Zabawy z GPS-em

Chciałem napisać kolejną notkę o mojej zabawce… i zorientowałem się, że
przecież jeszcze nic nie napisałem na ten temat. A więc, od początku…

Już od dawna fascynowała mnie technologia GPS – możliwość
rejestrowania aktualnej pozycji i nawigacji w czasie rzeczywistym do wybranego
punktu. No i obrabianie zebranych danych w komputerze. Bardzo chętnie bym się
czymś takim pobawił… ale jak na zabawkę to było zawsze zbyt drogie.
Turystyczne urządzenia GPS albo bardzo prymitywne, albo drogie. Do gołego
odbiornika musiałbym mieć laptopa albo palmtopa, a samochodowe nawigacje jakoś
mnie nie pociągały specjalnie (drogie i właściwie do użytku tylko
w samochodzie).

Na szczęście sytuacja nieco się zmieniła. Odbiorniki GPS potaniały,
a zmądrzały telefony komórkowe. Więc za niewielkie pieniądze mogłem kupić
sobie odbiornik na Bluetooth, który całkiem sprawnie może być obsłużony przez
mój, też nie najdroższy, telefon komórkowy.

Zabawy

No to co ciekawego można takim zestawem robić. No moim głównym celem było
móc jechać w nieznane i dalej wiedzieć gdzie się jest, żeby móc wrócić.
;-) No i rejestrowanie swoich wycieczek. Gdy szukałem
oprogramowania do swojej zabawki często natykałem się na określenie
geocaching. Nie wnikałem w to, zakładałem, że to po prostu zbieranie
informacji o tym gdzie się było (wiecie, skojarzenie z cache przeglądarki).
Później okazało się, że bardzo się myliłem…

Geohashing

Skoro ignorowałem geocaching to pierwszą zabawą z GPS którą się
zainteresowałem był geohashing,
wymyślony przez autora popularnego komiksu XKCD w odcinku 426. Po prostu, gdy zobaczyłem ten
obrazek i przeczytałem odpowiadający mu wpis na blagu, to
uznałem, że muszę tego spróbować. Wygląda na to, że jestem jedynym takim
wariatem w Polsce. :-)

Zabawa polega na tym, że dla każdej daty wyznaczane są konkretne
współrzędne geograficzne, dla każdej kratki 1° na 1°. Algorytm
wykorzystuje notowania nowojorskiej giełdy z dnia poprzedniego (lub ostatniego
w którym były dostępne), więc nie można określić przyszłych punktów. Po prostu
znane są współrzędne na dziś lub jutro. W piątek także na weekend (aż do
poniedziałku), ale nic więcej. Zadanie polega na tym, żeby w odpowiednim dniu
trafić w odpowiednie miejsce. W soboty, o 16:00 czasu lokalnego przewidziane
są w tych miejscach spotkania miłośników XKCD, więc teoretycznie można spotkać
się z innymi świrami (o ile tacy są w okolicy).

Ja pierwszy punkt zaliczyłem wczoraj. Trafiłem na stare, opuszczone
i zdewastowane torowisko w Sośnicy. Całkiem interesujące miejsce.
:-)

Geocaching

Gdy zainteresowałem się geohashingiem, to w końcu poczytałem też co to ten
geocaching. No i to też
całkiem fajna sprawa. W skrócie: ludzie robią skrytki z dzienniczkiem
i skarbami i publikują współrzędne geograficzne. Zadanie polega na
odnalezieniu skrytki i wpisaniu się do dzienniczka. Może być ciekawe.

Zaleta w porównaniu z geohashingiem: jest po co iść, skrytki zwykle są
w interesujących miejscach (można pozwiedzać) i z zasady są dostępne
(geohashing może prowadzić prosto na środek morza, czy do zamkniętej bazy
wojskowej). Jednocześnie wadą jest to samo: wiadomo mniej-więcej czego można
się spodziewać i generalnie skrytki są w znanych miejscach. Miejsca ukrycia
najbliższych skrzynek prawdopodobnie się już kiedyś odwiedziło, przy innej
okazji.

Jutro będę w pobliżu jednej takiej skrytki, to może i swój geocaching
zaliczę. :-)

Geodashing itp.

Z geozabaw czytałem jeszcze o geodashingu. Trochę podobne do geohashingu
– też miejsca są rozmieszczane losowo. Jednak tym razem są to wylosowane
punkty na całym świecie ważne przez miesiąc. Pewnie jest jeszcze parę
innych takich zabaw.

Moje zabawki

se_gps2.jpg

Odbiornik GPS Navibe GB735

Wybrałem taki, bo to był jeden z najtańszych, od sensownego sprzedawcy na
Allegro, na popularnym chipsecie (SiRF Star III) obsługiwanym przez większość
oprogramowania, a w zestawie miał ładowarkę samochodową i domową. Był dodany
też kod umożliwiający ściągnięcie na próbę programu Wayfinder, ale to
niespecjalnie mi się przydało (zniechęcała głównie cena pełnego produktu, ale
także to jak mnie program przywitał, gdy chciałem wypróbować).

Urządzenie działa całkiem przyzwoicie, chociaż czasem długo trzeba czekać
aż po raz pierwszy ustali pozycję. Przy gorszej pogodzie, to może być i pół
godziny, jeśli w ogóle się to uda. Mam wrażenie, że dokładność (czy raczej
czułość) mogła by być nieco lepsza (często widzi tylko 3/4 satelity). Ale
w praktyce nie sprawiło mi to większych problemów, więc nie mam co narzekać.
Bateria wystarcza chyba na jakieś dziesięć godzin. Spokojnie wystarczy na
wycieczkę, a na dłuższej trasie samochodem odbiornik może stale być podpięty
do ładowarki.

Telefon SE k550i

O telefonie już wspominałem. Dodam tylko, że wydaje się bardzo dobrym
wyborem do zabaw z GPSem. Może nie zainstaluję na nim oprogramowania
przygotowanego pod Symbiana czy Windows CE może nie zainstaluję, ale i pod
Javę znalazłem wszystko czego potrzebuję. Wszystko działa szybko i sprawnie,
na karcie pamięci mogę zmieścić praktycznie dowolną ilość map. Przydaje się
też wbudowany aparat fotograficzny – wystarczająco dobry, żeby
udokumentować swoje wyprawy.

Dodatkowe duperele

Dodatkowe rzeczy jakie dokupiłem do tego zestawu:

  • Samochodowy uchwyt na telefon – żeby sprawnie korzystać z nawigacji
    samochodowej trzeba mieć wyświetlacz telefonu na widoku. Kupiłem chyba
    najtańszy uchwyt, przyczepiany przyssawką do przedniej szyby. Wygląda trochę
    tandetnie, ale spełnia swoje zadanie. Problem pojawia się, gdy chcemy
    podłączyć ładowarkę (dla mnie to mus), ze względu na nieszczęśliwe położenie
    złącza w moim telefonie. Ale i z tą wtyczką jakoś się trzyma, tyle że krzywo.
    Jakbym kupił oryginalny uchwyt Sony-Ericsson (kosztujący parę razy więcej), to
    nie miałbym takiego problemu.
  • Ładowarka do telefonu – gdy korzysta się z nawigacji online, to
    konieczność. Mój telefon strasznie żre prąd przy aktywnym połączeniu
    z Internetem.
  • Rozdzielacz gniazda zapalniczki – dzięki niemu mogę jednocześnie
    podłączyć zasilanie telefonu i odbiornika GPS i nie martwić się, że mi któraś
    bateria padnie w samochodzie.

Oprogramowanie

NaviExpert

Żeby GPS nie był tylko zabawką, potrzebowałem czegoś co zrobi z niego
prawdziwą nawigację samochodową. Jeszcze przed zakupem rozglądałem się w sieci
za odpowiednim oprogramowaniem i moją uwagę zwrócił NaviExpert. Sam program jest za darmo, ale
nie posiada map. Zamiast tego łączy się przez Internet z serwerem, który
wyznacza trasę i udostępnia mapkę okolicy. Płaci się za tę usługę, można
wykupić abonament na jeden dzień i wypróbować. A jak się spodoba, zapłacić za
rok lub dwa.

Ten sposób działania ma jeszcze dodatkowe zalety: mamy do dyspozycji
aktualną bazę danych o niemiłych niespodziankach na drodze (jak fotoradary),
a podczas wyznaczania trasy mogą być uwzględnione korki w których utknęli inni
użytkownicy.

Ściągnąłem, zapłaciłem za tydzień wypróbowałem. Działało, wykupiłem więc
dłuższy abonament. Blondynka (NaviExpert mówi tylko głosem kobiecym)
doprowadziła nas już do Krynicy i do Ustronia. Było parę potknięć, ale zdaje
się, że innym produktom też się zdarzają. Ja na zakup nie narzekam.

TrekBuddy

GPS miał być do zabawy… więc potrzebowałem też programu, który przyda mi
się na wycieczkach i który pozwoli mi na wymianę danych GPS z komputerem.
Oglądałem w sieci różne Javowe aplikacje GPS na komórkę. Jedne były zbyt
prymitywne, inne za drogie, a TrekBuddy darmowy i ma właściwie
wszystkie funkcje jakich bym chciał.

Główną funkcją TrekBuddy’ego jest pokazywanie aktualnej pozycji na mapie.
W tym celu trzeba mieć odpowiednio przygotowane mapy. Na szczęście są
narzędzia, które pozwalają taką mapę przygotować, niestety głównie pod Windows
(o nich dalej). Można też gotowe mapy kupić. W Polsce firma
Compass produkuje i sprzedaje takie mapy
. Trochę drogo, ale jak próbowałem
samemu papierową mapę zeskanować i przygotować do użytku z TrekBuddy, to
uznałem, że może warto zapłacić.

TrekBuddy pokaże nam także kierunek w którym się poruszamy, wprowadzone
wcześniej punkty nawigacyjne, czy kierunek i odległość do wybranego punktu.
Przebytą trasę może na bieżąco zapisywać w pliku GPX (standard wymiany danych
GPS). Punkty nawigacyjne także trzyma w plikach GPX.

Atlas Creator

TrekBuddy
Atlas Creator
to proste narzędzie w Javie przerabiające mapy Google na
atlas TrekBuddy. Niestety dość prymitywne.

Googleak

Podobne narzędzie, ale dużo bardziej zaawansowane. Pozwala także
przetwarzać mapy terenowe, zdjęcia satelitarne, a także mapy z kilku innych
źródeł niż Google. Przy pomocy tego narzędzia można sobie przygotować całkiem
niezły atlas dla TrekBuddy’ego. Niestety, Googleak
jest pod Windows, na szczęście – całkiem dobrze działa teraz w wine.

OziExplorer i skrypty do dzielenia map

Generalnie OziExplorer to jest jakiś komercyjny program pod Windows do
obsługi urządzeń GPS. Mnie jednak interesuje mały wycinek jego
funkcjonalności, dostępny także w wersji demo – kalibracja map. Tak się
składa, że TrekBuddy używa danych kalibracyjnych właśnie w formacie
OziExplorera. Program działa pod wine, niestety nieznośnie powoli.

Udało mi się przy jego pomocy
skalibrować jakąś przedwojenną niemiecką mapę 1:25000 znalezioną w internecie.
Z podobną polską sztabówką, czy własnoręcznie zeskanowaną papierową mapą
turystyczną poszło znacznie gorzej. Przy okazji dowiedziałem się jaka
kartografia, a szczególnie kwestie współrzędnych geograficznych
i odwzorowania, jest skomplikowana…

Skalibrowaną mapę należy jeszcze pociąć i ewentualnie zapakować do atlasu.
Różne narzędzia do tego celu można znaleźć na stronach TrekBuddy.

Na szczęście nie trzeba się samemu w przygotowywanie map bawić.
:-)

Viking

Oprogramowanie na komórkę z GPS-em i mapy do niego to nie wszystko.
Przydałoby się coś, czym można by było sobie planować trasy, a także oglądać
dane zebrane przez nasz zestaw GPS. I fajnie byłoby się obyć bez Windows, czy
wine. Trochę się naszukałem zanim znalazłem coś fajnego, ale w końcu się
udało. Viking to prosta aplikacja
GTK umożliwiająca pracę z mapami (znów z Google itp.) oraz danymi z i dla GPS.
Można wyświetlić sobie mapę wybranej okolicy, na nieść na nie punkty, które
chcemy odwiedzić i wyeksportować do pliku GPX, który załadujemy do komórki.
Po powrocie z wycieczki można sobie do Vikinga wgrać zebrane dane i obejrzeć
którędy się szło, a nawet gdzie jakie zdjęcia się zrobiło (ale to gdyby
robienie zdjęć z poziomu TrekBuddy było praktyczniejsze).

GPSBabel

Czasem może pojawić się potrzeba przekonwertowania jakiś danych do lub
z jakiegoś egzotycznego formatu (nie wszystko umie GPX), albo jakiegoś
przekształcenia danych GPX. Tu przydaje się GPSBabel. Narzędzie to potrafi nie tylko
konwertować między mnóstwem różnych formatów danych GPS, ale ma także
wbudowanych parę przydatnych filtrów. Chcesz się pozbyć ze ścieżki
niedokładnie ustalonych punktów? Chcesz z tysiąca punktów (np. skrytek
geocaching) wybrać te w obrębie kilku kilometrów od wybranego punktu, czy może
po prostu odwrócić kierunek trasy? GPSBabel to załatwi.

Happy Camel

Wspomniałem, że w wycieczkach z GPS-em fajnie jest mieć aparat
fotograficzny. A może by tak w plikach ze zdjęciami zaznaczyć gdzie dokładnie
były one zrobione? To się nazywa geotaging i Wesoły Wielbłąd w tym pomoże.
Wystarczy, że podasz mu zestaw zdjęć i dane z GPS-a (ścieżka) obejmujące czas
w którym zdjęcia były robione, a on powiąże jedno z drugim. Może zapisać dane
geograficzne w metadanych (EXIF) zdjęcia, może stworzyć plik .KMZ dla
GoogleEarth (w którym potem można np. obejrzeć sobie własne zdjęcia na tle
satelitarnych), może nawet wyszukać nazwy miejscowości w pobliżu których
fotografowaliśmy.

Happy Camel ma także
wsparcie dla Flickr, ale tym nie udało mi się jeszcze czegoś sensownego
osiągnąć.

21 uwag do wpisu “Zabawy z GPS-em

  1. konieckropka: Jak nie korzystam jednocześnie z Internetu (a więc nie używam NaviExpert) to z dziesięć godzin spokojnie i pierwsza pada bateria GPSa. Z NaviExpertem gorzej — pasek naładowania baterii telefonu maleje w oczach. Chyba z cztery godziny maksymalnie wytrzyma, ale że w samochodzie jest ładowarka, to nie jest to strasznym problemem.

    Polubienie

  2. klisu: Tak. No chyba, że znasz lepszy URL.

    Z oprogramowaniem dodatkowym do TrekBuddy jest tak, że wszystko jest gdzieś na tym forum, tylko trzeba w tym bajzlu znaleźć 😉

    Polubienie

  3. A ja dalej nie wiem, czy spinać GPS z komputerem (więcej zastosowań: kismet + GPS, pozycja GPS w statusie/sygnaturce), czy z telefonem (bardziej przenośne). Tyle, że jeśli z telefonem, to trzebaby kupić aparat z BT + java (nawiasem, zna ktoś portal z selekcją aparatu, gdzie nie wybiera się bzdur typu producent, mp3 i aparat cyfrowy, tylko właśnie usb, BT, GPS?). No i organicznie nie cierpię klikać na telefonie czegokolwiek. ;/

    Polubienie

  4. Świetny wpis. Wczoraj zaczęłam się babrać GPSem na moim telefonie bez Symbiana i te dodatkowe programy, o których istnieniu nie miałam pojęcia na pewno się przydadzą.
    Dzięki! 🙂

    Polubienie

  5. 1. uchwyt Hamy do przedniej szyby jest tak szprytnie zrobiony, że telefon się trzyma a i tak można podpiąć ładowarkę
    2. U siebie mam z lewej strony telefon, i po prostu dorobiłem sobie dodatkowe gniazdo zapalniczki tam schowane. Można olać plątanine kabli
    3. Czy znasz jakis javovy/symbianowy logger GPS? Tzn. nic nie robi, tylko zgrywa do pliku/whtvr dane NMEA?
    4. Nie jestes jedynym geohasherem w .pl 😛

    Polubienie

  6. Jajcus w moim mniemaniu jezeli chodzi o nawigacje samochodowa to telefon komorkowy to jakas pomylka, a racje bytu ma tylko AutoMapa (Pocket PC) – ale to moje zdanie.

    Co do wlasnorecznego skanowania map – przerabialem temat. Po wielu godzinach walki udalo sie zeskanowac mape na skanerze A4 i jakos to zlozyc do kupy – efekt sredni. O wiele lepiej dac arkusz mapy na skan wielkoformatowy (placi sie chyba kilkanascie zl za zeskanowanie calego arkusza w jednym kawalku) – to jest to 🙂 Po wrzuceniu w OziExplorera – malina! A po wgraniu na PocketPC (OziExplorer CE) to juz wogole cud, miod i orzeszki 😀 Uzywam tego narzedzia do offroadu, sprawuje sie swietnie.

    Konczac – polecam zakup jakiegos niedrogiego, uzywanego PDA. Wydatek rzedu 300-400zl a efekt o niebo lepszy (pomijajac fakt, ze trzeba miec Windowsa).

    Polubienie

  7. SirRoman: Po cholerę mam wydawać dodatkowe 300-400zł jak mi telefon w zupełności wystarcza (nie twierdzę, że PDA nie byłby lepszy pod pewnymi względami). Poza tym, telefon i tak zawsze noszę przy sobie. Po co kolejny klocek do noszenia?
    No i ten Windows… mnie to dość skutecznie odpycha, ale ja to ja 🙂

    Polubienie

  8. Jajcus, jak kto lubi 🙂 Nie bede sie spierac z Toba nad wyzszoscia PDA nad komorki (tudziez odwrotnie). W moim mniemaniu nie ma lepszego programu do nawigacja samochodowej niz automapa (mowie tutaj o Polsce). No i ten malutki ekranik w telefonie…

    Polubienie

  9. co do dlugiego czasu odnajdowania pierwszy raz pozycji w gps chyba cos jest nie tak z oprogramowaniem, czasem pomaga restart urzadzenia i za chwile jest juz sygnal poprawny.
    z drugiej strony ja przed uzywaniem gpsa klade go w jakims miejscu z widocznoscia nieba (nawet kawalek wystarczy) balkon, parapet aby zapamietal sobie polozenie i nie wylaczam urzadzenia po wyjsciu z pomieszczenia odnajduje sygnal bardzo szybko 🙂

    Polubienie

  10. Bardzo fają gra jest cacheme produkcji greckiej. Wykorzystuje o na gps i jest gra terenowa. Jedni uciekają a inni ich łapią wszystko jest pokazane na mapce w komórce.
    Szkoda że nie ma wersji na polskę.

    Polubienie

  11. Oprócz „wesołego wielbłąda” jest też:

    gpscorrelate(-gui) – correlates digital photos with GPS data filling EXIF fields

    Bardzo przyjemny w działaniu.
    Może ktoś zna darmową aplikację na PPC korzystającą z map trekbuddy?

    Polubienie

Co o tym sądzisz?