworze.
Pół godziny po Cieślaku i Księżniczkach przyszedł czas na gwiazdę wieczoru. Scout cały czas się kręciła po pubie, niektórzy mieli okazję z nią pogadać (oczywiście nie ja, ja mam problem żeby zagadać do normalnej sympatycznej dziewczyny, co dopiero do Gwiazdy ;-)
). Przesympatyczna, niepozorna dziewczynka w pomarańczowej kamizelce odblaskowej. Na scenę wyszła sama jedna z gitarą (perkusista dołączył później)… i pokazała co to „power”. Naprawdę, niesamowite ile takie dziewczę może wycisnąć z gitary i swojego głosu. Właściwie chyba i bez nagłośnienia dała by sobie radę, bo świetnie było słychać jej okrzyki gdy odeszła od mikrofonu. I ta jej radość z grania! Cudo. :-D
A jak się między utworami odezwała do publiczności… to znowu mała, cicha, niepozorna dziewczynka… :-)
Na chwilę usiadła też do perkusji. Widać było, że nie jest wirtuozem tego instrumentu, ale mimo to zagrała świetnie śpiewając swoje optymistyczne „we all are gonna die…” i klasyczne „We are the World, we are the children”. :-)
Grała dłużej niż było w planie, ale mi chyba wciąż mało… Do domu wróciłem wpół do pierwszej. I nie śmierdziałem! :-D
Mam nadzieję, że w innych lokalach też to tak działa (dotychczas nie pałałem optymizmem w tej kwestii).
W Hipnozie kiedyś na koncercie Yo La Tengo to pomimo prośby zespołu o niepalenie ludzie stojący w tłumie z przodu potrafili kopcić…
A odnośnie towarzyskości – parę razy w Hipnozie na koncertach byłem i nigdy z nikim nie zdarzyło mi się nawiązać żadnej rozmowy. Więc nie ma co narzekać 🙂
PolubieniePolubienie
No, może trochę też to, że wczoraj tłumów nie było (mam nadzieję, że organizatorzy mimo to mogli uznać imprezę za udaną), pomogło w kwestii papierosów.
PolubieniePolubienie
O, a tu są zdjęcia: http://muzyka.onet.pl/10173,70528,0,1,galerie.html
PolubieniePolubienie
Ten Cieślak i Księżniczki całkiem niezłe. Włączyłem utwory w ich profilu na myspace i jakoś tak za zybko zaczęło mi się podobać.
Pogóglałem i okazało się, że Cieślak to gość ze Ścianki. Nic dziwnego że od razu to do mnie trafiło!
PolubieniePolubienie
À propos MySpace… może mi ktoś wyjaśnić ten fenomen? Kupa zespołów ma tam swój profil i teoretycznie oferuje tam swoją muzykę? Dlaczego?! Toż to wygląda paskudnie, ciężko cokolwiek coś tam znaleźć… chyba najmniej przyjazny serwis w Internecie… Czemu akurat na tego majspejsa się tak wszyscy uparli?
Co ja tam zajrzę, to zwykle uciekam zanim w ogóle znajdę to, po co wchodziłem.
PolubieniePolubienie
Nie wiem. Nie wyjaśnię, bo sam nie rozumiem. Mam dokładnie takie same odczucia co do myspace.
Na szczęście profil Cieślaka i Księżniczek nie przywitał mnie niczym mrugającym, to dałem radę.
PolubieniePolubienie