Feminizm a komunizm

Żonka podrzuciła mi linka do artykułu: Feminizm – nowa wersja komunizmu. I muszę przyznać, że z większością artykułu trudno mi się nie zgodzić. Dobrze ukazuje on absurdalność głównych postulatów wojujących feministek (takich jak różnego rodzaju parytety) i błędy w ich rozumowaniu. Jednak nie cały artykuł mi się podoba…

Autor feministycznej wizji społeczeństwa równouprawnionego przeciwstawia tradycyjny, katolicki (odwołania do kościoła nie brakuje, chociaż IMHO niekoniecznie pasuje tam do argumentacji) model rodziny opartej o trwały monogamiczny związek mężczyzny i kobiety. Wyraźna jest niechęć autora do homoseksualistów i ateistów, chociaż artykuł jest na inny temat. Czasem wręcz sugeruje, że feministka = lesbijka (co jest tak samo prawdziwe jak „homofob = homoseksualista zaprzeczający swojej orientacji”, czyli czasami).

A przecież problem polega na tym, że te polityczne feministki starają się swoje preferencje i poglądy narzucać wszystkim kobietom. A to jest tak samo złe, jak narzucanie wszystkim tradycyjnego modelu rodziny. Skoro większości on odpowiada, to niech większość go stosuje. Ale jak jakaś kobieta woli pracować i zostawić wychowanie dzieci mężowi, albo po prostu związać się z kobietą (bo faceci jej nie pociągają) – niech tak będzie. Nie trzeba od razu doszukiwać się u niej jakiś urazów z dzieciństwa, czy wręcz próbować leczyć.

Niektóre feministki twierdzą, że należy chłopcom kupować lalki, a dziewczynkom samochodziki, żeby walczyć ze stereotypami. Jest to oczywiście bzdurą. Ale niedobre jest zmuszanie do zabawy lalkami dziewczynki, która woli samochody. Ludzie są różni. Nie tylko mężczyźni różnią się od kobiet, ale i kobieta może się różnić od statystycznej kobiety. I oba przypadki należy uszanować.

Szczególnie przykra jest końcówka artykułu: przeciwstawienie normalnej kobiety i feministki. Czy nie ma miejsca na nic pomiędzy? Nawet wśród kobiet uważających się za feministki często można spotkać osoby bardzo rozsądne, a i niektóre postulaty wojujących feministek mogą być inspiracją dla pozytywnych zmian.

Dobra, pomarudziłem, pokrytykowałem… ale i tak, przyznam, że się to (krytyka z artykułu) niektórym feministkom należało! ;-)

18 uwag do wpisu “Feminizm a komunizm

  1. Aciddrinker: O ile pamiętam, to Ty używasz bardzo wąskiej definicji „normalności” (zdaje się że np. ja się w niej nie mieszczę), więc taka opinia niewiele znaczy 😉
    Swoją drogą, czy ja gdzieś pisałem coś o „normalnych feministkach”? Ja raczej w ogóle unikam oceniania „normalności”.

    Polubienie

  2. outlier: Nie chce mi się całości czytać, ale z tego co widzę, to do tej „trzeciej fali” należą feministki których poglądy uznałem za rozsądne. Ale to wciąż ideologia i jak każda ideologia łatwo może prowadzić do absurdów, gdy jest ślepo stosowana.
    Ja zamiast wszelkich ideologii wolę po prostu rozsądek.

    Polubienie

  3. >przeciwstawienie normalnej kobiety i feministki.

    Mnie by to obraziło. Znam mnóstwo feministek, które świetnie sprawdzają się w tradycyjnej rodzinie. Co więcej, nie są to ani ateistki, ani antyklerykałki. Często są nawet magistrami czy doktorkami teologii. Tekst źródłowy ma wartość odwrotnie proporcjonalną do swej objętości. Czyli niewielką.

    Polubienie

Co o tym sądzisz?