Z pamiętnika kuracjusza – nałogowiec zawsze coś sobie zorganizuje…

Jak co dzień, o 10:00 zarzuciłem laptopa na ramię i poszedłem na
netoterapię. Dzisiaj sobota, nie pierwsza w miesiącu, więc biblioteka
zamknięta. Poszedłem więc od razu do kawiarenki przy sklepie komputerowym.
A tam zamknięte. Na drzwiach jest napisane Czynne: 10-20, w niedziele:
12-20
, a dzisiaj o 10:15 zamknięte… :-(

Z odrobiną nadziei udałem się więc do biblioteki… a nóż… niestety, też
zamknięte. Że próbować podłączać laptopa w sanatorium ma mały sens już się
przekonałem – komórka wykrywa tam tylko szczątki sygnału mojej sieci.
Sama komórka w parku odbiera już całkiem nieźle i jabberować można, ale
niewiele więcej. Zabieranie laptopa do parku sensu nie ma – bateria nie
trzyma dłużej niż pół godziny nie trzyma. Musiałem więc poszukać prądu
w zasięgu sieci.

Znalazłem otwartą restaurację z gniazdkiem w ogródku. Spytałem, czy mogę
się podłączyć, a gdy po chwili zastanowienia pani pozwoliła, zamówiłem
herbatkę i szarlotkę. Tak oto mogę się oddać swojemu nałogowi…
:-)

Gdyby jeszcze klawiatura w laptopie mi nie wysiadała…

4 uwagi do wpisu “Z pamiętnika kuracjusza – nałogowiec zawsze coś sobie zorganizuje…

Co o tym sądzisz?