Gliwickie precle

Wpis chciałem napisać wczoraj, po powrocie z zakupów, ale jakoś nie
wyszło. Ostatnie różne Joggerowe wspominki sprzed 25 lat znowu mi o tym
przypomniały.

Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś je nazywał Gliwickimi Preclami, czy
traktował jako lokalną tradycję, ale dla mnie tym właśnie są. Kraków ma
obwarzanki krakowskie tyle, że można je kupić w każdym większym
mieście. A takich precli jak u nas, sprzedawanych z ulicy, nie widziałem chyba
w żadnym innym mieście. A tu były od zawsze.

Gdy byłem dzieckiem i gdy mama zabierała mnie do miasta (czyt. do centrum)
na zakupy, jeszcze tramwajem nr 2, z Pszczyńskiej, to obowiązkowo musiała
kupić precla pod arkadami na rynku. Tramwaju nr 2 już nie ma, ani śladu po
jego torach, nie ma już neonowego Parysa strzelającego z neonowego łuku do
neonowych literek, nie ma już tańczących neonowych Gracji z parasolkami (to
były dla mnie wtedy symbole gliwickiego centrum)… ale precle zostały, tak jak
Neptun na rynku.

Przez lata, wracając ze studiów, prawie codziennie kupowałem sobie precla,
pod tymi samymi arkadami, na rynku. Teraz, gdy idę przez centrum, to też sobie
nie żałuję. A jak jesteśmy tam z córką, to czasem jej kupujemy ten smakołyk, tak
jak mnie kupowała moja mama.

Gliwickie precle były też powodem niejednej dyskusji… bo są dwie
wytwórnie i dwa podstawowe rodzaje precli. I które są lepsze, gumiaste
(obecnie sprzedawana w plastikowych żółtych budkach), czy te drugie
(sprzedawane z tradycyjnych drewniano-szklanych wózków)? Dla mnie –
gumiaste. Trochę szczęka przy nich boli, ale ich konsystencja i smak,
to jest właśnie to. Ale już żonka, nie wiedzieć czemu, woli te drugie…

Oprócz tego, że można wybierać spośród gumiastych i
niegumiastych, to są one jeszcze posypane różnymi dodatkami do
wyboru: mak, sezam, sól. A Ty, jakiego precla wybierzesz?

18 uwag do wpisu “Gliwickie precle

  1. Panowie, przypomnieliście mi zrzuty na napój gazowany „Kaskada” (taka polska wersja Fanty w szklanych butelkach… 🙂

    (Z nieprodukowanych już rarytasów warto wspomnieć gumy do żucia „Turtles”, zawierające oprócz samej gumy, dodatki takie jak komiksy i „dolary”)

    Polubienie

  2. Ja sobie kiedyś rozmyślałem, jakie jedzenie jest charakterystyczne dla Wrocławia. Wyszło mi, że knysza. Nie jest to jedzenie mocno ukorzenione w historii, ale każdy student wrocławski zna jej smak. Szczególnie polecam knysze dworcowe i spod Kredki i Ołówka.
    Nie wiem jak jest z dostępnością knyszy w innych miastach, tym bardziej jak tam smakują. Ale wrocławskie polecam.

    Polubienie

  3. Tez wole gumiastego z sola 🙂 Co do knysz wroclawskich, to niestety nie jest to typowe dla Wroclawia. Knysze sa wszedzie. Ale te wspominki uruchomily we mnie chcec powspominaniu na swoim blogu 🙂 Chyba cos dzis napisze 😀

    Polubienie

  4. Knysza to taka duża bułka, która ma do środka napakowane mnóstwo warzyw: kapusta, ogorki kiszone i świeże, papryka, marchew, sałata, cebula świeża i prażona itp. Wszystko podlane sosem majonezowopodobnym. Oprócz warzyw można mieć jeszcze kotleta (to najczęściej), ser żółty, gyrosa, tuńczyka, parówkę itp.
    Pita od knyszy we Wrocławiu jest odróżniana. Co prawda zawartość ta sama, ale pieczywo inne. Pita ma trochę cieńsze i jakby bardziej kruche. Knysza – miękkie i elastyczne. Poza tym chyba knysza jest trochę większa. Moim zdaniem pieczywo stosowane do knyszy, bardziej spełnia swoje zadanie. Mniej jest wypadków z knyszami, jeśli chodzi o wyciek sosu.
    Ogólnie jedzenie knyszy to dla początkującego hard core – kłopoty z sosem i wylatującymi warzywami. Ale smak jest wart podjęcia próby.
    W innych miastach jakoś nie widziałem, ale też specjalnie nie szukałem.

    Polubienie

  5. Witam . Wywiało mnie z tych Gliwic już dobre parę lat… Czy dalej można kupić te precle? Ja wolałam gumiaste😂 ps i pod gch pani zwykle z nimi stała albo pod balcerkiem.

    Polubienie

Co o tym sądzisz?