Zmiany, zmiany, zmiany…

Zaczęło się

tak niepozornie
… Jednak od tamtego czasu trochę dla tego gościa
zrobiłem… I w sobotę przyleciał do Gliwic z Amsterdamu, specjalnie, żeby
omówić sprawę ewentualnego zatrudnienia mnie na pełen etat… Dzisiaj
aktualnemu pracodawcy złożyłem wypowiedzenie.

Od chyba ośmiu lat pracuję jako administrator w jednej firmie. Robota
administratora zasadniczo mi odpowiada, ale potrafi dać w kość. Szczególnie
dyżurna komórka jest stresująca, nawet jeśli rzadko dzwoni. Poza tym,
sama firma też mi dała w kość. Nie na tyle, żeby już dawno z niej uciec,
gdziekolwiek indziej, ale wystarczająco, by nie mieć wielu wątpliwości gdy
pojawia się lepsza oferta. Jednak wątpliwości były – najbardziej szkoda
tej całej infrastruktury którą stworzyłem, właściwie od zera –
konfiguracja serwerów, architektura sieci, oprogramowanie/oskryptowanie które
to wszystko napędza…

Bez wątpienia w dotychczasowej pracy wiele się nauczyłem. Zarobki spokojnie
wystarczają na życie na całkiem sensownym poziomie. Mając dostęp do firmowej
infrastruktury mogłem rozwijać swoje pasje, mogłem też wspomóc inne projekty
– np. PLD builderem AMD64 i systemem zgłaszania błędów. Wciąż tam mam
swój JID…

Koledzy obiecali, że zaopiekują się serwerem Jabbera. Infrastruktura PLD
może i też mogłaby zostać, ale, że nikt blisko związany z PLD w firmie nie
zostaje, to pewnie jednak będzie to trzeba gdzieś przenieść. Swoją pocztę
i swoje WWW wyniosłem już dawno. Przeniesienie list dyskusyjnych moich
projektów to tylko kwestia czasu.

Szef moje wypowiedzenie przyjął spokojnie. Najbardziej zaskoczony był
kolega, który nie spodziewał się tak szybkiego awansu. Koleżanki się
zapłaczą… ;-)

Nową pracę zacznę jak mi się skończy okres wypowiedzenia, czyli na początku
lipca, albo wcześniej, jeśli koledzy wcześniej uznają, że poradzą już sobie
sami. Prawdopodobnie doczekam jeszcze pierwszej instalacji światłowodowej
w firmie :-).

W nowej pracy też będę trochę adminował, ale nie to ma być moim głównym
zadaniem. Trudno właściwie powiedzieć kim dokładnie będę. Chyba po prostu
developerem w szerokim tego słowa znaczeniu. W tym programistą, chociaż
tego chciałem uniknąć. Do tego analitykiem, projektantem i czymśtam jeszcze, po
trochu.

Mimo, że płacę mam ustaloną w Euro, to pracować mam tutaj, na miejscu.
Dostanę jakieś malutkie biuro, z biurkiem i komputerem i jakoś będę miał sobie
radzić. Jak szefa dwa razy do roku zobaczę na oczy, to będzie dobrze. Zresztą,
po roku mogę już tej pracy nie mieć, jeśli to przedsięwzięcie nie wypali (co
zapewne będzie w dużej mierze zależało ode mnie). Jednak mam zamiar spróbować
– warunki są, jak dla mnie, jak najbardziej zachęcające.

Klamka zapadła… zobaczymy co będzie dalej…

33 uwagi do wpisu “Zmiany, zmiany, zmiany…

  1. Cóż – mój epizod z byciem programistą trwał dość krótko i szybko wróciłem do bycia adminem. Ale może to nie jest reguła.
    Powodzenia na nowej drodze życia 😉

    Polubienie

  2. Gratulacje. Czasem potrzebna jest odmiana. Chociaż nie zdziwię się jak firma będzie później o Ciebie zabiegać, jak się okaże że jednak byłeś niezastąpiony (ponoć nie ma ludzi niezastąpionych ale ja w to nie wierzę).

    Polubienie

  3. Właśnie o tym mówię :). Czasem po prostu nie docenia się ludzi, kiedy wszystko działa dobrze. Bo jednak w polskich realiach admin to często musi być złota rączka (admin, programista, sieciowiec).

    Polubienie

  4. Widzę, że nie tylko ja mam podobną sytuację w firmie 🙂 W sensie nie jest źle, ale jak będzie lepsza oferta to nie będę miał żadnych wątpliwości co wybrać. Co do bycia adminem, taaa… mi też się podoba ten typ pracy 🙂

    Polubienie

  5. ajot: Nie ludź się – jakby chciał płacić średnią europejską, to znalazłby sobie kogoś lokalnie. Polska nie dlatego jest atrakcyjna, że sami najlepsi specjaliści tu pracują…
    A jak faktycznie będzie chciał płacić (czego Jajcusiowi życzymy) to być może z warunkiem migracji do Holandii (czego nie wiem, czy mu życzyć).

    Polubienie

  6. Owszem. Może się nieszczęśliwie zdarzyć, że za rok nie będziesz miał tej pracy. Ryzyko jest spore. Jednak inwestycje obarczone większym ryzykiem zwykle przynoszą większy zysk gdy się udadzą.

    Życzę Ci żeby ta inwestycja okazała się trafiona w 120%. Albo i więcej.
    A sobie, żebyś mnie czasem zatrudniał 😉

    Polubienie

  7. Po pierwsze powodzenia…

    Po drugie, nawiązując do wątku wysokości zarobków. Kiedyś serwisant sprzętu Océ, który robił u nas drogi przegląd ksera stwierdził, że Holendrzy to Żydzi Europy. I nie miał bynajmniej na myśli religijności, a raczej umiejętność zarabiania pieniędzy.

    Tak więc niech Holender dzięki Tobie zarobi dużo pieniędzy. I żeby przy tym i Tobie skapnęło.

    Polubienie

  8. Jajcuś, troche spóźniony ten komentarz, ale też ostatnio poczyniłem zmiany dość rewolucyjne jak dla mnie, ale wychodzą na lepsze. Od lat pracowałem gdzieś na stałe i nie wyobrażałem sobie poczucia bezpieczeństwa bez stałej pracy. No cóż, pod koniec lutego zrezygnowałem z pracy na "etacie" (bo prawdziwego etatu nie miałem tak długo, że ho ho). Postanowiłem zostać "freelancerem". Od kilku miesięcy z powrotem zajmuję się czymś, czym nie zajmowałem się prawie 10 lat, a mianowicie tłumaczeniami. Nie sądziłem, że z tego można tak dobrze wyżyć.

    W każdym wypadku po zmianach mogę powiedzieć, że:
    – pracuję w domu i mam sporo swobody,
    – sam reguluję sobie ilość i godziny czasu,
    – narzekam raczej na nadmiar niż niedomiar zleceń i rzeczy, za których zrobienie różne osoby i firmy chcą mi zapłacić,
    – nareszcie jestem w sytuacji, w której wybieram to, co mi się opłaca, a nie robię to co jest do zrobienia,
    – zarabiam o wiele lepiej niż kiedykolwiek, gdziekolwiek na jakimkolwiek etacie lub "etacie".

    Słowem, czasem zmiany naprawdę się opłacają. Podziwiam, że 8 lat wytrzymałeś w jednej pracy i jednej firmie. Mi się nigdy nie udało dłużej niż 3.

    Oby Ci ta zmiana wyszła na lepsze, tak jak i mnie wyszła moja.

    Polubienie

Co o tym sądzisz?