Kolejny grobowy wpis

W środę zaczęliśmy w firmie akcję rozpierdziel — gruntowną
modernizację sieci z wymianą części sprzętu (głównego routera) i większości
softu wraz z konfiguracją. Nowy system ani przetestowany, ani skończony. Ale
stary sprzęt się już sypał, a niedoskonałości starej konfiguracji już mocno
dawały się we znaki.

Więc już od poniedziałku, a nawet od poprzedniego tygodnia, w pracy było
znacznie więcej roboty niż wcześniej. W środę zaczął się zapiernicz na maksa.
Wtedy siedziałem od 8:00 do 19:15 (normalnie kończę o 16:00) tyle, żeby
uruchomić przynajmniej dostęp do Internetu większości userów. W czwartek
oczywiście okazało się, że to wcale nie działa jak należy, powychodziło masę
innych problemów no i czas było userom pocztę odpalić. Siedziałem do 22:15.
W piątek przyszedłem do roboty na 12:00 (bo o 8:00 to bym się i tak do niczego
nie nadawał), wyszedłem o 16:30, ale potem jeszcze w domu do późna przy tym
siedziałem. W sobotę nie lepiej. Praktycznie cały dzień przy kompie, z przerwą
na obiad u mamy. W niedziele obudził nas telefon od niezadowolonego klienta.
Tego było za dużo. Niedziele to czas na żonkowe koniki, więc po prostu
wyłączyłem tę komórkę dyżurnego admina. Miałem na jej dzwonki reagować
nawet w nocy, ale że pracodawca już i tak naciągnął reguły, to sumienie mnie
bardzo nie pogryzło.

Wiem, że to wcale nie tak dużo roboty. W tej branży to norma, wielu
kolegów po fachu miewa dłuższe sesje na serwerowni i zdarza im się to znacznie
częściej i nie marudzą (chłopaki, podziwiam was!). Jednak okazało się, że to
starczyło, żebym zrobił się nieznośny, warczał na bliskich, nie robił tego
o co mnie proszono itd. itp. Okazałem się zwykłym gnojem. Co gorsza to
wszytko mimo tego, że starałem się pilnować. Pamiętałem jaki byłem, gdy przy
pracy się zapominałem, więc starałem się nad sobą panować. Najwyraźniej
nieskutecznie, a do tego, słysząc brutalną prawdę się rozklejam się, i staję
się żałosnym gnojem…

Bycie dobrym mężem i ojcem ostatnio chyba nawet mi jakoś wychodziło. Ale to
wtedy, gdy w pracy roboty raczej unikałem, równo o 16:00 wychodziłem i w domu starałem
się nawet nie zaglądać na firmowe serwery i do firmowej poczty. No i Holender
nawet za bardzo roboty dla mnie nie miał. Czyste obijactwo, nawet swoje
otwarte projekty odpuściłem, żeby miło spędzać czas z rodzinką. Fajnie
było, tylko wiecznie tak być nie może.

No i jaką ja mam przyszłość w tej branży? Jeśli chcę znaleźć jakąś lepszą
robotę muszę się wykazać. Raczej nie ma na to sposobu, który nie byłby ani
pracochłonny, ani stresujący. Czasem mam ochotę ciepnąć tym wszystkim poza
obowiązkowymi 8-ma godzinami w firmie, ale do czego mnie to doprowadzi?

A może powinienem uznać, że nie mam się przejmować tym co żona sądzi, bo
żona marudzi, a ja skoro pracuję, to mam prawo być trochę nieprzyjemny? Po
prostu robić swoje i w ten sposób zapewnić sobie przyszłość, a rodzinie lepszy
byt? Wolę nawet nie próbować, bo mogę stracić to co najcenniejsze. Ledwo udało
mi się częściowo naprawić, co kiedyś w podobnych okolicznościach popsułem…
A do tego nie mam jaj, więc i tak by nic z tego nie wyszło (ani lepszy
byt, ani nie przejmowanie się żoną).

Na koniec ciekawostka: teraz, gdy w firmie mało co działa, nikt nie
sugeruje, że admini się opierdalają, czy źle robią swoją robotę… a wcześniej,
przed akcją rozpierdziel, gdy czasem niedziałało tylko parę rzeczy, nie
bardzo od nas zależnych,
traktowano nas jako wzór nierobów. Ale to pewnie szybko wróci…

I sorry za brak normalnych wpisów. Gdy dzieje się coś ciekawego, to jestem
tak zajęty, że nie mam czasu pisać, a dorywam się do Joggera, dopiero gdy mi
się wszelkiej sensownej roboty odechciewa…

14 uwag do wpisu “Kolejny grobowy wpis

  1. Problem w tym, że kobiety nas średnio rozumieją. Wystarczy kilka dni "akcji rozpierdziel" i od razu zaczynają się pretensje. Miałem okazję się o tym przekonać jak przez ostatnie dwa miesiące zmienialiśmy łącza i kofigurację sieci. Zdarzało się, że wracałem do domu nawet o północy, bo biznes jest biznes, a klienci czekają. Na szczęscie już jest po i teraz ja mogę ponarzekać "bo zupa była za słona" 😉

    Polubienie

  2. Jajcuś: Jeszce jedno – nie jesteś gnojem. Po prostu troche gorzej sobie radzisz z tym stresem, który niewątpliwie się pojawił w Twoje pracy. Rodzina powinna brać an to poprawkę – tym bardizej, ze to sytuacja przejściowa.

    Polubienie

  3. Jajcus: jeżeli tylko adminujesz, to i tak jesteś w dobrej sytuacji. Ja mam jeszcze na głowie helpdesk (choć przyznać muszę, zostałem na tym polu trochę odciążony). To jest dopiero stresująca praca. Człowiek sobie spokojnie coś dłubie na serwerku, a tu mu co chwila userzy przyłażą lub wydzwaniają z tekstami "bo mi nie działa". Oczywiście najwięcej takich userów jest np jak się walczy z padniętą pocztą czy inną newralgiczną usługą. Aha, nie ma tu nic do podziwiania. BTW: ja sobie bardzo cenię pracę w nocy. Nikt mi wtedy gitary nie zawraca i mogę w godzinę zrobić to co w normalny dzień by mi cztery zajęło, a i stresować się wtedy nie trzeba bo człowiek siedzi sam wtedy zazwyczaj i nikt go nie goni ani mu nie dogaduje.

    Polubienie

  4. Jajcuś: No, u mnie narasta powoli podobny problem. O ile Żona z 14 h dniem pracy jakoś sobie radziła, to odkąd zostałem tatusiem (miesiąc i kawałek) czuję się (sam z siebie) coraz bardziej podle z tego powodu, bo ona co prawda szczególnie nie narzeka, ale widzę, że jest mnie za mało. Tylko z drugiej strony pozycja wydatki póki co rośnie dośc gwałtownie, więc wszelkie gwałtowne ruchy też nie są dobrym pomysłem. Ehhh…

    Polubienie

Co o tym sądzisz?