Zeszły tydzień w pracy był dość ciężki – przenosiliśmy się do nowej siedziby.
Poniedziałek, wtorek i środę spędziłem głównie na walce z kabelkami. Siedzibę
dostaliśmy wraz z czymś w rodzaju okablowania strukturalnego (coś w rodzaju, bo
w niektórych pomieszczeniach nie było gniazdek, w innym były 3, a w jednym
malutkim pokoiku chyba ponad 20). Kable od szafy poprzednika były podobno
odcięte pilarką kątową i zupełnie bez oznaczeń. Miałem więc 75 ponumerowanych
gniazdek, 75 przewodów bez jakichkolwiek oznaczeń (na szczęście połączone po
trzy) i trzy patch-panele po 24 porty. 3 kable/gniazdka mogłem sobie odpuścić,
ale i tak trzeba było określić który kabel jest z którego gniazdka i kolejno
zamontować na patch-panelu. Pierwszego dnia próbowaliśmy różnych metod, czasem
godnych MacGyvera (zanurzanie końca kabla w wodzie ze słonymi paluszkami
i mierzenie oporności w gniazdku – metoda bardzo skuteczna dopóki wszystkie
kable nie były mokre) z mizernym skutkiem. We wtorek użyliśmy już metod bardziej
cywilizowanych i skutecznych, ale za to żmudnych. Potem przez dwa dni montowałem
kabelki na patch-panelach. Czasem tylko mi przerywano jak musiałem pomóc komuś
coś przytargać na górę (meble, UPS itp.).
Po zmontowaniu wszystkiego i pokrosowaniu ładnie gniazdek do switcha
i centralki telefonicznej nawet coś (internet i telefony) zaczęło działać,
ale telefony tylko w jedną stronę – do nas można było się dodzwonić (ale mało
kto znał nowy numer), ale od nas nie. Trzy osoby, łącznie z szefem, chyba 2h
próbowały centralkę poprawnie skonfigurować, aż szef nie wytrzymał i kupił nową
(przy okazji sporo lepszą). Zanim nowa centralka dotarła, kolegom udało się
skonfigurować starą. Ale telefony długo nie podziałały, bo nową trzeba było
podłączyć i skonfigurować – znowu prawie cały dzień bez telefonów :-).
A'propos telefonów ostatnio zdarza mi się jeszcze coś ciekawego – dostaję
jakieś SMSy od niejakiej „zabci“. Dość pikantne, zresztą zamieszczam
dzisiejszy (chyba 4 z kolei). Dzieci proszę o nie czytanie tego.
Ale mam ochote posiedziec ci naga na kolankach, poczuc jezyczek na swoich
piersiach, poocierac sie rozkosznie wilgotna… o Twojego … tak zebys w pewnym
momencie zlapal mnie mocno za bioderka i wbil sie az do dna… Cmok, milego dnia
;-*
Żonę to chyba trochę wkurza, ale ja nie wiem czemu. Nie przypominam sobie
abym znał jakiegoś napalonego płaza.
Nieprzyzwoite SMSy w przeciwieństwie od przeprowadzki w pracy nie odrywają
mnie od pracy nad CJC i ten mój kliencik Jabbera nieźle się rozwija. Ten wpis
pójdzie jeszcze przez tkabbera, ale następny – kto wie…
Ja też dostawałem kiedyś pikantne SMSy nie wiadomo od kogo. Odpisałem: ‚znam twój numer. jeszcze jeden taki sms i zgłaszam to na policję.’
Pomogło 🙂
PolubieniePolubienie
Ale mnie to bawi i ciekawy jestem kto to, więc nie chcę straszyć.
PolubieniePolubienie
aaa to co innego ;o)
PolubieniePolubienie
No i przede wszystkim nie znam numeru telefonu nadawcy. Wiadomość przychodzi z internetu podpisana tylko: <Zabcia>
PolubieniePolubienie
ja dostawałem żywego smsa… Oj żonka się piekliła :o)
PolubieniePolubienie
Jajcuś, żona Cię sprawdza 🙂 Myślisz, że inna baba by na Ciebie spojrzała[1]? My żonaci mamy przesraaaane 🙂 Każda ucieka 😦
[1] Dla niekumatych: Nie chodzi bynajmniej o osobiste wycieczki do wyglądu Jajcusia, wszak nie mnie, samcowi, wygląd ów oceniać, ale o jego status mężczyzny żonatego…
PolubieniePolubienie
A ja lubie a nawet uwielbiam przesyłać pikantne smsy mojemu szfagrowi…On też to lubi…
PolubieniePolubienie
moglbys wiecej zamiescic takisch smskow n a swojej stronce fajne sa;))))
PolubieniePolubienie
takie smski to fajna sprawa.np.wyslac je mozna dla męza lub czasem poprostu powiedziec.
PolubieniePolubienie
podajcie jakies fajne linki do takich stronek gdzie są pikantne smsy i mozna je czytac bez zadnych kodow dostepu.
PolubieniePolubienie