Burze w Gliwicach

[błyskawica]

Zaczęło się w czwartek wieczorem – trochę pomruczało i popadało.
Burze były chyba przez całą noc, ale obudziliśmy się dopiero o 6:20 –
dokładnie, to obudziły nas jakieś smętne kościelne śpiewy (no cóż, święto
jakieś). Wkrótce przestało być słychać śpiewy, bo nadchodziła burza. Błyski,
grzmoty, ściana wody za oknem, chwilami sypał grad. Przed naszym blokiem
łączyły się dwa potoki, dalej nie było widać…

Gdy się trochę uspokoiło zobaczyliśmy, że na główniejszej ulicy też
rzeczka płynie, jak przejeżdżał samochód, to zostawiał za sobą ścianę wody.
Później jakby wszystko spłynęło i wyschło, słońce wyszło i na pierwszy rzut oka
po burzy dużego śladu nie było… wyszliśmy więc zajrzeć do mieszkania i na
działkę teściów (mieliśmy się zaopiekować)…

Już po drodze było widać ślady wody, szczególnie w parku było widać ślady
płynących tędy potoków. U teściów wyjrzałem przez okno – tam kiedyś po
większych deszczach był zawsze widok na wielkie bajora na łąkach… Teraz
w tamtym miejscu stoją centra handlowe, pod którymi robiono porządne
odwodnienie… nie spodziewałem się zobaczyć niczego ciekawego. Jednak, przy
salonie Norauto zobaczyłem jakby małe jeziorko… postanowiliśmy, że zajrzymy
tam po drodze na działkę…

Rzeczywiście, było tam jeziorko. Centrum Norauto stało na wysepce,
a wokół pełno wody. Z wody leciały bąbelki… Kawałek dalej drugie,
śmierdzące, bajorko. Wydawało ono dziwne sycząco gwiżdżące odgłosy… okazało
się, że to studzienki kanalizacyjne pod spodem wsysają tę wodę… Podeszliśmy
jeszcze do rzeki, zobaczyć jaki tam poziom wody… niższy niż tych bajorek,
ale sporo wyższy niż zwykle. I widać było, że wcześniej wody było jeszcze
z pół metra więcej. Kolektor kanalizacji burzowej był prawie całkiem zanurzony
– nie dziwne, że odwodnienie dawnych łąk nie dawało rady…

Udaliśmy się na działkę. Szliśmy od strony rzeki i widzieliśmy, że te
najniżej położone działki są całe zanurzone w wodzie. Od tej strony nie było
nawet jak wejść na teren ogrodu. Poszliśmy naokoło… okazało się, że
większość działek jest pod wodą. Było nawet widać miejsca, gdzie wybiły
studzienki kanalizacyjne (co wyjaśniało zapach). W końcu podeszliśmy do
teściowej działki, od góry. Okazało się, że cała stoi w wodzie, ale jako jedna
z ostatnich (właściciele działek położonych wyżej mieli więcej szczęścia). No
to więcej ogórków już w tym roku nie będzie. :-)

Do domu poszliśmy wałem przy Góry Chełmskiej. Przed pierwszym blokiem
facet suszył samochód. Najwyraźniej trzymał go w garażu pod blokiem. Dalsze
kilka bloków stało w wodzie, piwnice raczej kompletnie zalane. Kobiety
próbowały robić jakiś porządek, a półnadzy faceci w oknach przyglądali się
zalanym podwórkom, garażom i komórkom. Tam nie powinno być żadnych zabudowań
mieszkalnych… ale cóż, kiedyś jakiś idiota postanowił jednak coś zbudować.
A stary wał (pewnie przeciwpowodziowy) teraz tylko pogarsza sprawę zatrzymując
wodę w tej niecce.

Przez resztę dnia było gorąco, parno, a chwilami nawet słonecznie.
Wybraliśmy się na Jarmark Średniowieczny do Chudowa, ale w tym tłumie
w takiej duchocie nie dało się długo wytrzymać. Wieczorem chcieliśmy wybrać
się do kina… ale wróciła burza. Postanowiliśmy więc spróbować porobić
burzowe fotki szczególnie, że aktualnie mamy do tego całkiem niezłe warunki
– Krysia na wakacjach, a jej pokój pusty, bo dopiero co był malowany.
Nawet zasłon nie ma – spokojnie można było rozstawić statyw i otworzyć
okno z widokiem na burzę.

Jednak, tego wieczora nie udało się nic ciekawego złapać. Jakoś nie
chciało błyskać we właściwym miejscu. Do tego bateria w aparacie była prawie
rozładowana. Burza przeszła a myśmy poszli spać. Przed snem żona jeszcze
poprosiła, żeby ją obudzić, jakby znowu błyskało…

Śniły mi się tornada i wyjazd do Gruzji… w końcu obudziła mnie burza.
Budzę Iwonkę mówiąc, że się błyska. A niech się błyska, padła
odpowiedź. Widać żonce się dobrze spało i ochota na fotografowanie przeszła…
Ja uznałem, że najwyżej sam się pobawię… i jak wtedy nie błysło i nie
huknęło! Żonka była pierwsza przy aparacie. :-)

My średnio przytomni, a burza waliła prawie zaraz za oknem. Wszystko razem
sprawiało, że nie do końca wiedzieliśmy co się dzieje. Ika wciskała spust
migawki, ja jej coś przeszkadzałem… ale chyba się złapało… tak… całe
prześwietlone – biały prostokąt tylko. Trzeba było zmienić parametry
ekspozycji. Nam zaspanym ciężko było coś konkretnego ustalić, a do tego trzeba
było na jakiś czas zamknąć okno, bo padało do pokoju, ale w końcu wyklikałem:
czas 1s i ekspozycja -4EV. Z nocno-deszczowego widoku za oknem łapały się
tylko światła, błyskawica powinna też się złapać… ale burza już sobie
poszła, na drugą stronę. No cóż, poszliśmy znowu spać.

Jakiś czas później znowu obudziła nas nadchodząca burza. Pioruny waliły
gdzieś daleko, ale najwyraźniej się zbliżały. Wstaliśmy więc i podeszliśmy do
aparatu i okna. Parametry pozostały takie, jak ustawiłem poprzednio i tylko
żonka trzymała przycisk spustu migawki… klik, klik, klik…

[błyskawica]
[błyskawica]
[błyskawica]

W sumie przez noc zrobiliśmy jakiś tysiąc zdjęć… ale w końcu się udało!
Może nie są to jakieś nadzwyczajne efekty. Trochę ciemno (przy tej ostatniej
burzy błyskało trochę słabiej), trochę pozasłaniały niskie chmurki, ale coś
jest. :-)

[błyskawica]

Burze mają jeszcze wrócić… może jeszcze coś się trafi.

22 uwagi do wpisu “Burze w Gliwicach

  1. > Budzę Iwonkę mówiąc, że się błyska. „A niech się błyska”

    Hahaha, dokładnie tak samo ostatnio planowałem, że w razie burzy wstanę w nocy porobić zdjęcia. A gdy się już błyskało — „a niech się błyska.” ;þ

    Muszę sobie zrobić wyzwalacz na światło, może i nad Wrocławiem coś ciekawego będzie widać. Na zdjęciach chyba ostrość jest nie ta, cza było dać hiperfokalną (na max). 😉

    Polubienie

  2. Trzeba było ustawić odpowiednią przesłonę… Problem w tym, że musi być odpowiednia dla konkretnego błysku i przydałaby się przynajmniej praktyka, żeby to dobrze dobrać.
    Faktyczny czas naświetlania i tak jest wymuszony przez błyskawicę (a to ją chcę mieć dobrze widoczną). Szczegóły tła na razie mnie mniej interesują.

    Polubienie

  3. mcv: Podobno była ustawiona na max… a Ika mówi, że lepiej wychodziły przy AF (ustawiona na któryś z domów)…
    No i na ostrość miały pewnie też wpływ warunki atmosferyczne… może, jakby deszcze nie padał… 😉

    Polubienie

  4. Z tego co widzę na zdjęciach to przesłona była i tak już na 7.1. Trza by było zmniejszyć ISO do 100 i najlepiej jeszcze filtr szary kupić, można by wrzucić 30 sekund i nie stać cały czas przy statywie. 😉

    Polubienie

  5. No to na latarnie filtr połówkowy, itd ;). Ale rzeczywiście wyzwalanie na światło byłoby najlepsze, ale to już wyższa szkoła jazdy :D.

    Oczywiście nie zmienia to faktu, że zdjęcia wyszły bardzo fajne.

    Polubienie

  6. Ok, u mnie „∞” jest wcześniej niż na samym końcu, tylko że ja nigdy nie patrzę na ekranik na obiektywie. Nie mam pojęcia po co ten margines ostrości jest na końcu zostawiony.

    U mnie do wyzwalacza będzie potrzebny: fototranzystor, trymerek do ustawiania czułości… i czas na eksperymenty. 😉 Odpowiedni kabel do aparatu już mam, ze zwykłego wyzwalacza na kablu, który jest „rozłączalny”, więc nic nie będę musiał niszczyć.

    Polubienie

  7. Wyzwalanie na światło chyba może nie złapać części zjawiska (generalnie błyskawica to ułamek sekundy)… chociaż… raz Ika dała radę zdążyć ręcznie wcisnąć spust na błysk… ale to akurat była „seria”.

    Polubienie

  8. Nie no, błyskawice czasem potrawią się rozładowywać nawet przez 0.5…1s. A zanim się rozładują muszą „osiągnąć ziemię” (czy inne dobre miejsce do rozładowania) to też chwilkę trwa. A aparat można „przyspieszyć” przez wcześniejsze podniesienie lustra.

    Polubienie

  9. Następnym razem to już będziemy mądrzejsi, ale ustawienie ostrości w strugach deszczu za oknem i o godzinie 3 w nocy, szczególnie jak parę razy to nam zrobiono „zdjęcia” i maps.google.com walnęło lampą po oczach, nie było taką prostą sprawą 😉

    Polubienie

  10. Mnie by wystarczyło, żeby aparat umiał robić zdjęcia seryjne bez konieczności trzymania wciśniętego spustu. Na karcie dużo miejsca, jeśli udałoby się ustawić czas na 5s, to bez dotykania mógłby ponad godzinę burzy udokumentować.

    Polubienie

  11. domyślam się;) ale generalnie stanie gdzieś tam nie wiadomo jak długo i walenie w nas i obok nas było dość atrakcyjne. dobrze, że choć głupawka nas się trzymała i komentarze kolegi goprowca, że on chciał na weekend do lasu (z Krakowa w Bory), ale na weekend przy grillu, a nie w pociągu;)

    Polubienie

Co o tym sądzisz?