Wigilia jak nigdy

Obudziłem się przed szóstą rano. Żonka wstała chwilę po ósmej. Zrobiła mi
śniadanko itp, a sama poszła do pracy. Ja zostałem z Krysią, bo dzisiaj
przedszkole nieczynne.

Krysia obudziła się jakoś grubo po dziewiątej. Poinformowałem ją, że podobno
ma sobie sama zrobić śniadanko (lambasiki, masło i nóż czekały gotowe do
posmarowania). Najpierw stwierdziła, że nie chce. Potem, że mi zrobi
śniadanko. Bardzo miło z jej strony, ale ja już zjadłem. W końcu sama sobie
zrobiła: z masełkiem i serkiem z marcheweczką (czyli z łososiem).

Obejrzeliśmy parę odcinków I co wy na to? na National Geographic.
Najwyraźniej ją to zainteresowała, nawet stwierdziła, że to bardzo mądry
film
. Zapewne niewiele z tego rozumiała, ale niech właściwe
zainteresowania rozwija. :-) W końcu trzeba było telewizor
wyłączyć, bo ile może dziecko oglądać…

Zająłem się trochę standardowym chorobowym zabijaniem czasu przy pomocy
laptopika, a trochę przygotowywaniem niespodzianki dla żonki (marnej namiastki
prezentu, którego nie byłem jej w stanie kupić). Krysia się zainteresowała tym
co robię, to musiałem ją nieco wtajemniczyć. Z zastrzeżeniem, żeby mamie nic
nie mówiła. Ogólnie córeczka bawiła się bardzo grzecznie i gotowa była się
tatusiem opiekować.

Oczywiście, jak tylko mama przyszła, to jej dziecię oznajmiło, że ma nie
patrzeć na tatusia, bo on robi niespodziankę
. Na szczęście dalszych
szczegółów nie ujawniła.

Dostałem obiadek, moje aniołki popakowały prezenty i wrzuciły pod choinkę,
a potem poszły do dziadków, na wigilijną kolację. Wrócą po bajce. Ja
dzielnie prezentów nie ruszam (ta, jasne… na samą myśl, jak się po nie
schylam, boli mnie bardziej).

Więc jak na razie spędzam sobie wigilię w łóżku z laptopem, przed
telewizorem. Ruszałem się tyle co do kibelka i na spacer do lasu (parę
razy do pokoju z choinką i z powrotem, żeby mi całkiem mięśnie nie zanikły).
A najgorsza perspektywa na dziś, to wizyta mojej mamy. Niestety w końcu trzeba
było ją poinformować, że obolały w łóżku leżę (i przez to nie mogę jej
odwiedzić)…

Ogólnie jest nawet całkiem sympatycznie. Przynajmniej część świątecznego
cyrku mnie ominie. :-) Szkoda tylko, że będę musiał ograniczyć
niezdrowe żarcie: ani za bardzo nie jestem w stanie zjeść tyle co zwykle na
święta, ani nie byłby to dobry pomysł, gdy tak ciągle leżę.

3 uwagi do wpisu “Wigilia jak nigdy

  1. Mogli parę prezentów powiesić na gałązkach. 😉 Mnie nie udało się uciec przed świątecznym cyrkiem – z bolącym żołądkiem rodzicielka zawlokła mnie do samochodu i wywiozła na Wigilię do siostry. 😉
    Zdrówka, Jajcusiu! 🙂

    Polubienie

Co o tym sądzisz?