Niech żyje zima! Niech żyje komunikacja miejska!

Autko znowu szwankuje – wygląda (czy raczej śmierdzi) na to, że
spaliny dostają się do kabiny. Wolę nie ryzykować jazdy w takich warunkach,
poza tym, to ani trochę nie jest przyjemne. Więc dzisiaj do pracy i z powrotem
podróżowałem komunikacją miejską, a żonka odstawiła samochód do mechanika.

Jak w Gliwicach wyglądało już pokazywałem i opisywałem. Potem trochę
śniegu stopniało, ale wciąż jest ciężko. Szczególnie, że ostatnio znowu padało
bez przerwy. Więc się trochę rano zdziwiłem, gdy autobus przyjechał prawie
punktualnie (chyba 2 minuty spóźnienia). Do pracy też zdążyłem prawie na czas
(bez spóźnienia ten autobus przyjeżdża na styk). Wyszło na to, że
komunikacja miejska całkiem dobrze sobie z zimą radzi.

Po pracy (skończyłem chwilę po 16-tej) udałem się na przystanek
tramwajowy, bo sensowne autobusy o tej porze nie jeżdżą. Potrzebowałem
tramwaju 1 albo 4. Po pięciu minutach
przyjechała piątka. Potem długo, długo nic (chyba z 15-20 minut)… i kolejna
piątka, a zaraz za nią trójka. Czwórki też się pojawiały, ale jakoś tylko
w przeciwnym kierunku. W każdym razie tramwaje jeżdżą, znaczy tory przejezdne
(piątka w tym kierunku jedzie tędy co wyczekiwane tramwaj), więc się nie
zniechęcałem tylko dzielnie czekałem. Po jakimś czasie przyjechała jedynka.
Krótka. Wsiadała tam cała masa ludzi którzy chcieli jechać w tym samym
kierunku co ja, więc ja już się nie pchałem. W końcu czwórka (długa) też musi
przyjechać… znowu długo nic, potem jedynka-widmo (nie zatrzymała się na
przystanku) i, wreszcie, długo wyczekiwana czwórka…

Wsiadłem do tramwaju, grzecznie skasowałem bilet, nawet miejsce siedzące
się znalazło. Przejechałem tak 500m… i wysiadka. Coś się paliło i straż
pożarna zastawiła tory (ale ani żadnej paniki nie było widać, ani żadnego
dymu). Nic nie wskazywało na to, żeby ktokolwiek miał zrobić cokolwiek w celu
przepuszczenia tramwaju. Więc podążyłem w kierunku następnego przystanku
autobusowo/tramwajowego (zawsze to już trochę bliżej domu). Jeszcze zdążyłem
usłyszeć jakąś rozmowę strażaków, z której wynikało, że ktoś komuś drzwi
podpalił.

Na przystanku sporo zniecierpliwionych ludzi. Trochę po stałem, tramwaj
nawet nie mignął na horyzoncie, ale po jakimś czasie przyjechał autobus.
280 – super – prawie pod sam dom. Podobno 20
minut spóźniony, ale mnie to nie martwiło, jakby przyjechał punktualnie, to
bym się nie załapał. Planowałem nie kasować biletu, w końcu za te 500m
w tramwaju zapłaciłem jak za przejazd między dwoma miastami, ale
w 280 jest obsługa konduktorska, co uważam za bardzo dobry
pomysł i tych konduktorów nawet lubię. Więc kupiłem kolejny bilecik i już bez
żadnych niespodzianek pojechałem do domu. Na miejscu byłem około 17:50, a więc
półtorej godziny później niż normalnie wracam z pracy… rewelka.

13 uwag do wpisu “Niech żyje zima! Niech żyje komunikacja miejska!

  1. Ale tylko w autobusach bytomskiego PKM-u. Raz tylko wsiadłem do takiego (może to właśnie był 280? nie pamiętam 😉 ) ale pan konduktor mnie nie sprawdził… Ale najzabawniej to wygląda, że on sobie siedzi na środku autobusu na takim fotelu na podwyższeniu, zamiast którego by się chyba 4 normalne siedzące miejsca zmieściły… 😉

    Polubienie

  2. ola >> nie ma to jak szczęśliwy traf 🙂
    w Bydgoszczy jakoś nie zauważyłem takiego cuda, no ale u nas to chyba 2 czy 3 razy (a od roku jeżdżę od pon do pt autobusami, w weekendy tramwajami) widziałem maszynę do kupowania biletów, więc ….

    Polubienie

  3. Dexter: Po pierwsze nie 4, ale dwa miejsca by się tam najwyżej zmieściły, po drugie, i tak byłyby zajęte przez gapowiczów. Zapewniam Ciebie, że w autobusach PKB Bytom jest ich (gapowiczów, nie miejsc) teraz mniej.
    I żadko konduktor siedzi tam cały czas. Siada, żeby odpocząć, albo sobie kaso-drukarkę do biletów podładować. Zwykle jednak chodzi po autobusie i sprzedaje/kasuje bilety. Swoją drogą, ciekawe jest to kasowanie: konduktor zabiera nieskasowany bilet KZK GOP i daje kwitek z drukareczki.

    Polubienie

  4. Jajcuś: w sumie całkiem możliwe, że nie zdążyłem się przyjrzeć dokładniej (z Wrocławskiej na Piwną daleko nie ma 😉 )

    Co do ilości gapowiczów – zgadzam się. I w sumie szczerze powiedziawszy wolałbym takie rozwiązanie z konduktorem, a nie to co KZK GOP zaczyna teraz testować na niektórych liniach – że trzeba wsiadać przednimi drzwiami, pokazać bilet kierowcy (bądź kupić), potem można jechać. Tylnymi i środkowymi drzwiami można tylko wysiadać. Ciekawe jak fajnie się rozkłady rozciągną, jeśli postój na przystanku będzie trwać pięć minut. :/

    Polubienie

  5. Miałem sie spytać co to obsługa konduktorska, ale już się dowiedziałem 🙂 W W-wie (ZTM, WKD) takie rzeczy sie u kierowcy/maszynisty załatwia. W metrze sie tylko nie da…

    Polubienie

  6. adasi:
    1. Czy kierowca/maszynista pilnuje, żeby każdy zapłacił, czy obsługuje tylko tych, co się do niego zgłoszą?
    2. Czy przypadkiem za kupno biletu u kierowcy nie ma dodatkowej opłaty?

    U nas, w pozostałych autobusach KZK-GOP (nieobsługiwanych przez PKM Bytom) też można kupić bilet u kierowcy… tyle że wielu jak już ma kupować u kierowcy, to woli jechać na gapę. Bo, jak nie ma drobnych, to nie ma biletu, często kierowca sam nie ma biletów, a jak ma, to dużo droższe niż w kiosku. Więc nie ma co porównywać tego z "obsługa konduktorską".

    Polubienie

  7. W ZTM jest 30 gr. za zakup biletu (ztcp), w WKD troche wiecej (rzedu 1.40, tak ze bilet kosztuje zamiast 3.60 5). Obsluguja tych co zapukaja. A brygady kanarow w WKD sprawdzaja praktycznie na kazdym kursie (ale przy dwoch wagonach duzych ciezko zeby maszynista wszystkich sprawdzal), w ZTM jak sie trafi

    Polubienie

Co o tym sądzisz?