Z okazji świąt w pracy miałem mieć wolne od piątku do poniedziałku
włącznie. Sporo czasu, między innymi na ruszenie swoich projektów do przodu.
Jednak już w piątek rano wstałem tak zasmarkany, że było wiadomo, że święta
przechoruję. W przychodni mieli wolne, a do przypadkowego lekarza się nie
wybierałem, więc zostały domowe metody: wapno, witamina C i leżenie w łóżku.
Właściwie nie w łóżku, ale na ganganie (dmuchanym materacu), a jak się gangan
spuścił, to na podłodze (no dobra, na karimatach i kocach).
Chorowanie chorowaniem, ale Wigilia wigilią — w piątkową uroczystą
kolację zjedliśmy u teściów. Jakoś to przetrzymałem. Następnego dnia
pojechaliśmy na obiad do mojej mamy. Ale już niedzielny obiad u ojca sobie
darowałem — dziewczyny pojechały same. Przez te trzy dni nie zrobiłem
właściwie nic konstruktywnego — wylegiwałem się licząc, że choroba sama
ustąpi (latem jeden dzień leżenia pomógł). Przez to szybko mi się jeden
prezent skończył — Na glinianych nogach
Pratchetta przeczytałem w
półtora dnia.
Jak już mowa o prezentach, to dostałem jeden z nich wyjątkowo geekowy:
domenę
. W piątek niewiele się nią nacieszyłem,jajcus.net
bo, poza chorobą, nie mogłem zmienić DNSów (błąd w systemie do obsługi
domenki). Niby domena działała, ale światu się nią jeszcze nie chwaliłem, bo
dowcipnisie wystawili tam słynne zdjęcie z kaczuszką. ;-)
Wczoraj
błąd został usunięty i domenka działa jak należy, nawet mój nowy e-mail
działa.
Strony WWW jeszcze nie zrobiłem. Wcześniej powinienem zrobić tę co
obiecałem, czyli stronę dla PyXMPP. Dokumentację HTML mam już wygenerowaną,
automatykę do wspomagania tworzenia modelu UML też. Nawet już się zabrałem za
pisanie strony… ale nagle sobie przypomniałem jaki to ciężko chory jestem.
;-)
Wracając do tematu, to wczoraj byłem u lekarza. Okazało się, że to znowu
infekcja w zatokach. Dostałem L4 i końską dawkę antybiotyku. Wygląda na to, że
działa. Nawet nie przyjmuję do wiadomości, że mogłoby nie działać —
jutro chcę wreszcie móc zbliżyć się do żonki bez obawy że ją zarażę, bo tej
bezpiecznej odległości
mam już dosyć. Było to jednak konieczne, bo
jakby żona i córka się pochorowały, to chyba byłby koniec świata.
"a jak się gangan spuścił" – ja się tak zastanawiam, czy gangan się spuścił bo mu tak dobrze zrobiłeś, czy była inna przyczyna
PolubieniePolubienie
ajot: tak przeczuwałem, że będziesz miał brzydkie skojarzenia 😉
Więc może wyjaśnie wszystkim: "gangan się spuścił" to skrót myślowy od "z dmuchanego materaca zeszło powietrze". A czemu? Może gangan stary… może ja za ciężki… 😉
PolubieniePolubienie
Jajcus: ależ ja doskonale wiem co chciałeś przekazać w tych jakże wiele mówiących, aczkolwiek prostych słowach 🙂
PolubieniePolubienie
Hmmm… bezpieczna odległość? To jest możliwe chyba dopiero w małżeństwie albo po dobrych kilku latach znajomości. To jest tak nie do zniesienia, że aż nie wykonalne! ;]
PolubieniePolubienie
Jak to? Nie możesz leżeć i zdrowieć z laptopem na… hm, sobie? 😉
PolubieniePolubienie
Widzę, że nie jestem jedynym, który ma zatoki, przypominające zatokę perską w czasie największych "akcji"
PolubieniePolubienie
Co to? Epidemia siakaś?
PolubieniePolubienie