Głupi Psuja

Rano dojeżdżając do pracy stwierdziłem, że świeci mi się kontrolka zbyt
wysokiej temperatury silnika. Najwyraźniej zaświeciła się już na miejscu.
A wentylator się nie włączył. Znaczy się coś jest popsute. Zacząłem kombinować,
trzy raz wracałem się do samochodu. Włączyłem ogrzewanie kabiny i dmuchawę,
żeby go trochę ochłodzić, ale leciało zimne powietrze. Potem uznałem, że
trzeba by sprawdzić poziom płynu chłodniczego. Przez ścianki zbiorniczka nic nie widziałem,
więc wpadłem na genialny pomysł, żeby odkręcić kurek i zajrzeć do środka. Odkręciłem
tylko trochę i z sykiem prysnęło na boki. Szybko dokręciłem, ale trochę płynu
uciekło. Na gorący silnik, więc i dymu trochę naprodukowałem…

W firmie wspomniałem kolegom o problemie z samochodem. Przy okazji
dowiedziałem się, że to nie jedyny problem, bo jedno tylne światło mi nie
działa. Potem zająłem się pracą. O dziwo, dzisiaj nawet nie było źle. Gdy
wyszedłem po drugie śniadanie, standardowo po owocka, to rzuciły się na
mnie ciemne winogrona. Jabłek i bananów miałem chwilowo dość. Wziąłem małą
kiść i mało mnie nie powaliło, gdy usłyszałem cenę, z piekła rodem: 6.66zł
(zwykle kupowałem owoców za 2-3zł). No cóż, raz zaszaleć można. O samochodzie
i o tym, że miałem wziąć pieniądze z bankomatu, zapomniałem.

W końcu nadeszła wyczekiwana 16:00. Zdążyłem sobie przypomnieć
o bankomacie, więc zadzwoniłem do żonki, spytać się ile pieniędzy wziąć. Żonka
przypomniała mi o samochodzie. Wziąłem pieniądze, wróciłem do auta i zajrzałem
pod maskę… Płynu chłodniczego nie było właściwie nic. Wymieniłem jeszcze żarówkę
w tylnej lampie (ciekawe, czy przy tym też coś zepsułem) i zacząłem dzwonić do żony,
do ojca, do znajomych, do mechanika, co z tym chłodzeniem zrobić. Wersje były różne:
nalać wody, spuścić wszytko potem nalać płynu lub wody, dolać płynu.
Najbardziej przekonywała mnie wersja mechanika, który polecił dolać jakiegoś Petrygo
(podobno kompatybilne z tym co mi wlał) i tak, ostrożnie dojechać do niego. Poszedłem więc
na stację po płyn…

Stacja to był Shell, a więc swojskiego Petrygo tam nie było. Ceny tego co
było nie zachęcały, szczególnie, że mogło to po drodze wypłynąć. Do mechanika
się nie dodzwoniłem, więc samodzielnie postanowiłem kupić najtańszą opcję
– wodę destylowaną. Po odejściu paru kroków od stacji, wróciłem się
jeszcze po żaróweczki, żeby mieć zapas po dzisiejszej wymianie.

Wróciłem do samochodu. Ciężko było coś nalać i stwierdzić ile się nalało, bo ciemno.
Więc wpadłem na kolejny genialny pomysł. Że chwilkę, to mogę sobie
reflektorami poświecić (a wiedziałem, że akumulator mi trochę szwankuje). Dolałem wody,
wsiadam, odpalam… odpalam… nic. Akumulator ma dość. Właściwie mogło mu już
zaszkodzić świecenie przy sprawdzaniu żarówki, albo oświetlenie wnętrza, gdy
grzebałem pod maską. Nie ważne, w każdym razie byłem znowu uziemiony.

Na taki wypadek już się kiedyś przygotowałem i kupiłem kable do
pożyczania prądu. Tyle, że nie było od kogo pożyczać. W końcu
zadzwoniłem do kumpla, co mieszka w Zabrzu, ale spory kawałek od firmy. Po 15
minutach przyjechał i udało się uruchomić samochód. Dojechałem do Gliwic.
Zostawiłem samochód u mechanika, którego zresztą już nie było, ale syn
(oponiarz) obiecał zaopiekować się gratem. Jutro będzie trzeba pogadać
z mechanikiem co i jak i dowiedzieć się czy/kiedy/co może być z tym zrobione.

W końcu dotarłem do domku. Przygotowana była patelnia z boczkiem na jajka
sadzone, ziemniaczki oraz zupka. Uznałem, że najbezpieczniejsza będzie zupka,
gdybym miał coś smażyć, to znowu bym coś spieprzył… Gdy zupka się grzała,
zabrałem się za zmywanie naczyń. Już i tak żonce podpadłem, wypadałoby zrobić coś miłego.
Żonka przyszła, gdy jadłem zupę. Zaraz obejrzała umyte naczynia… Rozwaliłem
Krysi talerzyk… Co za dzień. :-(

9 uwag do wpisu “Głupi Psuja

  1. Bo zupa byla za slona? 😉

    Spokojnie, tak jak i bateryjka na plycie glownej moze sie wyczerpac i BIOS zacznie straszyc CMOS Checksum Error, tak samo i samochod moze nie pojechac przy braku pradu. Nie mogles odpalic sprzeta z popychu? 🙂

    Polubienie

  2. Nie chcę Cię martwić, ale ciśnienie w układzie chłodzenia przy niskiej temperaturze (czyli tak naprawdę braku płynu w silniku – termometr nie zmierzy temperatury powietrza) oznacza w zasadzie jedno: przedmuchy z cylindrów. Albo uszczelka pod głowicą (oby), albo pęknięta głowica. Nigdy nie uruchamiaj silnika bez płynu w układzie, bo rozwalisz głowicę.

    Polubienie

  3. Nie ty jeden. Najpierw obudziłem się sam w łóżku, zimny i za wcześnie (żonka wstała wcześniej). Potem cały dzień byłem wkurzony, bo próbowałem rzucić palenie (o 20 dałem za wygraną, nie będę robił innym ludziom piekła z życia). Na koniec zadzwonił do mnie gość z pewnego zespołu, któremu robiłem reinstalkę kilka tygodni temu – okazało się że nie przeżył folder z jakimiś ważnymi plikami dotyczącymi zespołu – spis piosenek, papiery kosztów etc. U mnie na dysku echo – undelete wyłapał wszystkie jego pliki tylko nie ten folder, tak jakbym o nim zapomniał, ale wszystkie pliki o których wspominał kojarzę. No porażka poprostu. Pier*** nie robię.

    Polubienie

  4. W rzęchu, którym jeżdżę co jakiś czas kłęby pary spod maski – szwankuje instalacja od wentylatora. A dzisiaj zalałem go płynem… tylko czekać aż wypłynie 🙂 Na szczęście płyn kosztował tylko ok. 25 PLN/5litrów.

    Polubienie

  5. Aj, zdaje się, że sobie zmyśliłem, zamiast doczytać uważnie. Tak to jest, jak się robi 10 rzeczy jednocześnie. ;/Temperatura była _wysoka_ – stąd ciśnienie. To rzeczywiście możliwe, że po prostu wentylator nie zadziałał, albo włączył się zbyt późno. Jazda w korkach potrafi dać niezły wycisk układom regulacji temperatury…

    Polubienie

Co o tym sądzisz?