Czy można zaufać aptekarzowi?

Żonka-ciężarówka poprosiła mnie, żebym kupił jej coś na kaszel. Poszedłem więc do apteki i proszę o coś takiego… a pani mi proponuje „coś homeopatycznego”. Gdy przyjęła do wiadomości, że „jestem przeciwny”, dała mi jakiś syropek. Wziąłem co dała, ciesząc się, że to nie homeopatyczne…

Potem obejrzałem co kupiłem. Ani słowa na opakowaniu o kaszlu. Na szczęście o homeopatii też nie i w syropku rzeczywiście coś jest: sok z malin, porzeczek, czosnek. Może nie przeciwkaszlowe, a trochę wzmacniająco może działać.

Zajrzałem jeszcze do drugiej apteki. Tam pani na moje pytanie o lek przeciwkaszlowy co można dać kobiecie w ciąży przyznała, że tylko homeopatyczne. Tym razem tonem odpowiednim dla homeopatii 😉 Uznałem, że za cukier nie będę przepłacał i do domu wróciłem z łupem z pierwszej apteki.

No i zacząłem się zastanawiać. Czy aptekarzowi można wierzyć? Z jednej strony są to ludzie, teoretycznie, wykształceni. Czegoś szkodliwego raczej świadomie nie polecą. Z drugiej strony… jeśli nic skutecznego na daną dolegliwość nie mają… Apteka to przecież sklep, a w sklepie zawsze lepiej coś sprzedać niż nic nie sprzedać. Co z tego, że to tylko wyjątkowo drogi cukier, albo „lek z kaczej wątroby” w którym prawdopodobnie więcej jest np. ludzkiego moczu niż kaczej wątroby? Czasem przecież i placebo pomoże. Zwykle klient będzie się cieszył jak cokolwiek dostanie… Tylko, że ja dziwny jestem i wolałbym prawdę. Np.: „przykro mi, nie mamy nic przeciwkaszlowego co można by kobiecie w ciąży podać bez konsultacji z lekarzem”.

41 uwag do wpisu “Czy można zaufać aptekarzowi?

  1. Moi rodzice cały czas powtarzają: „Jak sam o siebie nie zadbasz, to nikt o ciebie nie zadba”. Sprawdza się prawie zawsze przy kontaktach z jakimikolwiek korporacjami, sklepami itp. Przykład? Poszedłem zadać proste pytanie do sklepu Plusa, Ery i Playa (w Orange pan miał jakieś inne, ważniejsze od klientów sprawy), na które odpowiedzi wcześniej znalazłem w internecie. Czego się nie nasłuchałem…

    Polubienie

  2. Gwoli ścisłości należy dodać, że wspomniany słodzik jest produkowany z kaczej wątroby i serca. Niestety, na razie nie udało się ustalić, czego jest więcej. Woda pewnie też zapomniała 😉
    A tak poważnie to od niedawna bardzo nurtuje mnie, czy cały światowy zapas tego leku został wyprodukowany z jednej kaczki, czy może jednak zabito już drugą? 😉

    Polubienie

  3. Z moich doświadczeń aptecznych wyszło mi, że „homeopatyczny” z powodów marketingowych często znaczy również całkiem zwyczajnie „ziołowy”, więc samym słowem to ja bym się nie sugerował.

    Polubienie

  4. Ja tam ludziom homeopatie tłumacze na przykładzie coca-coli homeopatycznej:
    „Bierzemy butelke 0,5l coli i wlewamy do Wisły w Krakowie. Po 24h nabieramy szklaneczkę płynu z Wisły w Gdańsku i mamy homeopatyczną cole” 😉

    Polubienie

  5. „Czy aptekarzowi można wierzyć? Z jednej strony są to ludzie, teoretycznie, wykształceni. Czegoś szkodliwego raczej świadomie nie polecą…”

    Czy politykowi można wierzyć? Z jednej strony jest to człowiek teoretycznie wykształcony, który siedzi tam tylko z troski o nasz kochany kraj…

    Polubienie

  6. @kalma: Same z siebie nie są złe. Jak zła nie jest szklanka wody, czy łyżeczka cukru. Nie ma w nich żadnej substancji czynnej, wiec nie ma i żadnych istotnych skutków ubocznych. Od nieprawidłowo zastosowanego prawdziwego leku (np. antybiotyku na zwykłe przeziębienie) „leki homeopatyczne” są wręcz lepsze.
    Złe jest nazywanie tego lekiem i sugerowanie, że ma jakąś skuteczność inną niż placebo. Przynajmniej dla mnie. Bo ja jestem dziwny i uważam że kłamstwo jest złe.
    Nasze prawo jednocześnie promuje „leki homeopatyczne” (zawierając przepisy dotyczące ich sprzedaży, głównie w aptekach) i przyjmuje ich brak skuteczności (to jedyne „leki” w których przypadku nie wymaga się od producenta dostarczenia dowodów skuteczności).
    A sprawy zaczynają być niebezpieczne, gdy zaczyna się homeopatię traktować na równi z „normalną” medycyną jako realną alternatywę dla poważnych schorzeń, które zwykła medycyna potrafi leczyć. Chociażby wczesne stadia raka.
    Na szczęście u nas to bywają najwyżej pojedyncze przypadki, że ktoś się modli albo łyka homeo-granulki zamiast leczyć się onkologicznie, gdy jeszcze jest czas, ale brak rzetelnej informacji o rzeczywistej wartości homeopatii przy kiepskim zaufaniu do medycyny, może sprawić, że sytuacja zmieni się na gorsze.

    Ale to była prowokacja, prawda? 😉

    Polubienie

  7. Nie, nie prowokacja, najwyzej brak wiedzy.

    Czy homeopatia z zasady nie polega na zalozeniu, ze organizm czlowieka ma mozliwosci samoleczenia jesli tylko delikatnie mu sie w tym pomoze?

    I jakas minimalna dawka substancji zawartej w leku ma wlasnie sklonic organizm do takiego zachowania?

    Bo jesli tak, to brak „substancji czynnej” jest jak najbardziej uprawniony, bo w takim przypadku „substancja czynna” jest sam organizm chorego.

    I jaka jest rzeczywista wartosc homeopatii? Bo przypuszczam ze dla lekarzy jest ona zerowa, a dla wyznawcow homeopatii – panaceum na wszystko. Skad sie dowiedziec o jej rzeczywistej wartosci?

    Polubienie

  8. @kalma: Zawartość tej „magicznej substancji” w samym leku homeopatycznym jest na tyle niska, iż na nic wpłynąć nie może. Skuteczność takich „leków” jest znikoma – na poziomie efektu placebo, co świadczy o tym, że nie nadają się do niczego. No może jedynie dla przewrażliwionych matek, które mając do dyspozycji inne leki trułyby dzieci zawyżonymi dawkami. W przypadku „leków” homeopatycznych trudno przedawkować. Dlatego uważam, że też mają swoje zalety, ale trudno je lekami nazywać ;]

    Polubienie

  9. @Karol: Skad wiesz, ze na nic wplynac nie moze? Moze na obecnym poziomie wiedzy JESZCZE tego nie wiemy, ze jednak wplywa?

    Albo jest np. tak, ze jest kilka lekow homeopatycznych ktore naprawde dzialaja oraz kilkanascie tysiecy takich, ktore sa mieszanina wody, cukru i ogromnej ilosci marketingu wykorzystujacego modne haslo „homeopatia”. Czy nie jest to mozliwe?

    Polubienie

  10. @kalma: Metody statystyczne tutaj wystarczą – tak, jak w przypadku badania skuteczności prawdziwych leków. Problem polega na tym, iż skuteczność „leków homeopatycznych” jest znikoma i utrzymuje się na poziomie efektu placebo. Co więcej, z tego też względu nie są wymagane badania ich skuteczności, by móc wprowadzić je na rynek. Są po prostu tak samo skuteczne, jak poświęcona woda z cukrem.

    Polubienie

  11. @Karol: czyli jesli przy badaniach leku chemicznego stosuje sie placebo w podwojnie slepej probie i taki lek przechodzi pozytywnie testy, to znaczy ze z zalozenia musi byc skuteczniejszy niz placebo. Z kolei leki homeopatyczne maja skutecznosc na poziomie efektu placebo. Ergo – lek chemiczny MUSI byc skuteczniejszy niz homeopatyczny, tak?

    Tylko pytanie – czy po wydaniu juz tych miliardow dolarow na badania jesli sie okaze, ze lek chemiczny ma skutecznosc identyczna jak placebo, to czy ktos odwazylby sie go NIE wprowadzic na rynek?

    Polubienie

  12. Nie wypowiadam się na temat homeopatii bo się nie znam, ale w przypadku leków:
    Tak, odważyłby się nie wprowadzić. Wbrew powszechnej opinii bardzo dużo leków odpada przed lub po testach klinicznych.
    Łatwiej jest wprowadzić jeśli to jest nowy lek na coś. Jeśli ma zastępować/być odpowiednikiem innego specyfiku musi być z założenie lepszy albo porównywalny. Ale oprócz skuteczności bada się też szkodliwość/powikłania. Leków nie wprowadza się na rynek większości krajów w formie wolnej amerykanki – więc należy przedstawić między innymi skutki uboczne (procent ich występowania) no i skuteczność. (Można zakładać, że wszystko można ominąć itd – ale to chore myślenie moim zdaniem) Nawet leki obecne na rynku się bada – pod względem powikłań, jak i czystości składu.

    Polubienie

  13. @kalma: W wielu krajach istnieje prawo, które reguluje kwestie tego, czy dany specyfik może zostać dopuszczony do obrotu, jako lek. Przy założeniu, że organom wydającym takie zezwolenie można zaufać (temat do dyskusji) to tak, uważam, że lek – bez względu na to, czy czysto chemiczny, czy też na bazie składników naturalnych – jest skuteczniejszy, niż placebo. Oznacza to również, że jest skuteczniejszy, niż specyfik homeopatyczny.

    Polubienie

  14. Pewnie podchwytliwe pytanie… Ogólnie w jakiejś ustawie jest to zapisane 😉 – ja się tylko uczyłem o testach klinicznych ale na pewno należy zdobyć zezwolenie Narodowego Instytutu Leków – na jakiej podstawie jest wydawane to nie wiem. I czy jakieś inne zezwolenia też nie wiem.

    Polubienie

  15. kalma: Wiedziałem, że jak załapiesz czym jest homeopatia, to zaraz będziesz chciał wejść w ten biznes. 😉
    No, bo skoro np. odrobina kaczej wątroby (nie trzeba by nawet kaczki zabijać, punkcja wystarczy) wystarczy jako materiał na produkcję homeopatycznego leku dla całej ludzkości, prawdopodobnie do końca świata, to jakbyś mógł nie próbować w to wejść? 😉
    Tu masz materiał do biznes-planu: Homeopatia – o czym nie jest informowana opinia publiczna 😉

    Polubienie

  16. W artykule podlinkowanym przez Jajcusia jest link do tekstu w Rzepie , w którym można przeczytać m.in.:”Jak w 1997 podał Dan McGraw na łamach „U. S. News & World”, z jednej dzikiej kaczki można zrobić oscillococcinum za ok. 20 milionów dolarów.” – to też ważna informacja do biznes-planu 😉 Brak rzetelnych badań nad środkami homeopatycznymi nie powinien w tym kontekście nikogo dziwić. Dlaczego ktoś kto zarabia krocie na tej przysłowiowej kaczce miałby chcieć pokazać całemu światu, że produkuje tylko drogi cukier?

    Polubienie

  17. Mi jednak taki biznes nie pasuje, bo to moim zdaniem oszukiwanie ludzi. Rozumiem ze badania typu „czy zwiekszyl sie poziom HCV po podaniu leku” moga byc bez sensu dla homeopatow, ale badania „jaki % pacjentow czuje sie lepiej po podaniu leku” nie powinni sie bac i wrecz chetnie je robic jesli lek bylby skuteczny…

    Polubienie

  18. Ależ oni chętnie robią i publikują takie badania… o ile są robione zaakceptowanymi przez nich metodami. Podwójnie ślepa próba z użyciem placebo (ta, przy której upierają się naukowcy) odpada. 😉

    Polubienie

  19. Zrób syrop z cebuli. Cebulę pokrojoną w plastry układaj w słoiku warstwami przesypując kolejne warstwy cukrem lub miodem. Dociśnij, zakręć zakrętkę i odstaw, aż puści sok. Raczej nie powinno zaszkodzić. 🙂
    Drugi przepis na syrop jaki znałem to z czubków sosen, ale ten można robić tylko na wiosnę(muszą być młode czubki sosen)

    Polubienie

Co o tym sądzisz?